Zaskoczyły mnie komentarze w niektórych mediach po zaakceptowaniu przez Sejm obniżki składki rentowej. Nagle wydźwięk medialny skutków cięcia radykalnie się pogorszył. W komentarzach ekonomistów pojawiły się obawy o wzrost popytu, który pociągnie wyżej inflację, co tylko przysporzy kłopotu Radzie Polityki Pieniężnej. Obok zarzutu czy wątpliwościach o charakterze makroekonomicznym, pojawiła się plotka że zgoda koalicjantów na obniżenie składki rentowej okupiona została prawdopodobnie akceptacją cięć w podatkach, co może prowadzić do kłopotów z realizacją budżetu.
Przypomnę swoje stanowisko. Biorąc pod uwagę koszty pracy w kosztach ogółem w Polsce, faktyczne rozmiary klina podatkowego/fiskalnego w porównaniu z krajami europejskimi i rozwiniętymi, alternatywne wykorzystanie tych środków w obecnej sytuacji makroekonomicznej oraz różnicę nominalną pomiędzy wynagrodzeniami w Polsce i Europie, problem cięcia kosztów pracy nie uważałem i nie uważam za priorytetowy. Obniżenie składki rentowej to zaledwie do 2% wynagrodzenia, a w skali kosztów ogółem uzyskana korzyść jest kilku- bądź kilkunastokrotnie mniejsza. A może obniżenie stawki VAT na paliwa (przy założeniu reformy prowadzącej do obniżenia podstawowej stawki VAT) przyniosłoby lepsze efekty. A może nie musielibyśmy się spieszyć z akcyzą na prąd. A może za te pieniądze można było szczodrzej wesprzeć fundusze wspierające mikroprzedsiębiorstwa. Jest cała masa obiektów infrastrukturalnych, gdzie państwo jest właścicielem i nie ma środków na konieczne inwestycje. Można tak bez końca.
Mimo tego doceniam ten ruch Minister Gilowskiej, przynajmniej od strony determinacji. Przyglądając się od kilku lat jak koszty pracy urosły do rangi narodowego problemu, zaczynam coraz bardziej „doceniać” rolę mediów, lobbujące środowiska przedsiębiorców i część ekonomistów którzy podążyli za trendem. Teraz nagle część ekonomistów zaczęła postrzegać obniżenia składki rentowej w znacznie szerszym kontekście makroekonomicznym. Pojawiły się pytania o skalę wywołanego tym deficytu w FUS na przykład w przyszłym roku, 9,5 mld pln czy 20 mld pln? W drugim przypadku, kto i z czego pokryje deficyt?
Oczywiście nie stało się nieszczęście. Po prostu wybrano kwestie, która w moim rankingu problemów jest na niższej pozycji. I tyle.
Przeczytałem w prasie kolejne doniesienia o dwóch już zespołach i efektach ich pracy (pakiety), zmierzających do ułatwienia życia przedsiębiorcom. Wciągnięty w politykę Roman Kluska z kilkudziesięciu ustaw, które chce zmienić dwie już przygotował. Moim zdaniem do ułatwienia życia przedsiębiorcom są urzędnicy, czyli Ministrowie wraz ze swoimi pracownikami. Z tego co wiem, to potrafią oni zdiagnozować stan obecny, oczekiwania organizacji zrzeszających przedsiębiorców oraz organizacji branżowych. Można bez większych problemów zestawić stan obecny z oczekiwaniami i podać zestawienia korzyści i wad. Ministrowie i rząd powinny coś zaproponować, a sejm ostatecznie zatwierdzić. Napisałem „zestawienia korzyści i wad”, bo często nawet między organizacjami współpracujących branż są sprzeczne pomysły. Bywają i w tym samym sektorze. Szczególnie pomiędzy organizacjami skupiającymi małe i, osobno, duże podmioty.
W wyścigu na reformatorskość, obydwie grupy (Szejnfelda i Kluski) szczycą się jednym okienkiem lub tego typu drugorzędnymi propozycjami. Wyścig na medialne efekty, doprowadził zespół Szejnfelda do propozycji niepłacenia składek przez trzy lata dla początkującego przedsiębiorcy. Zapytam bezpośrednio: jaki to ma sens? Rozumiem rok, ale jeżeli ktoś w drugim roku działalności nie potrafi opłacić składek, to moim zdaniem powinien się zastanowić nad sensem prowadzonej działalności. Dlaczego ja mam do tego dokładać?