Na krajowym rynku finansowym w listopadzie czołowym wyzwaniem analityków było określenie jak bardzo może spaść WIG. Spotkanie RPP nie robiło już takiego wielkiego wrażenia. Panowało niemal powszechne, i słusznie, przekonanie że stopa referencyjna będzie podniesiona o 25 pkt. Chociaż trzeba przyznać, że na rynku zrobiło się gorąco po publikacji wyników inflacji. W II połowie miesiąca roczna inflacja na poziomie 3,5% przy rocznym wzroście cen żywności o 6,6%, wpłynęła na pojawianie się bardzo pesymistycznych prognoz dotyczących rynku żywności. W ostatnim tekście wypowiedziałem się na ten temat (http://opinieekonomiczne.blox.pl/2007/12/Wplyw-cen-zywnosci-na-inflacje.html) . Przypomnę tylko, że straszenie rynkiem żywności w perspektywie prawie trzech kwartałów wymaga solidnej wiedzy o rynku rolniczym i jasnowidzenia w zakresie warunków meteorologicznych w perspektywie najbliższych kilku miesięcy. Ja tym jasnowidzeniem obdarzony nie jestem i ci z analityków którzy zaczęli straszyć, również nie. Nie zmienia to faktu, że ryzyko wzrostu inflacji istnieje i właśnie się realizuje. Nie będę już tego tematu dalej rozwijał, bo poświeciłem mu sporo miejsca na swojej stronie.
W listopadzie krajowa giełda zaliczyła solidną korektę, podobnie zresztą jak główne giełdy na świecie. By być dokładnym, to trzeba przyznać że korekta u nas była ok. dwa razy silniejsza. Być może i dlatego że w październiku wzrost WIGu był większy niż większości głównych światowych indeksów. W listopadzie WID spadła aż o 10,2%, a WIG20 o 8,6%. Po korekcie z sierpnia i listopada widać, że rynek próbuje ustalać wsparcie na poziomie ok. 55 tys. pkt. Jak tylko uspokoiło się na świecie, to i u nas inwestorzy przystąpili ostrożnie do zakupów. Początkowo dość nieśmiało, ale w pierwszych dniach grudnia ruszyliśmy z energią do zakupów. Biorąc pod uwagę kanony analizy technicznej, to II połowa listopada była dobrym punktem do uzupełniania portfeli. Swego czasu wspominałem, że prowadzę analizę krajowej giełdy na tle wybranych parametrów makroekonomicznych. Celem jest szukanie podstaw do analizy fundamentalnej i związków z zachowaniem giełdy. Z jednej strony to naturalny odruch dla osoby uprawiającej makroekonomię i obserwującej zachowanie rynku finansowego. Z drugiej zaś, być może tkwienie w fundamentach powoduje pewną, może nie niechęć, ale dystans do analizy technicznej. Po prostu oparcie się w ocenie stanu bieżącego i kierunków zmian rynku finansowego tylko o analizę techniczną może prowadzić do błędnej oceny stanu rynku i utrudnia wskazanie momentów kiedy rynek niedocenia lub przecenia sytuację obecną i przyszłość firm giełdowych. Gracze z takiego czy innego segmentu rynku finansowego właśnie wskutek przesadnej ufności w analiza techniczną, doprowadzają do sytuacji kiedy rynek nawet przez całe kwartały nie dostrzega zmian fundamentów, albo je lekceważy i gra do ostatniej chwili. Nie chcę oczywiście deprecjonować przydatności analizy technicznej. Jej elementy sam również wykorzystuję, a w rękach fachowca ( a za takiego się w tej dziedzinie nie uważam) analiza techniczna z całą pewnością może być niezwykle przydatnym narzędziem. Moja wspomniana analiza fundamentalna wskazywała że w połowie listopada, po korekcie, rynek (WIG) wszedł w obszar który określiłbym jako adekwatny do stanu bieżącego i perspektyw. Powiedzmy, że ten obszar to przedział od 48 do 58 tys. pkt. Rynek zaczął się odbijać przy poziomie 55 tys. pkt., co wydaje w miarę oczywiste w obecnej sytuacji. Poziom odbicia swiadczy , że wśród inwestorów przeważa pozytywny nastrój. Rynek ma chyba teraz poczucie, że „zaliczył” korektę w jej niezbędnej części i wciąż optymistycznie patrzy na przyszłość. Najnowsze wyniki PKB i perspektywy gospodarki (przyjmuje że tempo PKB będzie niższe w przyszłym roku w porównaniu z obecnym o od 1% do max 1,5%) są korzystne. Nie uzasadnia to jednak wiary w dynamiki indeksów rzędu 30 czy 40% rocznie. Bardzo powolny spadek wskaźników rentowności obrotu i dynamiki przychodów wskazuje, że niewielkie osłabienie koniunktury może przebiec bardzo łagodnie, co może zapobiec gwałtownym korektom na rynku. Pod warunkiem jednak, że tą prawdę uświadomią sobie gracze rynkowi. Moment (poziom WIG) w którym WIG się odbił świadczy, że inwestorzy wprawdzie przyjęli do wiadomości że dynamika rynku rzędu 40% to raczej wspomnienie i że rynek wyraźnie przeceniał stan gospodarki, ale wciąż chyba zapominają że dynamika cen akcji nie może się długoterminowo odrywać od fundamentów. Krótko mówiąc, rynek zatrzymał się w górnej części pasma które wyznaczyłem jako odpowiadające stanowi gospodarki. Pozostaje wiec coś poniżej (do 48 tys. pkt.) i emocje. W określeniu pasma pomijam sytuację, że nagle tempo PKB spadnie do poziomu powiedzmy 2%-3%. Natomiast nie podejmuję się precyzować zmian wynikających z emocji panujących na rynku. Mam na myśli ryzyko rynku amerykańskiego, którego ruchy (zmiany indeksów) są kopiowane na rynku krajowym. Inwestorzy krajowi potrafią też popaść w stan poważnej depresji. Tak było moim zdaniem na przełomie 2002 i 2003, kiedy to rynek poważnie niedoceniał pojawiających się coraz silniej sygnałów zapowiadających wzrost gospodarczy. Raczej wykluczam taka sytuację w średnim terminie w Polsce, ale chwilami zastanawiam się co zrobią klienci TFI, którzy w ciągu tego roku wpłacili ponad 15 mld zł w krajowe fundusze akcyjne. Ci klienci mogą zacząć się niecierpliwić brakiem zysków.
Kilka miesięcy temu podałem prognozę przedziałową dla rynku. Było to chyba w maju. Zarysowałem wtedy maksymalny poziom na koniec roku (66 tys. pkt. dla WIG) i skalę przewartościowania rynku. Górna granica prognozy oparta była na tym, że rynek jest w stanie silnego optymizmu i bez korekty na rynkach zagranicznych prawdopodobieństwo korekty w Polsce było niskie. Dolną granicę wyznaczyłem na bazie szacowania indeksu odpowiadającego stanowi gospodarki i perspektywom makroekonomicznym. Główną i niezbędną część wymaganej korekty mamy za sobą, ale sprowokowały ją spadki w USA. Analizując też zmiany z wykorzystaniem analizy technicznej, można dojść do wniosku że wszyscy byli wpatrzeni w wykresy, by jak najszybciej wykreślić linię wsparcia. Jak wyżej wspomniałem, okolica 55 tys. pkt dla WIG była dość oczywista i na szczęście zgrała się z wydarzeniami za oceanem.
Tym razem analizę rynku finansowego ograniczę do giełdy. Do tej pory starałem się opisać sytuację na każdym z głównym rynków, czyli: kapitałowym, walutowym i stóp procentowych. Nie zawsze na każdym z rynków działo się coś ciekawego lub godnego szerszego opisu. Po drugie przygotowywanie długich tekstów jest dość czasochłonne.