Prezydent wyraził troskę o finanse publiczne, ale pomóc nie chciał.

Zostawię już na boku opinię, że prezydent Nawrocki nadużył formuły Rady Gabinetowej do rzekomych konsultacji z rządem czy tez wymiany opinii. W rzeczywistości chodziło o zmuszenie rządu po pojawienia się przed jego obliczem i tłumaczenie się z tematów wskazanych przez prezydenta. Jednym z trzech tematów był: „stan budżetu państwa i sytuacja finansów publicznych”. Zbierając wypowiedzi prezydenta i jego otoczenia zaprezentowanych przed i w  trakcie spotkania, prezydent chciał poznać stan finansów publicznych i opinię rządu w tym temacie.

Dane dotyczące budżetu i finansów publicznych są powszechnie  i łatwo dostępne. Można sobie robić wszelakie zestawienia, poznać stan obecny i jego przyczyny itd. Nie było więc potrzeby robienia widowiska i marnowania czasu najwyższych urzędników państwowych.

Faktycznie obecnie deficyt finansów publicznych jest jednym z najwyższych w najnowszej historii (blisko 7%), ale nie rekordowy. W minionym 30-to-leciu trzeci lub czwarty raz wpadamy w tak znaczny deficyt. Po ustąpieniu poprzedniej koalicji rządowej, mieliśmy deficyt rozmiarów 5,3%. Już jesienią 2023, biorąc pod uwagę trendy i zapowiedzi ówczesnego rządu ekonomiści przewidywali, że przekroczymy w średnim terminie 6%. Tak więc dominująca większość przyczyn deficytu i jego rozmiarów ma swoje źródło w czasach, gdy rządził obóz polityczny, który wystawił K.Nawrockiego w wyborach. Inaczej mówiąc, czy rządziłby D.Tusk czy M.Morawiecki, bylibyśmy najprawdopodobniej w tym samym miejscu gdzie obecnie. Nie zamierzam rządu D.Tuska usprawiedliwiać. Deficyt drugi rok z rzędu jest za duży i trzeba podjąć kroki do jego redukcji. Odpowiedzialność spoczywa na obecnej koalicji rządzącej. Spore grono ekonomistów od dawna apeluje do rządu o redukcję deficytu słusznie wskazując, że nie wystarczy ratowanie się wysokim tempem PKB. Obecne 3% r/r to i tak za mało.

Prezydent niepotrzebnie nakręca spiralę populizmu deklarując jednocześnie troskę o finanse publiczne. Proponuje podwyższenie i wpisanie do konstytucji wydatków na obronność w wysokości 5% PKB. Chce wprowadzić ulgi w PIT (obietnica wyborcza), jest przeciwnikiem podnoszenia podatków i uporczywie promuje inwestycję infrastrukturalną (CPK) w rozmiarze nie mającym uzasadnienia. Nie chce wskazać, gdzie wydatki można obniżyć. Zaproponował głównie poprawę ściągalności podatków, co jest standardowym pomysłem polityków, którzy boją zadrzeć ze społeczeństwem. A przecież można było uświadomić Polakom, że przez pewien okres musimy radykalnie podnieść wydatki na obronność z niedawnych 2% do PKB, do może i 5%. Te 3 pp różnicy, to rewolucja dla finansów publicznych, która wymaga zmiany priorytetów i uświadomienia społeczeństwa.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.