Okres wyborów zmusza partie polityczne do określenia i spisania propozycji, które mają do zaoferowania obywatelom, w tym propozycji gospodarczych. Mamy tam wszystko. Od ogólnego zarysu moralnego dla 37 mln Polaków, po bardziej szczegółowe rozwiązania dla poszczególnych sektorów gospodarki. No, może szczegółów nie ma tam za dużo. Ale w tym akurat przypadku winni bardziej są obywatele, którzy na ogół szczegółów albo nie chcę bo nie mają ochoty czytać, albo zdecydowanie bardziej odpowiada im (nam) cukierkowato-przyjemna wizja gospodarki na najbliższe lata. Większość polityków, czy – ujmując węziej – parlamentarzystów, ma już własne dokonania zawodowe w sektorze prywatnym lub publicznym. Część piastowała wysokie funkcje w ministerstwach lub brała udział w pracach komisji parlamentarnych. Szkoda że tych ostatnich nie pokazują media a komentarz prawno-ekonomiczny ogranicza się tylko do tzw. fachowej prasy. Zabrzmi to więc może zaskakująco, ale większość polityków ma dość znaczne doświadczenie i wiedzę, niestety przed kamerą lub elektoratem zaczynają się zachowywać nieracjonalnie. Największe polskie partie miały już okazję rządzić i dość dobrze zdają sobie sprawę z ekonomicznych problemów. Dość dobrze są też znane obywatelom. Tak więc większość z nas nie miałaby problemów z prawidłowym ułożeniem partii wg klasyfikacji 1) od liberalnej po socjalną i 2) od propagującej wolność gospodarczą i odpowiedzialność za samego siebie po wciskanie państwa w każdą sferę życia.
Na stronach internetowych dość trudno znaleźć szczegółowe propozycje rozwiązań gospodarczych. Zamieszczane programy przedstawiają coś co bym nazwał podstawową koncepcją gospodarczą przeplataną elementami ideologicznymi. Rozkład problemów jest wypadkową tego z czego partie chciałyby być znane, odniesień do bieżących problemów ekonomiczno-społecznych (tych prawdziwych i wymyślonych), ale i kwestie gdzie partie skłonne są zaryzykować, czyli propagować propozycje nie cieszące się powszechnym uznaniem. Zdecydowana większą wiedzę o poglądach gospodarczych poszczególnych partii daje śledzenie dyskusji w mediach przy okazji pojawiających się propozycji czy problemów ekonomicznych. Zestawienie i porównanie programów partii byłoby dość trudne ze względu na to, iż każda z nich ustosunkowuje się w programach do różnych kwestii gospodarczych i w różnym stopniu. Przykładowo – jedni mówią jedynie ogólnie że podatki mają być prorodzinne, inni podają konkretne stawki i omawiają likwidacje lub powstanie głównych ulg. Skorzystam więc w swoim tekście z zestawienia propozycji programowych opublikowanego przez „Rzeczpospolita” (tekst z 28 września, opracowany na podstawie odpowiedzi nadesłanych do redakcji) i wyników przedwyborczego testu przeprowadzonego przez Business Centre Club (1 października. Niestety w drugim przypadku nie pojawił się przedstawiciel PiSu.
Zacznę od pytań przedstawionych przez „Rzeczpospolitą”. Na pytanie o uchwaloną niedawno „podwójną” ulgę na dzieci, wszyscy odpowiedzieli że pozostanie be zmian. Ten właśnie temat mocno mnie rozczarował w ostatnim czasie. Tak naprawdę żadna z dużych partii (PO,PiS, LiD) nie myślała pierwotnie o uldze aż tak dużej. Większość propozycji ulżenia Polakom szło w innym kierunku (np. stawki). Polityczne harce w Sejmie skończyły się koniecznością szukania 2-3 mld pln w przyszłym budżecie. Początkowo nie ukrywała rozczarowania pomysłem posłów min. Gilowska, ale na pytanie czy zaproponuje Prezydentowi odmowę podpisania ustawy, niestety nie powiedziała „tak, zaproponuję”. Jeszcze niecały miesiąc temu liczyła, że Senat odrzuci ulgę w takiej postaci. W ostatnich dniach już zupełnie zmieniła nastawienie do ulgi i uważa że uchwalonych ulg się nie odbiera bo to nieładnie. Ale nieładnie, to jest zmieniać poglądy.
Wszyscy chcą zmniejszać bariery dla rozwoju przedsiębiorczości. Na ogół na wymagany do tego czas pada odpowiedź „kilka miesięcy”, ale PO i Samoobrona podały odpowiednio: „kilka tygodni” i „natychmiast”. Wszystkie terminy są nierealne, ale dwa ostatnie już zupełnie. W lekturze programów uderzyła mnie jedna rzecz. Częste mówienie w mediach o przedsiębiorczości zaowocowało podjęciem tematu przez każdą partie w programach gospodarczych. Zaczęło to już przybierać formę karykaturalną, jak obietnice dla rolników czy innych grup zawodowych. Niemniej sam fakt podejmowania tematu przedsiębiorczość – nawet jeśli trochę nieszczerze – uważam za duży postęp.
Niestety w kwestii przywilejów społecznych (przywileje branżowe, emerytalne) niemal wszystkim zabrakło odwagi. Oprócz PO nikt nie chce ruszać przywilejów branżowych. Przynajmniej oficjalnie, bo nie raz niektóre partie już z tym problemem się stykały i wobec trudnej sytuacji budżetowej próbowano racjonalizować system (np. SLD kilka lat temu, ale ostatecznie zabrakło odwagi przed wyborami). W przypadku KRUS, duże partie widzą konieczność zmian, chociaż po dotychczasowych efektach trudno w to uwierzyć. Mniejsze partie (Samoobrona, PSL, Liga Prawicy Rzeczpospolitej) mają już mniej chęci albo w ogóle. Partie dość ostrożnie wypowiadają się o otwarciu rynku pracy dla obcokrajowców. W tym temacie na pełne otwarcie nie zdecyduje się nikt. Nie ukrywam zresztą, że i ja mam pewne wątpliwości co do całkowitego otwarcia rynku pracy i to bynajmniej nie z przyczyn patriotycznych. To w polskiej polityce nowy temat, przedstawiony przez przedsiębiorców zaskoczonych skalą koniecznych wzrostów wynagrodzeń i emigracji siły roboczej. Niemniej politycy muszą go odważnie podjąć, nawet jeżeli czasami będzie to wymagało powiedzenia kilku przykrych słów przedsiębiorcom. W ostatnim przypadku mam na myśli przypadki, kiedy opłacalność produkcji opiera się na wyjątkowo nisko opłacanej sile roboczej. Tu proponowałbym albo rezygnację z działalności, jeżeli nie ma możliwości redukcji innych kosztów albo inwestycje. Przypomniała mi się wypowiedź pewnego zagranicznego dewelopera działającego na rynku warszawskim. Nie mógł pojąć wzrostu wynagrodzeń. Oczekiwał wręcz działań państwa które by zmusiły robotników z innych regionów Polski do przeniesienia się do Warszawy (ciekawe czy ujął koszt wzrostu cen mieszkań w Warszawie, czy też oczekiwał że będą mieszkali w barakach). Problem był po stronie dewelopera, bo o ile wierzył we wzrost cen mieszkań, to nie przewidział wzrostu płac. Pisałem już kiedyś, że w czasie naszego boomu budowlanego w połowie lat 90-tych wynagrodzenia w budownictwie przejściowo też rosły o 10% rocznie.
Na pytanie jak zmniejszyć klin podatkowy, widać że politycy mają świadomość iż nie jest on wcale duży oraz że się do tego nie palą, ale w rywalizacji o elektorat, tak jak górnikom i stoczniowcom, gotowi są obiecać wiele. I wcale nie chcę tu dokuczać politykom, ale przedsiębiorcom którzy sprzyjający dla siebie klimat polityczny wykorzystują czasami do wystawiania mało realnych oczekiwań. PiS twierdzi że już obniżyła klin (składka rentowa), ale to było w rzeczywistości częściowa redukcja klina (w relacji do PKB) wobec wyjątkowego wzrostu wpływów podatkowych do budżetu w ostatnich latach. PO zadeklarowała obniżanie stopniowe i dość odważne co opisywałem 22 sierpnia 2007 r. W skrócie polegało to na tym, że zaczniemy mocno obniżać obciążenia przedsiębiorców a wywołany tym znaczny spadek dochodów budżetowych nadrobi wzrost gospodarczy i redukcje wydatków. Ciekawostka jest LiD, który nie ukrywa że nie należy oczekiwać poważnego obniżenie obciążeń i chciałby iść w stronę stabilizacji sytuacji przedsiębiorców i sytuacji gospodarczej. Jest to jakiś pogląd i dość dobrze oddaje podstawową linie programową partii, ale i trzeba przypomnieć że przedsiębiorcom obniżono podatek do 19%. Trudno natomiast zrozumieć PSL. Należy analizować ubezpieczenia społeczne w rozumieniu możliwości ich redukcji. To ciekawe, bo na pytanie o ZUS i KRUS, nie chciano żadnych zmian. Zresztą analiza programów partii dużych i małych wskazuje, że mniejsze mają większą skłonność do populizmu w programach, czy unikaniu odpowiedzi na trudne pytania. To już niestety nie tylko lęk o już i tak niski elektorat, ale i słabość merytoryczną partii. Lektura tez programowych na przykład najmłodszego dziecka polskiej polityki (Lig Prawicy Rzeczpospolitej) wskazuje, ze nowa koalicja w pospiechu nie potrafiła nawet sklecić sensownego programu nawet ja na partie o skłonnościach populistycznych.
Opis quizu przeprowadzonego przez BCC przedstawię w jednym z kolejnych tekstów jako uzupełnienie obecnego.
Na zakończenie trochę podokuczam politykom. Wyjazd dużej liczby Polaków na Zachód wywołał u polityków konieczność jakiejś reakcji. Nie wiem po co . Najpierw staraliśmy się stworzyć taką możliwość, a teraz nagle politycy czynią z tego nieszczęście. Przede wszystkim ludzie ci wyjechali do krajów gdzie jest im lepiej pod względem ekonomicznym, albo wierzą że będzie im lepiej. Wrócą jak będą chcieli, z pobudek rodzinnych czy kiedy już się „dorobią”. Ale na powrót ich wszystkim raczej bym nie liczył. Świat się zmienia i ewentualną tęsknotę za krajem i rodziną można zaspokajać telewizją, internetem lub tanimi liniami lotniczymi (lub….ściągnięciem krewnych do siebie). Kreowanie więc tego tematu przez np. PO czy LiD uważam, za kreowanie politycznych sporów. Jednym z efektów jest pomysł PO o taniej linii kredytowej dla powracających na założenie biznesu. A jak to się ma do równości gospodarczej i unikaniu płodzenia kolejnych aktów prawnych?
Szybkie dojście wydatków na służbę zdrowia do 6% PKB wciągu dwóch lat, to bardziej efekt rywalizacji partii niż oczekiwanie obywateli. Notabene będzie to opłacone z portfeli obywateli. Decyzja PiSu to efekt przebicia konkurencji ale i skutek zachowania opozycji w sporze o służbę zdrowia. Oczekiwania pracowników służby zdrowia (odsyłam do moich tekstów) były mocno przesadzone. W wyniku tego kilka innych grup zawodowych (np. nauczyciele) może się poczuć pokrzywdzone i upomnieć się o swoje.