Obecne strajki rolnicze więcej mają wspólnego z politycznym targowaniem się o swoje przed wyborami, niż sporem o rolnicza krzywdę. Zresztą mniejsza już o to czy protestujących bardziej napędzają zbliżające się wybory czy wynik sporów z górnikami, który rząd sukcesem nazwać raczej nazwać nie można.
Kiedy zerknie się nawet pobieżnie na dane dot. rolnictwa nietrudno odnieść wrażenie, że obecna sytuacja rolników nie odstaje od tego czego rolnicy doświadczyli w przeszłości. Wyjątkiem są konsekwencje embarga. Rynek produktów rolnych łatwy nie jest, ale to rolnicy już wiedzą od dawna. Rolnicy również są przedsiębiorcami i powinni analizować zarówno dane historyczne jak i bieżące. Tzw. miastowi przedsiębiorcy nie jadą pod URM w Warszawie tylko dlatego, że rynek jest zmienny. A zmienny jest dla większości z nich.
Może się to wydać dziwne, ale by ocenić stan rolnictwa spojrzałem na składnik koszyka inflacyjnego jakim jest żywność. W koszyku są produkty bezpośrednio rolnicze oraz przetworzone. Odnotowane ceny są rynkowe, a cały koszyk jest wypadkową popytu, podaży, zmian cen krajowych oraz zagranicznych, relacji dostawca – pośrednik, itd. Obecnie więc koszyk cen żywności po jakich można ją sprzedać na rynku odpowiada wartości sprzed ponad dwóch lat. Wobec lat wcześniejszych obecne ceny są wyraźnie wyższe. Marzeniem mogłyby być ceny ze stycznia tego roku, ponieważ wtedy żywność osiągnęła u nas najwyższą cenę. Tylko, że obecny poziom cen jest raptem (biorąc pod uwagę styczeń) kilka procent gorszy. Nie jest to więc poziom przy którym ma się moralne prawo blokować ulice. Zresztą ceny z połowy 2013 i zimy 2013/14 były dość wysokie i nie powinny być dla rolników punktem odniesienia w prognozach.
Protestujący dość często apelują o wsparcie na rynku mleka i wyrównanie kosztów kar za nadprodukcję. Nie pora na ocenę mechanizmu kontroli podaży mleka w UE, m.in. z tego względu że mechanizm ten wkrótce będzie zniesiony. Obecne ceny mleka są na dość dobrym poziomie. Prawie 124 zł za 1 hl. Rekord padł poprzedniej zimy, ponad 150 zł. Tylko ze był to krótkotrwały , jednorazowy skok. Coś podobnego miało miejsce zimą 2007/08. Protesty z powodu kar za nadprodukcję wynikają z tego, że bardzo długo karami można się było nie przejmować z racji zarobku na sprzedaży mleka (korzystne ceny produktów mleczarskich w okresie poł.2013-2014). Dowodem jest rosnąca podaż mleka niemal nieprzerwanie od wejścia do UE. W ubiegłym roku skup mleka był większy o 7% w porównaniu z 2013 (średni wzrost w okresie 2003-14 to 3,3%). Nie licząc 2005, był to największy wzrost. Wygląda raczej na to, że rolnicy długo mechanizmem kar się nie przejmowali. Obecne protesty ws. mleka są moim zdaniem nieco niemoralne, o ile w ogóle rolnicy sami poważnie traktują ten postulat.
Już tradycją są protesty ws spadku opłacalności hodowli trzody chlewnej. Ceny spadają, a i owszem, ale nie z kiepskich na jeszcze gorsze, tylko z bardzo wysokich. W latach 2011-2014 rolnicy zaliczyli korzystne ceny skupu. Szczyt przypadał na okres 2012-2013. Obecne ceny skupu są o ponad 25% mniejsze. Dla osób które analizują zmiany cen na rynku żywnościowym i tzw. świńskie cykle, obecna sytuacja zaskoczeniem być nie może. Nie twierdze, że świńskie cykle można zaprognozować z dokładnością do miesiąc czy kwartału. Mają one jednak pewne stałe elementy, które pozwalają wyznaczyć z pewnym prawdopodobieństwem zmiany w kolejnych miesiącach. Wydaje się zresztą, że obok ewentualnego spadku opłacalności chowu trzody, problemem jest raczej spadek cen żywności ogółem, który doskwiera nie tylko polskim rolnikom. Trzeba jednak pamiętać, że ceny żywności w okresie poł-2012-poł.2014 były dość wysokie. Im dłużej to trwało, tym bardziej było wiadomo, że zbliża się okres korekty cen, do czego trzeba się było przygotować. Czasu było sporo.
Utyskiwać mogą producenci warzyw i owoców (bardziej tych ostatnich). Embargo dla nich okazało się wyjątkowo uciążliwe. Co ciekawe jednak postulat wsparcia dla tych producentów nie był bynajmniej najistotniejszy, bo po prostu nie ma go w 14-punktowym spisie postulatów (w rozumieniu bezpośrednim).
Nie ma co ciągnąć oceny rynku rolnego, bo same postulaty są…delikatnie mówiąc.. w większości naciągane. Spisane na siłę i często odnoszące się do obszarów już uregulowanych. Przypomina mi to trochę obronę polskiego górnictwa przed importowanym węglem, w tym rosyjskim.