Chyba tylko wskutek panującego do dawna oczekiwania na spowolnienie wzrostu gospodarczego, w najnowszych wynikach przedsiębiorstw dostrzegamy jego elementy. Zwracam na to uwagę, ponieważ gdyby ktoś poeksperymentował na mojej osobie i dał do oceny tylko wyniki przedsiębiorstw z kilku ostatnich kwartałów i na pytanie o kierunek zmian dał trzy odpowiedzi do wyboru (wzrost, stabilizacja, pogorszenie), to w pierwszym odruchu wyraziłbym pewnie przekonanie o stabilizacji. Przypomnę, stabilizacji na wysokim poziomie, tzn. przy bardzo korzystnych wynikach finansowych.
Dane są faktycznie bardzo ładne ale z symptomami wskazującymi na to, że osiąganie świetnych wyników finansowych przestaje powoli przychodzić tak łatwo jak dotychczas. Ale do rzeczy. W ujęciu realnym, przychody w III kw wzrosły o prawie 11% w porównaniu z analogicznym kwartałem roku ubiegłego. Przypomnę tylko, ze w I i II kw dynamika ta wynosiła odpowiednio: 14,3% i 12%. Tempo wzrostu przychodów obniża się więc dość powoli, co potwierdza fakt mknięcia gospodarki z dużą prędkością, przynajmniej jak na nasze warunki. By mieć punkt odniesienia, to warto przypomnieć że w latach 1997-2006 średnia dynamika była na poziomie ok. 8%. Mam jednak mieszane uczucia czy powinienem brać pod uwagę lata obejmujące okres naszego boomu gospodarczego z połowy lat 90-tych. Jeżeli za datę początkową przyjąć rok 1999, to wtedy średnia zbliżona jest do 7%. Wiedząc, że odchylenie standardowe wynosi ok. 5%, to obecne tempo należy uznać za wysokie. Gdyby nie silny popyt krajowy, dynamika przychodów kształtowałaby się od ok. dwóch kwartałów, bliżej wskazanej średniej. Niemniej utrzymywanie szybkiego tempa dochodów poprzez zamianę popytu zagranicznego, krajowym, nie odbywa się gwałtownie, co powinno przyczynić się do uniknięcia konsekwencji przyspieszającego popytu wewnętrznego. Na szczęście też, co widać z danych o PKB, że spożycie indywidualne, chociaż silne, to nie przyspiesza gwałtownie czego obawiano się szczególnie po wynikach za I kw. Szybkie tempo natomiast utrzymuje popyt krajowy, ale to wskutek szybkiego tempa inwestycji.
Wynik na sprzedaży w III kw wyniósł 5,9%, czyli na poziomie niemal identycznym jak w I i II kw. O tej porze roku wynik III kw był niemal zawsze lepszy od I kw i większy lub równy wynikowi II kw. Wynik III kw wskazuje iż gospodarka osiągnęła już kres możliwości wzrostu, ale fakt spadku jedynie o 0,1% w porównaniu z dwoma wcześniejszymi kwartałami, potwierdza że pogorszenie wyników będzie następowało bardzo powoli oraz że w średnim terminie nie grozi nam gwałtowne pogorszenie wyników finansowych przedsiębiorstw. Wynik brutto w III kw osiągnął 6,3%, czyli o 0,9% mniej niż w II kw (ale to był wynik wyjątkowo wysoki) i o 0,2% mniej niż w III kw 2006 r. Generalnie więc wyniki są bardzo korzystne i kłopoty w utrzymaniu tak wysokich rentowności są ledwo widoczne, ale należy pamiętać że wsk. rentowności obrotu oparte są ma wartościach memoriałowych, a nie kasowych. Ta uwaga jest bardzo istotna, ponieważ analiza wskaźników charakteryzujących płynność czy finansowanie działalności w III kw, potwierdzają większość sygnałów na jakie zwracałem uwagę poprzednim razem. Wskaźniki płynności oparte na porównaniu elementów aktywów i pasywów marginalnie się poprawiły, wiec w uproszeniu można powiedzieć że tak rozumiana płynność jest stabilna. Bardzo powoli natomiast zaczyna rosnąć cykl należności, osiągając 31 dni. Niepokojąca natomiast jest coraz szybsza dynamika wzrostu zapasów (wzrost nominalny w kwartałach 2007 odpowiednio: 19,5%, 22,1%, 23,6%). Czwarty kwartał z rzędu jej wartość przewyższa dynamikę przychodów i zjawisko to jest coraz silniejsze. Tego już nie można tłumaczyć anomaliami w zaopatrzeniu i staraniami o uniknięcie rosnących cen. Moim zdaniem to coraz silniejszy sygnał, że część podmiotów może przeszacowywać możliwości absorpcyjne rynku. Ponieważ dynamika należności i zobowiązań jest niemal identyczna jak przychodów, to oznacza że na razie nie mamy jeszcze do czynienia z przerzucaniem kosztów wzrostu pomiędzy dostawcami i odbiorcami. Szybki wzrost zapasów jest finansowany zadłużeniem krótkoterminowym, które rośnie w tempie nieco szybszym od tempa wzrostu zapasów, co można tłumaczyć różnicą w ich wartości.
Generalnie przyspiesza tempo zadłużania firm. W tym roku w poszczególnych kwartałach nominalna dynamika roczna zadłużenia krótkoterminowego wyniosła: 22%, 31%, 25%, a dla zadłużenia długoterminowego: 6%, 5,5%, 10%. Oczywiście wzrost zadłużania nie jest niczym złym, szczególnie kiedy się pamięta że finansowanie wzrostu z zysku netto musiało mieć swoje granice. Wzrost zadłużenia, który potwierdzają również wyniki podaży pieniądza, oznacza że przedsiębiorstwa stają się powoli coraz bardziej podatne na politykę pieniężną RPP. Można mieć tylko nadzieję, że RPP będzie podejmować rozsądne decyzje. Wtedy, oczywiście obok poprawnego kształtowania się innych elementów makroekonomicznych, mamy szansę na wzrost gospodarczy bez zbędnych anomalii.
Wartość nakładów inwestycyjnych w III kwartale potwierdza wyniki I półrocza. Roczna nominalna dynamika inwestycje w III kw sięgnęła prawie 33%, czyli niewiele mniej niż w I półroczu. Porównanie realnego tempa wzrostu dla nakładów dla roku kroczącego, wskazuje że mkniemy w tej dziedzinie tak jak na przełomie 1995/1996. Wyniki poprzednich okresów sugerowały, że dochodzi do poważnych dysproporcji w tempie inwestycji pomiędzy przemysłem a usługami, na korzyść tych drugich. Wyniki III kw wskazuję że może się wyraźnie zniwelować. To cieszy tym bardziej, że silne tempo inwestycji utrzymuję się w sektorach wywarzających maszyny i urządzenia. Co interesujące, popyt na dobra inwestycyjne nie przyczynia się do większego wzrostu ich cen. Wg GUS porównanie trzech kwartałów tego roku z poprzednim wskazuje na wzrost cen o 2,6%, do czego przyczyniło się w zasadzie głównie I półrocze. To potwierdza tylko jak wielką rolę w powstrzymywaniu cen w gospodarce spełnia obecnie kurs naszej waluty i jej dalsze wzmocnienie w ostatnich miesiącach.