Leszek Balcerowicz 19 stycznia obchodził kolejną, tym razem mierzoną równo dekadami, rocznicę urodzin. To była dobra okazja do podsumowania jego wpływu na polskie przemiany. Na świecie ogłasza się koniec liberalizmu, myląc go zresztą z gospodarką wolnorynkową. W Polsce od niedawna niemal co tydzień ogłasza się również koniec tego nurtu, przypisując jego powstanie i trwanie w Polsce osobie L.Balcerowicza. Wokół osoby L.Balcerowicza narosło mnóstwo mitów, głównie jednak za sprawą osób i środowisk, które te mity kreują.
Leszek Balcerowicz pełnił funkcje ministerialne i wicepremiera dwukrotnie. Na początku i na końcu dekady lat 90-tych. Za każdym razem po ponad dwa lata, czyli łącznie 5 lat. Skoro ‘nowa’ Polska istnieje 27 lat, to na L.Balcerowicza przypada jakieś 18% tego czasu. Ale i takie liczenie jest naciągane, ponieważ L.Balcerowicz był tylko ministrem z funkcją wicepremiera oraz reprezentował tylko jedną z partii koalicyjnych. Jak widać, mit o niebotycznym wpływie Balcerowicza na 27 lat przemian jest cokolwiek nieprawdziwy.
Najwięcej kontrowersji wzbudza działalność L.Balcerowicza na początku lat 90-tych. Powodem były decyzje o przyjętym modelu przejścia do gospodarki wolnorynkowej i sposobach wyjścia z ówczesnych gospodarczych problemów. Podjęte wtedy decyzje determinowały w pewnym stopniu kierunek przyjętych przemian gospodarczych na kilka kolejnych lat.
Pytanie jakie trapi wielu ludzi od lat, to: czy można było przejść okres transformacji inaczej. Można zaryzykować twierdzenie, że nasz model transformacji był relatywnie liberalny. Zapomina się jednak o tym, przed czym stały ówczesne władze. Paraliżująca gospodarkę inflacja, wyjście z dawnego systemu gospodarczego i zależności geopolitycznych, upadające zakłady, przejście na gospodarkę wolnorynkową, który natychmiast spotkała się z dobrym przyjęciem obywateli (szybko nam się spodobało, że to my decydujemy co kupujemy, a nie państwo). Do tego ograniczone dochody budżetu na tle ogromnych społecznych oczekiwań. Brak kapitału. Efektem przyjętego modelu przemian było m.in. relatywnie wysokie bezrobocie.
Warto przyjrzeć się działaniom innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które stanęły przed tym samym wyzwaniem co my. Z krajów większych i średnich, osiągnęliśmy jedne z najlepszych wyników i jedną z najbardziej elastycznych gospodarek, co pomogło nam w kolejnych latach. Kraje które obawiały się odważnych zmian i szukały innej drogi, są na ogół daleko za nami. Niestety, szukanie tzw. trzeciej drogi dawało na ogół gorsze rezultaty. Przykładem np. Ukraina (startowaliśmy z tego samego poziomu). Z zazdrością być może, możemy patrzeć na Czechów. Ekonomiści zwracają tu jednak uwagę, że Czesi weszli w okres przemian m.in. z lepszą strukturą gospodarki.
Niezwykła mitologią i teoriami spiskowymi obrósł sposób podejmowania decyzji na początku lat 90-tych. L.Balcerowicz był jedną z niewielu osób, która wzięła na siebie ciężar decyzji. Nie ma na świecie gotowego wzorca jak przejść z gospodarki quazi-socjalistycznej do wolnorynkowej. Zagraniczni doradcy jedynie wskazywali co uważają za lepsze lub gorsze rozwiązanie. Decyzja należała do nas i to polski rząd i parlament ją podjął.
L.Balcerowicz nie narzucił żadnego modelu gospodarczego na 27 lat. Tak naprawdę musiał znaleźć jakiś sposób na wyjście z kryzysu i przestawienie na gospodarkę wolnorynkową. Dalej każdy rząd i politycy mogli modyfikować poszczególne elementy układanki, i z mniejszym lub większym powodzeniem to robili. Każdy kolejny rząd miał legitymację demokratyczną. Tak więc to co działo się po 91 roku, działo się za wiedzą i aprobatą społeczną. Balcerowicz pojawił się jeszcze jako członek rządu sześć lat później. Nie miał już jednak takiego wpływu na nasze losy gospodarcze jak wcześniej. Od 17 lat nie piastuje L.Balcerowicz stanowisk rządowych. Stąd dziwi mnie to uporczywe wmawianie wpływu Balcerowicza na polski model gospodarczy.
Balcerowicz nie wymyślił niczego oryginalnego. Możemy się spierać o model transformacji, ale już gospodarka wolnorynkowa to nie jego wymysł. Tymczasem negatywne skutki wolnego rynku przypisujemy Balcerowiczowi, nie chcąc zauważyć, że za te negatywne skutki odpowiadamy my, a nie on. O ile chcemy mieć poczucie bezpieczeństwa pracy i godziwego wynagrodzenia, to lekceważymy tą ideę wobec innych. Nam się wydaje, że wolny rynek może mieć miejsce tylko wtedy gdy my, trzymając w ręce otwarty portfel, decydujemy co kupujemy. Każda nasza ekonomiczna decyzja ma wpływ na cudze losy. To czy kupimy żółty ser firmy X lub Y w sklepie A lub B, ma skutki ekonomiczno-społeczne. W ten sposób decydujemy o losach setek tysięcy ludzi rocznie.
I tak dochodzimy do problemu zamykania zakładów na początku lat 90-tych. W przeważającej części ich upadek miał przyczyny ekonomiczne. Polacy dostali prawo wyboru i brutalnie z niego skorzystali. Część przemysłu okazała się zbędna i nieefektywna. W gospodarce zaczęła się liczyć efektywność, jakość itd. Kto tego nie akceptował, odpadał bo i brakowało pieniędzy na utrzymanie tych zakładów. Dla przykładu przypomnę, że 27 lat temu kopalnie wydobywały niemal 100 mln ton węgla więcej niż obecnie. Niestety Polacy zaczęli wymieniać okna na szczelniejsze, obkładać domy styropianem i zakładać liczniki na kaloryfery. Zakłady przemysłowe, by utrzymać się na rynku, musiały natychmiast m.in. zmniejszyć energochłonność. Padały huty, bo nikt nie był w stanie skonsumować ówczesnej produkcji stali i elementów stalowych. Co więc mieliśmy robić z górnikami i węglem? I gdzie tu wina Balcerowicza?
Dyskusję o transformacji, wbrew pozorom najbardziej utrudniają krytycy Balcerowicza. Z jednej strony są fakty jakie znamy po tamtych działaniach, a z drugiej tylko krytyka i sugerowanie że „mogło być inaczej”. Ale jak, to już mało kto chce powiedzieć. Jeżeli ktoś się już posunie nieco dalej, to raczej tylko do ogólników i unikaniu odpowiedzi na trudne pytania. Propozycje działań często są niespójne lub częściowo sprzeczne. Te scenariusze, broniące częściowo gospodarkę przed skutkami wolnego rynku i otwarcia na konkurencję zagraniczną (co uchodzi uwadze), wcale nie były skazane na sukces, co pokazują przykłady innych państw, które transformację przechodziły. Moim zdaniem, to nie tyle L.Balcerowicz, co jego krytycy, powinni nam więcej powiedzieć o swoich propozycjach. Co mieliśmy zrobić z inflacją, wymienialnością złotego, kopalniami, hutami, stoczniami, zakładami pracującymi na potrzeby redukowanej armii. W jakim tempie otwierać rynek na konkurencję wewnętrzną i zagraniczną, skąd mieliśmy wziąć kapitał, jak krytycy wyobrażają sobie przystępowanie do międzynarodowych organizacji gospodarczych. Skąd pieniądze na gospodarkę społeczną (transfery)?