Słaby wynik produkcji sprzedanej za maj został w niektórych komentarzach odebrany jako jednoznaczny sygnał, że gospodarka zmniejsza tempo wzrostu. Wynik 2,3% realnego wzrostu rzeczywiście nie jest imponujący, ale też nie można oczekiwać że gospodarka będzie mknęła bezustannie. Wynik był o kilka procent mniejszy od oczekiwań, ale tu akurat będę ekonomistów usprawiedliwiał. W okresie kiedy gospodarka zaczyna zwalniać lub stabilizować dynamikę wzrostu, produkcja sprzedana przemysłu w ujęciu dynamiki rocznej, zaczyna zbliżać się do zera, a nawet krótkotrwale osiągać wartości ujemne. Wcale nie musi to oznaczać spadku produkcji w ujęciu nominalnym.
Wracając do prognoz, to prognozowanie wyniku z pojedynczego miesiąca jest często obarczone znacznym błędem. W prognozie majowej konsensus był bodaj na poziomie ok. 6,5%., a wiec wyraźnie poniżej faktycznego wyniku. Prognozy obejmowały przedział od 4,2% do 10,9%. W okresie zwalania gospodarki, dokładna prognoza jest utrudniona. Nazywanie więc przez portal Onet wyniku jako „fatalny”, to efekt nieporozumienia i nieznajomości zjawisk wpływających na produkcję sprzedaną przemysłu oraz udawania że zwalnianie tempa rozwoju jest zaskoczeniem. Wyniki rocznej dynamiki z dwóch poprzednich miesięcy (1% i 15,1%) na pewno nie pomogły w przygotowaniu prognoz. Zresztą generalnie kilka ostatnich miesięcy znacznie różniło końcówkę cyklu dynamiki produkcji sprzedanej od poprzednich. Pod pojęciem cyklu rozumiem interesujące zjawisko jakim jest wysoka amplituda wahań wskaźnika i jego spore podobieństwo do cykli wcześniejszych. Zwracałem kiedyś uwagę na fakt iż pełny cykl wskaźnika dynamiki produkcji sprzedanej trwa około trzy lata. Za cykl można przyjąć okres kiedy wskaźnik startuje od wartości zbliżonej do zera i zaczyna osiągać wartości dodatnie, nawet sięgając kilkunastu procent (bywało, że i 20%). Podobieństwo cykli oraz czasu ich trwania jest niezmiernie intrygujące i prowokuje wręcz do wiary w jakiś determinizm tkwiący poza światem makroekonomii. Nic z tych rzeczy, bo to właśnie jest efektem naturalnych zmian makroekonomicznych, w tym i konsekwencją cyklu koniunkturalnego.
Specyfiką cyklu koniunkturalnego w kraju i otoczeniu gospodarczym (zagranica) oraz zmian w jego dynamice (mowa o przyspieszeniu), jest to iż najszybciej reaguje produkcja sprzedana przemysłu. Oczywiście zachodzi tu i silny związek odwrotny. Przemysł reaguje często szybciej i na pewno gwałtowniej niż usługi rynkowe. W rzeczywistości więc, dynamiką produkcji nie sterują siły nadprzyrodzone. Z całą pewnością zaś, zmiany w produkcji sprzedanej mogą być pomocne przy ocenie cyklu koniunkturalnego, jego czasu trwania i gwałtowności zachodzących procesów.
Produkcja sprzedana nie jest jednak wskaźnikiem idealnym. Należy pamiętać iż przemysł daje jedynie dwadzieścia kilka procent wartości dodanej w kraju. Z rozumieniu przyczyniania się do wzrostu PKB, rola przemysłu w ostatnich kwartałach poważnie osłabła (poniżej 10%). W momencie takim jak obecnie, dla oceny siły koniunktury lepiej patrzeć na zmiany w sektorze usług. Niestety brak publikowanego co miesiąc wskaźnika o silnych walorach informacyjnych dla sektora usług, dodatkowo skupia uwagę na produkcji sprzedanej. Jest oczywiście sprzedaż detaliczna i hurtowa, ale ten wskaźnik (razem z naprawami) odpowiada tylko za kilkanaście procent wartości dodanej wytwarzanej przez sektory usług rynkowych. Swoją drogą, zmienność sprzedaży bywa silniejsza niż produkcji sprzedanej.
Na najnowsze wyniki produkcji sprzedanej warto więc spojrzeć z pewnego dystansu, by nie dać się niepotrzebnie nastraszyć tytułom w Internecie czy prasie jak wyżej wspomniany. Dynamika produkcji sprzedanej zaczęła spadać zgodnie z oczekiwaniami. Nie ukrywam, ze spodziewałem się dynamiki produkcji sprzedanej bliskiej zeru już w okresie zimowym, ale przyszło mi czekać aż do marca (1% rok do roku). Zwracam jednak uwagę, że nadal silny mamy eksport i usługi rynkowe, co wskazuje że koniunktura gospodarcza w kraju gwałtownie nie zwolni.
Ostatni „cykl” wskaźnika dynamiki produkcji sprzedanej jeszcze się nie skończył. Jego natura, pomimo graficznego podobieństwa, była inna od poprzednich. Start z poziomu zerowego (2005 r.) nie przypadał na okres dekoniunktury, a jedynie był w dużym stopniu efektem statystycznym z racji gwałtownego przyspieszenia gospodarczego w 2004 r. Końcówka jest mocno odmienna od poprzednich, co jest wyrazem dużej siły naszej gospodarki, dla której nawet mocny złoty nie stanowi poważnej bariery dla utrzymania wysokiej dynamiki eksportu.