W ostatnich wywiadach w premierem powróciło pytanie o sens przekazywania środków w ramach 500+ rodzinom zamożniejszym. W wywiadzie przeprowadzonym przez Dorotę Gawryluk z Polsatu premier śmiało odpowiedział : Każdy, kto jest bogaty, kto ma dużo środków i sumienie, czy serce mu podpowiada, to nie bierze tych środków i znam takich ludzi bardzo, bardzo wielu. Podobnie, w pierwszych miesiącach funkcjonowania programu, wypowiadała się premier Szydło.
W rzeczywistości nie chodzi tu o sumienie, a o jeden z wielu błędów popełnionych przy wprowadzaniu 500+. Program 500+ powinien mieć kryterium dochodowe. Patrząc na rozkład dochodów w Polsce, śmiało można powiedzieć, że blisko jedna trzecia beneficjentów nie powinna dostać pieniędzy z 500+. Nas po prostu na takie bezmyślne rozdawnictwo nie stać.
Co ciekawe wśród polityków PiS funkcjonują dwa uzasadnienia braku kryterium dochodowego. Pierwsze, że to rzekomo kosztowne rozwiązanie (biurokracja). Drugie, że PiS świadomie zastosował brak zróżnicowania materialnego w przyznawaniu 500+, by nie różnicować dzieci. Żadne z tych uzasadnień nie da się obronić. Analizę dochodów i sytuacji materialnej stosujemy w szeregu różnych programów, w tym i w pomocy społecznej. Argument z równym startem jest nieprawdziwy, bo dzieci z rodzin zamożniejszych i tak ten start mają łatwiejszy.
Problemem dla PiS jest poważna strata wizerunkowa jaka wiązałaby się z przyznaniem się do błędu i wprowadzeniem kryterium dochodowego. Wcześniej czy później, któryś z kolejnych rządów, będzie musiał ten temat podjąć. Ktoś będzie musiał te monstrualne rozdawnictwo ukrócić.
Byłbym ostrożny w nadużywaniu pojęcia „sumienie” w ekonomii. Z kilku powodów. Gdyby zamożniejsze rodziny zrezygnowały z pobierania 500+, politycy PiS natychmiast użyliby zaoszczędzone środki na inne populistyczne cele. Nie widzę powody by to politykom PiS ułatwiać.
Mam świadomość, że w polskim społeczeństwie pojęcie jak na przykład ‘zamożny’, ‘dobrze zarabiający’, ‘bogaty’ jest dość subiektywnie postrzegane. Jak wskazują badania, znaczna część rodzin dobrze zarabiających wcale za takie się nie uważa. Wobec tego to właśnie decydenci (politycy!) muszą wskazać granicę powyżej której wsparcie nie powinno być udzielane.
Nie chcę twierdzić, że w relacjach ekonomicznych nie ma miejsca na mówienie o sumieniu. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że to nie najlepszy teren do tego. Rolą państwa jest trafne i dokładne określenie kto i ile płaci. To właśnie państwo powinno kierować się sumieniem w ustalania relacji finansowych obywatela z państwem. Obecnie państwo, wg aktualnej koncepcji sumienia, rozdaje nonszalancko pieniądze w ramach 500+ zamiast na przykład na służbę zdrowia, niepełnosprawnych itd. Podyskutujmy więc raczej o sumieniu premiera, bo to tu jest problem.