Wydarzenia na światowym rynku finansowym oraz ogłaszane niemal codziennie informacje o wynikach finansowych czołowych międzynarodowych instytucji czy danych makroekonomicznych USA wcale nie dały jednoznacznych wskazówek, co dalej. Zresztą, kto powiedział że tak musi być. Na tym polega urok ekonomii i rynków finansowych, że trudno precyzyjnie wskazać co będzie za 6 czy za 24 miesiące.
Jeżeli mierzyć nastrój na rykach finansowych zmianami indeksów giełdowych w USA, to po prostu jest dobrze. Wprawdzie od połowy października indeksy te mocno wyhamowały, ale trudno powiedzieć precyzyjnie co było powodem, obawy o perspektywy spółek giełdowych i doniesienia o korektach wyników czy sam fakt iż bito kolejne rekordy i świadomość że wzrosty nie trwają wiecznie. Od poprzedniej decyzji o obniżeniu stóp w USA, czołowe indeksy giełdowe wzrosły w ciągu miesiąca o ok. 6%. Uspokajało się również na rynku depozytów. Gdzieś od początku drugiej dekady października wysokie względem stopy referencyjnej stawki depozytów zaczęły spadać, by na koniec miesiąca naturalnie odzwierciedlać nastroje na rynku. Tzn. krzywa rentowności znowu zaczęła pełnić swoją rolę. Wcześniej, przez niemal dwa miesiące , szczególnie po „krótkich” depozytach widać było że na rynku brakowało pieniądza dla zaspokojenia celów płynnościowych. Bądź mówiąc inaczej, niektórym w ogóle lub mniej chętnie pożyczano pieniądze. Rynek zresztą częściowo antycypował kolejną obniżkę stóp w USA, czyli wczorajszą decyzję FED. Być może pewnym znakiem nastrojów na giełdach jest dzisiejsze (dzień po obniżce stóp) zachowanie indeksów giełdowych w USA. W pewnym uproszczeniu, poza Azją główne indeksy spadały i to dość mocno bo nawet o ponad 2%. „The reports we saw today are generally consistent with a slowing economy,” jak powiedział jeden z analityków po kolejnej porcji danych makroekonomicznych. Niestety dobrymi nastrojami na giełdzie nie da się odczarować konsekwencji spadku popytu na rynku mieszkaniowym. Sądzę że giełdowi gracze po lepszych od oczekiwań wynikach tempa wzrostu gospodarczego (3,9%) i dzisiejszych danych, nadal mają wielkie pomieszanie w głowach i większą role w ich decyzjach będzie pełnić analiza techniczna. Nie tak łatwo chyba zgasić optymizm rynków finansowych.
FED w oświadczeniu po posiedzeniu umieścił zdanie: “After this action, the upside risks to inflation roughly balance the downside risks to growth”. To zdanie, wyłuskane przez agencje informacyjne, dość trafnie oddaje bieżący dylemat szukających kompromisu decydentów: inflacja czy wzrost gospodarczy. Przypomniano również, że oczekiwane jest obniżenie tempa wzrostu gospodarczego w na bliższym czasie, ponieważ konsekwencje zmian housing market dopiero zaczynają się przenosić na gospodarkę. W podobnym tonie wspominał o tym komunikat ECB z 4 października. ECB przyznał wręcz, że a chwilę obecną wciąż brak pełnych i wiarygodnych opracowań przedstawiających pełne konsekwencje zmian w sytuacji gospodarczej USA i konsekwencji tego dla rynków finansowych. Niemniej zarówno w komunikacie po spotkaniu Governing Council jak i komunikacie FED, na pewno nie ma informacji iż dzieje się w gospodarkach tych obszarów (USA i UE) cos bardzo złego. Jean-Claude Trichet w swoim komunikacie wyraźnie mówił o dość korzystnej sytuacji makroekonomicznej w UE i przypominał że rozwój gospodarczy w innych rejonach świata powinien częściowo niwelować oczekiwane spowolnienie w USA. Zresztą 1,9% wzrostu PKB w 2008 dla USA, jak np. prognozował bodaj MFW, to znowu nie takie nieszczęście, kiedy weźmie się pod uwagę pierwsze reakcje rynków finansowych w okresie wakacji.
Na krajowej giełdzie umiarkowany optymizm mieszał się z objawami ostrożności. Od dołka osiągniętego w czasie korekty w sierpniu, do chwili obecnej nasz WIG wzrósł o ok. 11% czyli porównywalnie z czołowymi rynkami światowymi. Pewna ostrożność widać również i po tym, że WIG nie bił rekordu z początki lipca, mimo iż był już niedaleko, oraz zmniejszyło się zainteresowanie mniejszymi spółkami. Na koniec października indeks WIG był o blisko 7% mniejszy od rekordowej wartości z 6 lipca. Próbę bicia rekordu podjął skutecznie WIG20. Jednak tutaj przewaga sięgała (wartość z 29 X) zaledwie 0,5% i wynik nie został utrzymany w kolejnych dwóch dniach. W samym październiku WIG wzrósł o 4,6%, co pewnie przyczyniło się do wzrostu zainteresowania funduszami akcyjnymi przez Polaków. Wcale by mnie to nie dziwiło, biorąc pod uwagę że komentarzach analityków giełdowych prognozy dla giełdy były często dość korzystne, chociaż nie obiecywano stóp zwrotu jak na początku roku.
Kiedy patrzyłam na wykres stóp depozytów międzybankowych i obligacji w połowie minionego miesiąca, to przymierzałem się już niemal do sprawdzenia czy gdzieś nie popełniłem błędu przy aktualizacji arkusza, gdyż dla kilku terminów linia była prościutka niemal jak spod linijki. Tymczasem po publikacji danych o inflacji i pozostałych danych makroekonomicznych, rynek wyraźnie zmienił nastawienie. Pojęcie „wyraźnie” może się wydawać przesadzone (patrz. Tabela) ale sam fakt zmiany i jej kierunków wskazywał na kreowanie się nowego spojrzenia na naszą sytuację makroekonomiczną. Stopy obligacji po osiągnięciu maksimum pod koniec II dekady miesiąca, zaczęły spadać, by częściowo to odrobić w ostatnich dniach minionego miesiąca. Tymczasem stopy z zakresu od 1 do 12 miesięcy powolutku nieprzerwanie rosły. W przypadku obligacji rynek dokonał niewielkiej korekty przewidywań na 2008 r., sprowadzając je do oczekiwania stopy NBP na ok. 5,5% w połowie tegoż roku. Po sporym wzmocnieniu złotego widać też było iż nasze obligacje ciszyły się nie tylko krajowym zainteresowaniem. Na krótszych stopach, po kolejnych danych makroekonomicznych, rynek wyraźnie przygotowuje się do wzrostu stóp przez RPP o 25 pkt. i przekroczenia 5,5% za rok. W obydwu przypadkach reakcja obejmuje pewną nadwyżkę. Być może niektórzy wolę się przygotować na gorszy wariant. Tymczasem zimnym prysznicem musiały być wyniki głosowania RPP w sierpniu (poprzedni wpis) i komunikat po ostatnim spotkaniu RPP. Prezes NBP jest wyraźnym gołębiem a treść komunikatu wskazuje, że kolejna podwyżka stopy w tym roku stoi chyba pod poważnym znakiem zapytania. Część członków RPP jest przekonana że dotychczasowe podwyżki już przyniosły skutek, co jest dla mnie zaskakujące bo konsekwencje zmiany stóp nie następują tak szybko. Po drugie niektórzy członkowie zdają się przyjmować za potwierdzenie swych racji wyniki najnowszej prognozy analityków NBP. W porównaniu z poprzednią, po kilka dziesiątych obniżono prognozowane zakresy scenariuszy wzrostu inflacji i PKB. Warto wczytać się w treść komunikatu, ponieważ już od kilku tygodni niektórzy członkowie RPP i inne środowiska (Rada Naukowa i GUS) starają się nas przekonać o niskim ryzyku inflacyjnym w najbliższym terminie.
Jako ciekawostkę na wstępie załączyłem rozkład decyzji o zmianie stóp w ostatnich kilku latach przez RPP. Rozkład nie obejmuje tego roku, ale terminy zmian z tego roku potwierdzają że miłośnicy obstawania dokładnych terminów zmian stóp powinni przyjrzeć się kiedy dochodziło do nich w poprzednich latach. Zresztą nie musze zachęcać, bo wielu z nich to robi i to w postaci poważnych opracowań analitycznych. Podniesie to na pewno prawdopodobieństwo trafienia. Przedstawiam to również i z tego powodu, że H.Wasilewska-Trenkner przyznała iż RPP niechętnie zmienia stopy w grudniu. Terminy zmian są częściowo uzależnione od terminów publikacji najważniejszych informacji makroekonomicznych i prognoz analityków NBP.