Opublikowany przez NBP raport o bilansie płatniczym w pewnym sensie nie wnosi niczego nowego do obrazu bieżącej rzeczywistości. Eksport i import sprawiły miłą niespodzianką. W ujęciu rocznym eksport wzrósł o 9% a import na 7,8%. Można to połączyć oczywiście z dobrym wynikiem produkcji sprzedanej za wrzesień. Przypomnę tylko, że przemysł odpowiada za ok. 80% polskiego eksportu. Osłabienie złotego nie miało tu znaczenia, ponieważ we wrześniu złoty był na poziomach sprzed wakacji. W stosunku do średniego kursu z lipca złoty (koszyk) osłabił się o prawie 7%. W ujęciu rocznym złoty był realnie mocniejszy o niemal 15%. Eksport i import liczony w euro utrzymuje trend dynamiki w przedziale 15%-20%. To bardzo ładny wynik, biorąc pod uwagę że czasy nie są łatwe. Pozwala to również patrzeć z nadzieja na najbliższą przyszłość, czyli najbliższe kwartały na które przewidywane jest przejściowe zatrzymanie tempa wzrostu gospodarczego.
W prognozie dynamiki eksportu i importu na przyszły rok niewątpliwym problemem jest prawdopodobieństwo realizacji najnowszych prognoz gospodarczych przede wszystkim UE oraz konsekwencje dla nas. Szybkie ostatnio obniżanie prognoz dla Polski sugeruje, że znaczny udział w spowolnieniu będą miały: inwestycje i saldo wymiany handlowej. Prognozy, uaktualniane niemal co tydzień dla Polski, trącą pewną schematycznością w założeniach. Praktycznie jedynym okresem do jakiego można się odnieść jest początek bieżącej dekady kiedy w 2002 i 2003 tempo PKB w UE zbliżyło się do 1%. Był to również bardzo kiepski okres dla polskiej gospodarki, co zaważyło na tym iż przy niskiej dynamice obrotów handlowych, większe o 3%-5% tempo wykazywał eksport. Zwracam na to uwagę ponieważ trudno mi z obecnej perspektywy uwierzyć, że tempo wzrostu spadnie w Polsce w przyszłym roku aż do 1,5%, jak chce JP Morgan. W najgorszym przypadku dynamika naszego eksportu w przyszłym roku mogłaby się zbliżyć do zera w euro. Nie ma co ukrywać, ze ostatnie osłabienie złotego może się okazać bardzo pomocne dla eksporterów, pod warunkiem tylko że nie odpuszczą sobie walki z kosztami i wydajnością. Eksport (dynamika roczna) liczony w złotych przynajmniej w pierwszej połowie przyszłego roku może oscylować w okolicach 10%. Wątpię natomiast by gwałtownie miał narastać deficyt obrotów towarowych w obecnych okolicznościach. Przypomnę, że roczny deficyt obrotów w relacji do PKB rośnie bardzo powoli i od blisko trzech kwartałów zawiera się w przedziale 4%-4,5%.
Wynik rachunku bieżącego za wrzesień był wyjątkowo słaby. Rezultat to deficyt sięgający niemal 2 mld eur. Średni deficyt z września na podstawie ostatnich czterech lat to około 0,5 mld eur. Głównym winowajcą jest saldo transferów bieżących. W dwóch poprzednich latach we wrześniu średnie saldo wynosiło ok. 0,8 mld eur. Bieżący rezultat jest wyjątkowo niski. To efekt tego, iż większość płatności była realizowana w okresie letnim. Kolejny czynnik to wysokie saldo ujemne dochodów. O co najmniej 200 mln eur deficyt obrotów bieżących był przez to gorszy we wrześniu.
W relacji go PKB deficyt obrotów bieżących w tym roku utrzymuje się na poziomie nieco ponad 5% z minimalną tendencją rosnącą. Tu również wątpię by groziło na poważniejsze niebezpieczeństwo czyli wzrost deficytu do wartości poważniej i trwale przekraczających 6%. Niemniej należy zaznaczyć, że już obecny poziom deficytu do PKB jest stosunkowo duży.
W tym roku zwracałem uwagę, iż zwiększający się deficyt obrotów bieżących będzie jednym z czynników który przyczyni się do osłabienia złotego. Póki było dobrze, rynek walutowy lekceważył sygnały do korekty wyceny złotego. W ciągu dwóch ostatnich miesięcy rynek gwałtownie zmienił wycenę złotego. Bodźcem były inne czynniki, w tym głównie fatalny nastrój na międzynarodowym rynku finansowym. Jednak wycena złotego z okresu ostatnich dni października i pierwszej dekady listopada moim zdaniem całkiem nieźle odpowiadała wycenie fundamentalnej, istotnym elementem której deficyt obrotów bieżących. Wygląda na to iż rynek w najbliższych tygodniach a nawet dłużej może nie mieć ochoty na wzmocnienie złotego do poziomu równowagi (podałem w ostatnim wpisie o rynku finansowym), co pewnie bardzo cieszy eksporterów.