Prezydent dla przedstawienia swojej troski o obywateli, wybrał formę orędzia. Z jednej strony wybrał formę orędzia dla podkreślenia powagi sytuacji społeczno-ekonomicznej, z drugiej zaś – jak szybko przypomnieli komentatorzy polityczni – orędzie nie podlega dyskusji, czyli recenzji. Nie miałem też najmniejszych wątpliwości, że orędzie będzie wydarzeniem ze świata polityki a nie ekonomi, niemniej ciekaw byłem co prezydent przedstawi, biorąc pod uwagę że od niedawna jest wspierany przez dwóch ekonomistów. Prezydent swoją troskę i niepokój mógł wyrazić na kilka sposobów. To mogła być medialna dyskusja (jak ta o losie polskich stoczni), czy szereg spotkań, jak na przykład te dotyczące służby zdrowia. Do dyskusji pozostaje oczywiście kwestia tego co chce się powiedzieć. Czy ma to być tylko krytyka i wyrażona troska o obywateli, czy próba konstruktywnego dochodzenia do rozwiązań. Można oczywiście powiedzieć, że prezydent nie musi myśleć za rząd, ale ja osobiście w tego typu sytuacjach oczekiwałbym rzetelnej analizy i własnych propozycji (ale racjonalnych) i mimo wszystko pamiętania o tym, że prezydent również jest odpowiedzialny za atmosferę spokojnego i racjonalnego podejścia do konsekwencji kryzysu jakie nas dotknęły. To i tak dawało prezydentowi szerokie pole do popisu, dla zaprezentowania „światopoglądu” ekonomicznego jaki wyznaje. Środowisko makroekonomistów nie jest jednorodne co do oceny przyczyn kryzysu na świecie, dróg ratowania gospodarek krajowych przed jego pogorszeniem i drogami wyjścia z niego. Stąd pole do zaprezentowania swoich racji prezydent miał szerokie. Poniżej wybrane cytaty z orędzia i mój do nich komentarz.
…..czuję się zobowiązany zadać te pytania. Jaka jest naprawdę sytuacja gospodarcza? Rząd z mocy ustawy zasadniczej ponosi główną odpowiedzialność za politykę finansową i gospodarczą. Pytam zatem co rząd zamierza uczynić w obliczu kryzysu?
Pytanie o sytuację gospodarczą mnie rozczarowało najbardziej. Ministerstwo Finansów, NBP i GUS publikują niezliczone ilości informacji. Sam z nich korzystam i doprawdy trudno mi nie ukrywać zdziwienia, że prezydent deklaruje brak wiedzy o rzeczywistości. Biorąc wiec pod uwagę publikowane informacje, rząd nie jest w stanie ukryć czegokolwiek. Zresztą sam tekst orędzia przeczy pytaniu prezydenta, ponieważ jest z nim trochę ekonomicznych faktów. W mediach aż się roi od komentarzy i analiz makroekonomistów, z których da się wyczytać jaki jest stan gospodarki i projekcje na najbliższe lata. Rząd niejednokrotnie wyrażał swoje zdanie i skala oraz możliwości łagodzenia skutków kryzysu są w miarę możliwe do oszacowania. Podstawowy plan antykryzysowy został już przedstawiony pod koniec ubiegłego roku. Może się podobać lub nie. Z całą pewnością też jest dokumentem pokazującym jakie rząd ma podejście do gospodarki i pokazuje że możliwości łagodzenia skutków światowego kryzysu są mocno ograniczone. Przed nami korekta budżetu i tak naprawdę można powiedzieć, że druga część planu antykryzysowego będzie polegała na tym że rząd będzie musiał zwiększyć deficyt, ponieważ nie jest możliwe takie ograniczenie wydatków by utrzymać deficyt w planowanych ramach. To tylko kwestia wyboru priorytetów, ale i tu możliwości rządu są ograniczone. Tak naprawdę, kwestia by zapobiec gwałtownemu wzrostowi deficytu jest większym wyzwaniem i samym w sobie reakcją na kryzys niż sam pakiet antykryzysowy.
W orędziu prezydent zdaje się unikać przekazania dość oczywistej prawdy, że kryzys można złagodzić tylko w niewielkim stopniu. Wiele miesięcy temu zwracałem uwagę, że gospodarka rozwijała się bardzo szybko i nie jest to stan trwały i pożądany, bo wypacza makroekonomiczne relacje w większości tego typu przypadków. Nie pamiętam by w 2006, 2007 czy na początku 2008 prezydent zwracał uwagę Polakom, że jest kwestią czasu korekta tempa PKB i czas wzrostu powinien tez być okresem na akumulację i przygotowania się na gorsze czasy.
Spada bowiem liczba zamówień od odbiorców i dynamika sprzedaży, ……………..Połowa polskich przedsiębiorstw ogranicza planowane inwestycje lub produkcję, a coraz więcej firm ponosi straty.
Ekonomia to w pewnym stopniu nauka o emocjonalnych zachowaniach powiązanych ze sobą uczestników jednej wielkiej ekonomicznej układanki, którzy nie mają pełnej wiedzy o gospodarce pomimo iż wiedza ta dawana jest za darmo (publikowane statystyki) i z wielu względów przewidywanie zachowania całej tej układanki jest obarczone dużym błędem. Ci uczestnicy układanki to zbiór od gospodarstw domowych po potężne międzynarodowe korporacje. Prezydent postanowił oprzeć orędzie na artykułowaniu strachu, niepewności i przekonywaniu że tu nikt nad niczym nie panuje. Wiele z przedstawionych działań przedsiębiorców opiera się subiektywnych przesłankach. Nie oczekuje od prezydenta siania wiary w nadchodzący boom gospodarczy, ale oparcie orędzia na strachu i niepewności trochę prezydentowi nie przystoi. Może oczywiście prezydent przedstawić swój plan wyjścia z sytuacji i nie musi on być zbieżny z rządowym. Jednak tego w orędziu było akurat najmniej, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę wartość merytoryczną.
Pogarsza się sytuacja krajowego systemu bankowego. Paradoksalnie, to zagrożenie można też przekuć w sukces, odwracając tendencję malejącego udziału czynnika publicznego i kapitału krajowego w sektorze finansowym, a zwłaszcza bankowym. To może być dobry moment na aktywne i odważne działanie państwowego banku w celu znaczącego powiększenia jego udziału w rynku.
To jedna z największych ciekawostek orędzia. Prezydent wspomniał o bankach dość ogólnie i bez głębszej oceny ich stany. Co ciekawe nie wspomniał też o roli państwa czy NBP wobec banków. Miał tu duże pole do polemiki zarówno z rządem jak i środowiskiem bankowym. Prezydent skupił się tymczasem na patriotycznym spojrzeniu na sektor bankowy, czyli na powiększeniu udziału sektora publicznego. A ja mam wobec tego dylemat? Co ma zrobić rząd: wziąć dywidendę z PKO BP na działalność antykryzysową, zostawić z nadzieją na zwiększenie akcji kredytowej przez PKO BP czy kupić inny bank czyli wydać na zwiększenie udziału państwa w sektorze bankowym („czynnik publiczny”). Wynik netto PKO BP za 2008 to kwota rzędu 3 mld zł. Na dywidendę oczywiści nie pójdzie cały zysk. Załóżmy wiec więc ze mówimy o 1 mld zł. Potężne pieniądze. Jak widać nawet prezydent przedkłada coś ponad potrzebujących. Kupno innego banku, byłoby neutralne z punktu widzenia bieżących problemów gospodarki. Można więc powiedzieć, że propozycja prezydenta cechuje się niską efektywnością, szczególnie na zarzutów pod adresem rządu.
Trzeba przypomnieć, że jeszcze niedawno sytuacja budżetu państwa oraz finansów publicznych była dobra, uporządkowana i przejrzysta. Wzrost gospodarczy wyniósł w 2006 roku 6,2%, a w 2007 6,7%.
Prezydent bardzo często akcentuje różnice w sytuacji gospodarczej pomiędzy poprzednim a obecnym rządem. Wzrost gospodarczy nie jest rzeczą zależną w krótkim terminie od polityków. Poprzedni rząd miał nieprawdopodobnego dziejowego farta, trafiając w okres wyjątkowej koniunktury. Szkoda tylko ze niewiele zrobił na rzecz obniżenia i uelastycznienia wydatków budżetowych pod kątem reakcji na gwałtowny spadek tempa PKB.
Rząd głosił restrykcyjny kurs polityki ekonomicznej, akcentując, że zamierza zmniejszać deficyt budżetowy nawet kosztem tempa wzrostu. Ale dzisiaj widać, że ma poważny problem ze spełnieniem tego programu. A stygnąca gospodarka coraz słabiej zasila budżet państwa.
To jedna z niewielu myśli zawartych w orędziu o charakterze merytorycznego sporu. Zresztą biorąc pod uwagę całość orędzia nie jestem pewny czy za tą myślą stoją konkretne makroekomiczne poglądy. To jeden z fundamentalnych problemów w obliczu kryzysów. Wątpię czy warto ten wątek rozwijać, ponieważ prezydent deklaruje sporą orientację w prognozach, więc pewnie zauważył że nie ma chyba makroekonomisty który wierzyłby obecnie, że Polska ograniczy zaplanowany na ten rok deficyt. To że rząd unika tego tematu, nie ma tu znaczenia, bo realia są jednoznaczne. Był krótki okres kiedy przedstawiciele rządu wskazywali na wiarę w zmniejszenie deficytu, ale chyba sami w to nie wierzyli. Było to w czasie kiedy wiara w jak najszybsze przyjęcie euro była oficjalnym wyznaniem partii tworzących rząd. Prezydent dokonał tu pewnej manipulacji, gdyż tendencyjnie skupił się na deklaracjom rządu dawno już nieaktualnym. Tak naprawdę dyskusja powinna się toczyć wokół tematu jaki deficyt byłby optymalny w obecnych okolicznościach, a dokładniej mówiąc: jak uniknąć potężnego jego wzrostu.
W poczuciu odpowiedzialności za kraj, w obliczu pogarszającej się sytuacji, apeluję do rządu, …………….Żeby obserwował, co robi świat i nasi najbliżsi sojusznicy – kraje zachodnie, które dostatecznie długo funkcjonują w warunkach gospodarki rynkowej. One naprawdę mają większe doświadczenie w polityce przeciwdziałania kryzysom………. .Praktycznie wszystkie państwa zachodnioeuropejskie, a także USA i Japonia, bardzo aktywnie od wielu miesięcy usiłują ożywiać procesy rozwojowe poprzez stymulowanie popytu inwestycyjnego i konsumpcyjnego. Natomiast rząd polski postępuje odwrotnie. Taka polityka prowadzi do spowolnienia naszej gospodarki.
Z osoby o dużym dystansie do gospodarek państw rozwiniętych, prezydent przybrał postawę wielkiego zwolennika stosowanych tam rozwiązań. Zaskoczyła mnie deklaracja dla szacunku wobec doświadczeń tych krajów i wynikającej stąd wiedzy i rozwiązań. Czy prezydent akceptuje też postawę UE wobec naszych stoczni. Z wcześniejszych wypowiedzi odniosłem wrażenie, że nie. U nas tak silna recesja nie powinna wystąpić. Nie mamy takich problemów z bankami i nie wyobrażam sobie by Polska miała mieć deficyt budżetowy bliski 10% tylko z woli polityków. Proponowałbym tez prezydentowi przejrzeć te programy, bo wbrew pozorom bezpośredniego zasilania pieniędzmi jest tam niewiele.
Pod względem merytorycznym, orędzie niczego do dyskusji ekonomicznej nie wzniosło. To jedynie wydarzenie ze świata politycznego. Orędzie potwierdziło, że środowisko prezydenta nie będzie kreatorem ciekawej myśli makroekonomicznej ani wymagającym rywalem i przeciwwagą dla rządu. Diagnozy prezydenta naznaczone były sporą tendencyjnością. Tego typu akty polityczne ciekawią mnie raczej o tyle, o ile można z nich wyczytać jakie są poglądy ekonomiczne prezydenta. Prezydent w orędziu nie mógł zdecydować się, czy wie czy też nie, co się w dzieje w gospodarce. Szacunek do państw rozwiniętych tylko dlatego, że przeznaczają spore środki na pomoc gospodarce oraz akceptują duże deficyty budżetowe, budzi moje wątpliwości czy aby nie jest tylko krótkotrwały (szacunek) i nie jest przejawem chwilowego uniesienie emocjonalnego. Całkiem niedawno byłem informowany, że kryzys to właśnie konsekwencja błędnej polityki gospodarczej państw zachodnioeuropejskich i USA, z której w końcu powinny wyciągnąć wnioski. Przemycenie w orędziu myśli o wykorzystaniu kryzysu do zwiększeniu udziału kapitału krajowego a przede wszystkim czynnika publicznego w bankowości, traktuję raczej w kategoriach wpadki ideologicznej. Zależy oczywiście z której strony patrzeć. Wątek dotyczący bankowości wydaje się być wrzucony na siłę i tylko dla wyprowadzeniu wniosku o czynniku publicznych.