Mamy koniec lutego i znane są minutki po styczniowym posiedzeniu RPP i informacja z posiedzenia a dniach 24-25 II. Do tego dzisiaj przedstawiono najnowszy Raport o inflacji z bieżącego miesiąca. Warto więc przy tej okazji zwrócić uwagę jaki jest stan umysłów w RPP. Pominę fakty znane i prognozy, które w większości nie budzą wątpliwości wśród ekonomistów.
W minutkach widać, że musimy niestety porzucić wiarę, że przed poważniejszym spadkiem tempa PKB ochroni nas popyt gospodarstw domowych. Tego czynnika Rada nie mogła przewidzieć jeszcze kilka miesięcy temu (mam na myśli skalę zjawiska). Kwestia wpływu sektora państwowego na koniunkturę nie zajęła zbyt dużo czasu (sądząc z długości tekstu jaki temu poświęcono) i nie wywołała poważniejszych sporów. To jeden z głównych sporów w chwilach dekoniunktury, czyli rola państwa widziana przez pryzmat wydatków (w tym inwestycyjnych). Część członków RPP wyraziła niepokój, szczególnie o możliwe cięcia wydatków o charakterze inwestycyjnym. W kwestii udziału popytu generowanego przez sektor publiczny, bądź wspomaganego przez niego, Rada jest w wysoce dyskomfortowej sytuacji. Z jednej strony przy głębszym spadku tempa PKB, udział państwa w podtrzymywania strony popytowej bywa nie do przecenienia (pomijam problem skali i okoliczności), a z drugiej nie można rezygnować z walki o utrzymanie deficytu budżetowego z planowanych granicach. Inna rzecz, że zarządzanie wpływami i wydatkami budżetu jest poza zasięgiem RPP. To domena rządu. Temat budżetu zakończę już tylko refleksją, że zazwyczaj budżet (w tzw. „normalnych” czasach) jest wymieniany głównie w kontekście reformy finansów publicznych i jako czynnik który powinien być neutralny w procesie kreowania wzrostu gospodarczego w rozumieniu manipulowania przychodami i wydatkami. Jak widać jednak w chwilach kryzysu, ekonomiści łakomym okiem patrzą na wydatki państwa i doceniają ich rolę w ratowaniu gospodarki przed większą zapaścią.
Wpływ deprecjacji złotego na inflację wydaje mi się trochę niedoceniany przez Radę. Nie oczekiwałem oczywiście precyzyjnego wskazania skutków wpływu zmiana złotego na kształtowanie się inflacji, ale zarysowania podstawowych scenariuszy makroekonomicznych przy których złoty będzie przyczyniał się do wzrostu i tych kiedy będzie on neutralizowany przez inne zjawiska (np. przez spadek popytu). Tymczasem z treści minutek można odnieść wrażenie, że dyskusja o roli kursu ograniczyła się głównie do faktu iż może on przyczyniać się do wzrostu inflacji lub nie, i już.
Jednym z ciekawszych dla makroekonomistów fragmentów styczniowych minutek jest ten gdzie członkowie Rady (w tekście użyto określenia „większość”) zgadzają się, że wobec małego zagrożenia wzrostem inflacji, celem polityki pieniężne powinno być przeciwdziałanie nadmiernemu spadkowi PKB. Myśl pozornie oczywista, jednak w minionych latach bardzo często zarzucano RPP iż zapatrzona była w cel inflacyjny kosztem wzrostu gospodarczego. Osobiście jestem po stronie tych ekonomistów, dla których cel inflacyjny nie jest wprawdzie dogmatem, ale przejawem skupiania się na tych czynnikach dzięki którym stwarzane są podstawy do trwałego wzrostu gospodarczego. W rzeczywistości ani obecna, ani poprzednie Rady nie traciły nigdy z pola widzenia kwestii podtrzymania wzrostu gospodarczego, nawet jeśli niektóre z ich decyzji mogły to sugerować. Widać więc, że w aktach prawnych regulujących cel działania RPP, nie ma potrzeby podkreślania wspierania (wysokiego) wzrostu gospodarczego. Śmiało można polegać na rozsądku wybieranych do RPP ekonomistów.
Przedmiotem dyskusji były czynniki wpływające na osłabienie złotego i jego pespektywy. Zapis zaprezentowanych opinii wskazuje na podział wg znanego z mediów schematu: gołębie i jastrzębie. Moim zdaniem rację mają gołębie, wskazując że dysparytet stóp procentowych odgrywa obecnie minimalną rolę, a przyszłość złotego zależy przede wszystkim od perspektyw polskiej gospodarki. Większą rolę odgrywa psychologia rynku niż realia makroekonomiczne. Jastrzębie broniąc swojej mniejszej skłonności do cięcia stóp, skupiali się na psychologicznym wpływie tempa redukcji stopy referencyjnej na zachowanie rynku walutowego. Rynek dotychczasowe ciecia stóp ma rzekomo odbierać jako zapowiedź poważnej zapaści ekonomicznej. Jest w tym trochę racji, ale wpływ tego zjawiska oceniam jako niewielki. Zaniepokoił mnie zapis o wpływie głośnych ostatnio opcji na rynek złotego. Rada jedynie domniemywała istotnego wpływu rozliczania opcji na rynek. Oczekiwałem, że do końca stycznia Radzie będzie przedłożona dokładna informacja o zawartych transakcjach opcyjnych.
Minutki kończy zapis sporu o skalę ciecia stóp. Jesteśmy w wyjątkowym dla makroekonomistów okresie i zaprezentowana w minutkach znaczna rozpiętość w poglądach nie powinna dziwić. Ponadto dotychczasowe decyzje (wraz z decyzją z tego tygodnia) wskazują że Rada potrafi wypracować kompromis. Tradycyjnie w takich sytuacjach, jedni chcą ratować gospodarkę przed spadkiem, a drudzy skłaniają się ku mniej agresywnym cięciom by poczekać aż zaczną działać dotychczasowe cięcia stopy referencyjnej i by nie przyczyniać się do osłabienia złotego. Ci drudzy to oczywiście jastrzębie, którzy sądząc z ostatnie decyzji (spadek o 25 pkt. bazowych do 4%), zdaję się brać górę.
Decyzja lutowa jest o tyle ciekawa, że połowa ankietowanych ekonomistów wskazywała na obniżkę o 50 pkt. Tymczasem w styczniu RPP z trzech propozycji (cięcie o 25 pkt., o 50 pkt. i o 75 pkt.) wybrała najostrzejszą. Być może medialne dyskusje o wpływie dysparytetu stóp na złotego i projekcja wskaźników makroekonomicznych z Raportu o inflacji, zredukowały przejściowo grono gołębi. Nie bez wpływu była też informacja z ostatniego posiedzenia RPP (luty) o oczekiwaniu wzrostu inflacji przez kilka najbliższych miesięcy w wyniku wpływu cen kontrolowanych.
Z informacji po ostatnim posiedzeniu RPP mnie zainteresowały ostatnie zdania poświecone kursowi walutowemu i przyjęciu euro. RPP postanowiła przypomnieć w komunikacie, że NBP „może stosować instrumenty bezpośrednio wpływające na kurs złotego”, co oznacza wsparcie (na razie werbalne) działań rządu zmierzających do powstrzymania deprecjacji złotego. Rząd natomiast otrzymał jednoznaczny komunikat, że rozpoczęcie procesu dochodzenia do euro musi być poprzedzone uzyskaniem poparcia politycznego dla niezbędnych zmian w Konstytucji i innych aktach prawnych. Moim zdaniem rząd nie powinien lekceważyć tego sygnału.