Inflacja w Polsce otarła się o 5% r/r. Zaczęły się spory o to co jest jej powodem, kto jest winien jej wzrostowi i czy tak wysoka inflacja jest niezbędnym ubocznym skutkiem walki z covid’owym spowolnieniem gospodarczym. Na celowniku znalazła się Rada Polityki Pieniężnej. Uwaga w naturalny sposób kieruje się w stronę RPP, ponieważ to na tej grupie ludzi spoczywa odpowiedzialność za trzymanie inflacji w ryzach. Wraz ze wzrostem inflacji kilkanaście miesięcy temu i utrzymywaniem się na relatywnie wysokim poziomie, ekonomiści i komentatorzy coraz częściej zwracali uwagę na pasywną postawę RPP oraz działania de facto pośrednio podwyższające inflację. W ostatnim czasie jakby częściej członkowie RPP czują potrzebę zaprezentowania swojej oceny makroekonomicznej rzeczywistości i zdają się uświadamiać, że przeważenie uwagi z inflacji na PKB i odbudowę gospodarki poszło nieco za daleko. Większość członków RPP stara się tkwić w uporze, że dotychczasowa polityka jest właściwa. I nawet jeśli teraz uważają ją za nieco błędną, to nie chcą się do tego przyznać. W przytaczanych przez media wypowiedziach pada szereg tłumaczeń przyczyn obecnej inflacji i polityki RPP, z którymi trudno się zgodzić. Większość członków RPP, na czele z prezesem NBP, usilnie sugeruje, że inflacja ma cechy podażowe, jest pochodną zmian cen administracyjnych (czynnik lokalny) lub światowych (czynnik zewnętrzny, np. ceny surowców do produkcji paliw) itp. Niestety w przypadku prezesa NBP nie obyło się bez politycznych akcentów, czyli podsuwania mediom wniosków wprost jak z przekazu obecnej koalicji rządzącej, czyli ceny zagospodarowania odpadów, polityka unijna dot. energetyki i górnictwa itd.
Niestety nie do końcu i niezupełnie tak to wygląda jak prezes NBP i część członków RPP próbują nam sprzedać. Warto przypomnieć, że cel inflacyjny w Polsce to 2,5% +/- 1 pp. W takim razie od kilkunastu miesięcy inflacja jest na ogół tuż pod linią wyznaczającą górny przedział wahań (3,5%) lub incydentalnie ją przekracza. Sugerowanie, że jak inflacja ma cechy podażowe, to RPP nie powinna podejmować żadnych działań jest niestosowne. Oczywiście powstrzymywanie presji inflacyjnej przy przewadze czynników podażowych i administracyjnych jest bardzo trudne i czasami mało skuteczne. Nie oznacza to jednak, że nie należy nic robić poza przeczekaniem. Analiza czynników inflacji wskazuje, że mamy do czynienia z dość szeroką presją inflacyjną niemal wszystkich głównych grup wchodzących w skład inflacyjnego koszyka, co w znacznym stopniu podważa tezę podkreślającą presję podażową. Jak już kilkakrotnie pisałem, na wzrost inflacji miało i ma wpływ szereg decyzji obecnego rządu, które weszły w życie w ostatnich kilku kwartałach. Swoje kilka groszy dołożył NBP nadmiernie angażując się w politykę rządu zmierzającą do ratowania gospodarki i przyspieszenia odbicia PKB. Nie chciałbym tu jednak wyliczać szczegółów, bo moim celem jest zwrócenie uwagi na coś innego. Opierając się na wypowiedziach przedstawicieli RPP (w tym A.Glapińskiego) nie dostrzeżemy, że z naszą inflacją coś jest nie tak. No, może nie tyle z inflacją, co może z polityką rządu i NBP/RPP.
Nałożenie wyników inflacji (wg metodologii Eurostatu; HICP) Polski na kraje Europy Zachodniej (głównie kraje UE) wskazuje, że nasza inflacja jest jednak dość nietypowa i ma silny związek z lokalną polityką. Niemal od początku 2020 r. odnotowujemy najwyższą inflację w UE lub jesteśmy w ścisłej czołówce. Oczywiście nie ma co porównywać się z Hiszpanią czy Austrią. Niestety porównania z krajami naszego regionu (kraje kiedyś zależne od ZSRR) wskazują, że nasza inflacja jest wyjątkowo wysoka, co przenosi uwagę na czynniki krajowe. Pozostałe kraje regionu również podlegają polityce energetycznej czy ‘śmieciowej’ wypracowanej w UE, a jednak tak wysokiej inflacji nie odnotowują. Zwracam na to uwagę, bo to przykre gdy członkowie RPP próbują dezinformować tłumacząc opinii publicznej powody tak wysokiej inflacji.
Oczywiście inflacja na obecnym poziomie nie jest jeszcze tragedią i przeważająca część ekonomistów ma świadomość, że utrzymanie inflacji w paśmie celu inflacyjnego schodzi na dalszy plan. Niemniej inflacja utrzymująca się w paśmie 3%-5% jest dokuczliwa dla gospodarstw domowych i przy przedłużaniu się, zaczyna wpływać na decyzji uczestników życia gospodarczego. Tak więc, jeżeli większość państw naszego regionu nie doświadcza tak wysokiej inflacji, to może i my nie musieliśmy.
To chyba jasne jest. Inflację napędza drukarka, którą drukują bohaterowie 21 wieku, czyli politycy. A oczywiście my za to będziemy płacić, przez dekady..
No może przez dekady to niekoniecznie, ale nałożenie się na siebie w krótkim okresie części czynników nakręcających inflację, to już niestety również efekt decyzji polityków. Cóż, demokracja ma i takie oblicza. Ktoś tych polityków wybrał.