PKB a Deficyt Finansów Publicznych. Kusząca i niebezpieczna zależność.

Ta choroba jest zaraźliwa. Chcemy żyć jak mieszkańcy krajów rozwiniętych i bogatych. Nie chcemy, podobnie jak oni, oglądać się na jakieś finansowe ograniczenia, ryzyka itd. Nie chcemy słyszeć, że na coś brakuje, że są jakieś priorytety. A jak brakuje? To zwiększajmy deficyt finansów publicznych (DFP) i zadłużenie.

Powoli coraz więcej ekonomistów zwraca uwagę na to, że rozwinięte kraje demokratyczne zaczynają się uzależniać od długu. Wciąż decydentom w wielu zadłużonych krajach wydaje się, że znaczny DFP jest przejściowy i w kolejnych latach, dzięki wzrostowi gospodarczemu, DFP będzie mniejszy lub się go zlikwiduje (sprowadzi do zera), a relacja dług/PKB zacznie się poprawiać. I taka to ma być recepta na dynamiczny rozwój, sukces i powodzenie obywateli.

Takie podejście stało się popularne wśród decydentów PiS oraz wielu komentatorów społeczno-politycznych w ostatnich kilku latach. W Polsce zaczęto wierzyć, ze nadeszła nowe era w makroekonomii. Że zarządzając odpowiedni skalą DFP, tempem PKB i zadłużeniem wynaleźliśmy złotą regułę zapełniającą bezpieczny wzrost i wychodzenie z kłopotów. Wygląda też na to, że i obecna koalicja rządowa wierzy w ten nowy paradygmat. Pytanie i problem tylko w tym, czy i na ile składniki tego paradygmatu są przewidywalne i są sterowalne przez polityków czy generalnie decydentów. Ja mam co do tego wątpliwości.

Spójrzmy na polskie dane. Zejście tempa PKB poniżej 4% powoduje wzrost DFP. O ewentualnej stabilizacji DFP możemy mówić przy dynamice PKB w przedziale 3 do 4% i przy założeniu, że politycy potrafią podejmować trudne społecznie decyzje. Zapanować nad DFP, czyli sprowadzić go do przedziału od 0 do 2%, potrafimy na ogół przy rozkręcaniu gospodarki do przedziału 5 do 6% rocznego realnego tempa PKB. Lub przy wzroście 4% i determinacji polityków.

Układ danych pod koniec rządów PiS zdaje się jednak sygnalizować, że wiara iż panujemy nad zależnością między PKB a DFP, jest cokolwiek wątpliwa. Spowolnienie gospodarcze będzie najprawdopodobniej przejściowe, a tymczasem DFP na koniec września’23 wystrzelił do 5,4%. Teraz pozostaje nam już tylko wiara, że gospodarka szybko odzyska wigor. A co jeśli nie?

Zwracam na powyższe uwagę, bo odnoszę wrażenie, że zaczyna nam się udzielać dość powszechne w UE lekceważenie DFP i lęk przed oburzeniem społecznym w reakcji na trudne decyzje. Zarządzanie finansami państwa nie może polegać na wierze w szczęśliwy układ wielkości makroekonomicznych w średnim czy dłuższym terminie.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.