Pomysł ministra finansów i prezesa NBP na wymianę środków unijnych poprzez rynek, to przykład dobrego współdziałania dwóch najważniejszych instytucji. Oświadczenie wiceministra finansów ma wszelkie cechy interwencji walutowej i wyraźnego sygnału dla podmiotów gospodarczych (niekoniecznie tylko graczy z rynku finansowego) i na tym aspekcie chce się skupić. Oświadczenie jest efektem spotkaniu jego zwierzchnika z prezesem NBP, na którym dyskutowano o sytuacji gospodarczej.
Jeżeli patrzeć na oświadczenie jak na interwencję, to sama idea nie jest nowością. Nową jakością jest wysokość kwoty i deklaracja czasu trwania operacji. W roku bieżącym i przyszłym ma być to kwota ok. 17 mld euro. Z czego w tym roku wymieniono na rynku już 2,7 mld euro w I kw. Trzeba zaznaczyć, że podkreślono iż minister finansów może skorzystać (czyli nie musi) z wymiany za pośrednictwem rynku i że rynek nie będzie o tych operacjach informowany. Dokładniej, ….że rynek nie będzie informowany na bieżąco. Wg oświadczenia wiceministra finansów, oficjalne dane o operacjach za dany rok, będą podane w II kw roku kolejnego. Graczom rynkowym pozostaną więc domniemania i pilna obserwacja działań Banku Gospodarstwa Krajowego na rynku walutowym. Mamy więc do czynienia z mieszaniną interwencji ustnej i faktycznego działania na rynku. Oczywiście teoretycznie nie można mieć pewności, że dojdzie do sprzedaży poprzez rynek. Niemniej w oświadczeniu przyznano iż w I kw dokonano już takiej sprzedaży i to na niemałą kwotę (wyżej). Biorąc więc pod uwagę sytuację rynkową i makroekonomiczną oraz kwotę dotychczasowej wymiany, można z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że wspomniane 2,7 mld euro to nie koniec.
Już tylko w celach edukacyjnych warto podkreślić, co zresztą wynika z tekstu, że interweniujemy na rynku nie wykorzystując przy tym środków z zasobów zarządzanych przez NBP.
Zainteresowane skutecznością swego rodzaju interwencji są obydwie strony spotkania po którym wydano oświadczenie, a tak generalnie to my wszyscy.
Ministerstwo finansów nie jest zainteresowane zwiększającą się inflacją. Pompowanie dochodów budżetowych za pomocą inflacji ma krótkie nogi i w dłuższym terminie mogłoby to zagrozić wzrostowi gospodarczemu. Być może nie powinienem nawet o tym wspominać, ale zdarza się że co bardziej złośliwy komentator wydarzeń ekonomicznych posądza ministerstwo finansów przy okazji publikowania założeń dla budżetu na kolejny rok o tego typu działania. Oświadczenie wiceministra finansów powinno ostudzić tych którzy, mają ewentualnie ochotę na przerzucanie na odbiorców wzrost swoich kosztów
Z punktu widzenia banku centralnego mamy ciekawy mix instrumentów które mają powstrzymać ewentualnych dalszy wzrost inflacji.
RPP stanęła w obliczu dylematu co robić w obecnych okolicznościach. Z jednej strony wzrost inflacji powyżej celu, a z drugiej brak pewności co do siły i trwałości wzrostu gospodarczego. Oczywiście formalnie podstawowym wyzwaniem dla RPP jest inflacja i jej utrzymanie w granicach celu, czyli pomiędzy 1,5% a 3,5%. Przy czym nie oznacza to wcale, że pozostałe parametry makroekonomiczne (w tym tempo PKB) są Radzie obojętne. W ciągu ostatnich kilku lat różnica pomiędzy stopą interwencyjną a inflacją spadała do zera. Stąd dynamiczne podnoszenie stopy referencyjnej w krótkim terminie może być mało strawne dla podmiotów gospodarczych. Oczywiście jak zajdzie konieczność silnego podniesienia stopy referencyjnej to nie wątpię, że RPP to zrobi. Naturalnym sprzymierzeńcem w dążeniu do celu RPP może być złoty. Bywały już okresy kiedy to mocny złoty trzymał w ryzach inflację.
Sądzę że oświadczenie po spotkaniu ministra finansów i prezesa NBP nie było podyktowane tylko troską o inflację czy pomysłem na pewien mix walutowo-procentowy dla wygody RPP. Jest i druga strona medalu i kto wie czy aby nie najważniejsza. Niepewność co do zachowania graczy rynkowych w obliczu naszego deficytu finansów publicznych i problemy finansowe kilku innych krajów europejskich, rodzą ryzyko ucieczki inwestorów z naszego rynku i gry na osłabienie naszej waluty. Oświadczenie jest więc pokazaniem rynkowi jednej z broni z arsenału jakim dysponuje Polska.
I tu dochodzimy do pytania o skuteczność tej broni. Złoty utrzymuje się w paśmie poprawnej wyceny w rozumieniu sytuacji makroekonomicznej, ze skłonnością do trzymania się górnej granicy. Z punktu widzenia wsparcia RPP w jej walce z inflacją, oświadczenie wskazuje, że ministerstwo finansów i NBP będą broniły gospodarkę przed wzrostem inflacji w części w jakiej może się do tego przyczynić osłabienie złotego. Wymuszanie na rynku wzmocnienia złotego nie wchodzi w rachubę, ze względu na nieskuteczność takiej akcji. M.in. dlatego, że obecny poziom złotego należy uznać za poprawny czy pogarszanie się deficytów obrotów bieżących. O wzmocnieniu musi zdecydować rynek. Relacja deficytu obrotów bieżących do PKB szybko zbliża się do 4% i na tym poziomie się nie zatrzyma.
Z punktu widzenia obrony przed osłabieniem złotego, zaprezentowane w oświadczeniu działania to broń o ograniczonej skuteczności. Jej skuteczność zależy od poprawiania się naszej sytuacji makroekonomicznej i skuteczności w walce z deficytem finansów publicznych i zadłużeniem.