Rezerwy dewizowe. Złoto prezesa.

Rezerwy dewizowe to nie jest temat, który porywa publiczność. Niemniej od kilku lat dzieje się tam coś ciekawego, wartego komentarza. Kilka lat temu zarząd NBP podjął decyzję o zwiększeniu udziału złota w rezerwach dewizowych. W 2018 r. przystąpiliśmy do zakupów złota. Zakupy odbywają się w zmiennym tempie i tak, po kilku latach, z poziomu ok. 103 ton dobiliśmy do niemal 400. Udział złota w rezerwach wzrósł z blisko 4% do ok.15% obecnie. Celem jest 20%. Wg warunków z sierpnia (ceny uncji itd.) oznaczałoby to jeszcze konieczność zakupu ok. 125 ton złota.

Fakt zakupu złota jest w mediach ekonomicznych odnotowywany, a statystyki dostępne na stronie NBP. Ale dyskusji wokół tego nie ma. Nie da się nie zauważyć, że NBP  i media tzw, prawicowe niezwykle pompują temat złota od kilku lat. Pozostałe media zdają się tematu nie dostrzegać. Podobnie zachowują się ekonomiści, którym daleko do sympatyzowania z obecnymi władzami NBP. W mediach prawicowych zakup złota jest kreowany jako przejaw bogactwa i potęgi Polski.  Nikt odbiorców tych treści nie informuje o wadach i zaletach decyzji NBP, ani o tym, że zakup złota to przede wszystkim decyzja o modyfikacji struktury rezerw dewizowych z lepszym lub gorszym uzasadnieniem, a nie zakup z jakichś wolnych i zaoszczędzonych na boku środków przez władze NBP. Bogactwo kraju mierzy się zupełnie inaczej, a szeroko rozumiana siła i bezpieczeństwo, zależą od mnóstwa czynników, wśród których złoto niekoniecznie jest na pierwszym miejscu. Na tempo przyrostu rezerw ogółem, NBP wpływ miało i ma raczej niewielki.

Czy obecne zakupy złota przez NBP są do zaakceptowania? W skrócie i w uproszczeniu: TAK. Ale rozwijając temat, warto zwrócić uwagę na wiele ALE. Wbrew pozorom złoto nie jest pozbawione szeregu ryzyk. Decyzja o jego zakupie w relatywnie dużym stopniu jest uznaniowa i nieco ekspercka. Złoto jest ratunkiem (podnosi wiarygodność) przy załamaniu ekonomicznym czy politycznym świata wokół nas. Pytanie tylko: o jakiej skali kryzysu mówimy i czego w przyszłości się obawiamy. Cena złota zaliczała spadki w przeszłości. Ryzyko cenowe podnosimy sami tym, że od kilku lat grupa banków centralnych (w tym NBP) nakręca popyt na złoto wraz z ceną zakupu. Wiara w złoto opiera się na roli jaką ten metal odgrywa do chwili obecnej (przemysłowa, społeczna i ekonomiczna) w świecie jaki znamy. A wcale nie jest powiedziane, że tak będzie po wieczne czasy.

Złoto, podobnie jak dewizy na rachunkach, też można stracić. Słusznie złoto rozlokowaliśmy w trzech miejscach (USA, W.Brytania i Polska). Niemniej konflikty zbrojne sprzed dekad pokazały, że złota można zostać pozbawionym. Nam się cudem w czasie WWII udało złoto uratować, ale były kraje, które tyle szczęścia nie miały.

Czy docelowe 20% złota w strukturze rezerw to dużo? Odpowiedź łatwa nie jest. Po przebrnięciu przez szereg statystyk i porównań z innymi krajami, można się podjąć obrony planowanego poziomu 20% i powiedzieć: to optymalny poziom. Niemniej, o ile strukturę walutową rezerw da się relatywnie łatwo wyznaczyć, to już udział w niej złota niekoniecznie. Oczywiści po to są fachowcy/eksperci by się tego podjąć, gdy brak prostych wzorów i NBP ma pełne do tego prawo.

Podsumowując. Milczenie części ekonomistów w temacie wzrostu udziału złota w rezerwach jest w pewnym stopniu zrozumiałe. To nie jest spór na szkoły ekonomiczne, wzory czy modele.  Natomiast zupełnie nie rozumiem medialnego show (i mam krytyczny stosunek) jaki wokół zakupów złota i sprowadzenia jego części do Polski, zrobiło środowisko NBP (w tym prezes) i media prawicowe. To już proste wykorzystywanie ludzkich odruchów, że złoto = bogactwo, potęga i przejaw ekonomicznego geniuszu tych, którzy złoto kupili i sprowadzili do Polski.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.