Wydatki budżetowe wzrosną nominalnie w tym roku o 7,7%, a planowane (w warunkach porównywalnych) na 2007 r. o 7,4%. Po stronie wydatków dodatkowo pojawia się również kwota ponad 14 mld pln, stanowiąca tym razem wykorzystanie pieniędzy z UE. Kwota ta rozdysponowana jest na różne pozycje, co trochę utrudnia dokładniejszą analizę wydatków. Z dokładniejszą analizą wydatków jest pewien problem. Przyrost środków na finansowanie wydatków w 2007 r. pochodzi z trzech źródeł: ponadprzeciętne dochody historyczne (2006 r.), planowane dochody z tytułu utrzymania dobrej koniunktury i środki z UE. Tak rozumiane źródła dodatkowych pieniędzy to dobrze ponad 20 mld pln. Oceniać budżet i rząd byłoby najlepiej przy przeciętnym realnym (jak wyżej) wzroście dochodów. To byłby test odwagi i skłonności do zmiany Państwa jaką deklaruje Prawo i Sprawiedliwość oraz sprawdzian poglądów gospodarczych. Tymczasem dobra sytuacja budżetu (jak na nasze warunki) pozwoliła rządowi dać większe lub mniejsze środki niemal każdemu. I bardziej potrzebującym i mniej. Ocena jest tym trudniejsza, że niektórzy dostali też środki w UE (z puli 14 mld pln). Tak więc budżet nazywany przez Premiera „budżetem rozwoju”, to budżet rozdawania środków których obecna koalicja nie wypracowała. Długo się zastanawiałem, którą z zaprezentowanych w projekcie budżetu struktur wydatków pokazać i omówić (wg dokładnych pozycji/części, wg działów czy grup ekonomicznych), jednak w skutek powyższych uwarunkowań przytaczanie tych pozycji jest trochę bezcelowe. Odsyłam na stronę Ministerstwa Finansów i proponuję lekturę wg części (jest ich 86), a dopiero potem dwie pozostałe. Na pewno z perspektywy wydatków budżetowych nie jest to budżet taniego państwa (jedno z haseł wyborczych). Łącznie wydatki Kancelarii Premiera, Prezydenta, Sejmu i Senatu rosną nominalnie o blisko 9% (Kancelaria Premiera o 27% !). Ale już łączne wydatki na KRUS i ZUS (48 mld pln w 2007 r.) rosną realnie tylko o ok. 1%. Wzrosły nakłady na sadownictwo i bezpieczeństwo, ale subwencje ogólne dla jednostek samorządu terytorialnego wzrosły o 5,4%, czyli biorąc pod uwagę większy wzrost budżetu oznacza to minimalny realny spadek. Zamiast ciągnąć te porównania, wystarczą słowa szefowej Komisji Finansów Publicznych Aleksandry Natali-Świat z PiS. Budżet jest realizacją programu PiS Solidarne Państwo. Problem w tym, że tak rozumianej solidarności chyba nie będzie można powtarzać w kolejnych latach.
Chciałbym zwrócić uwagę na bardzo ważny wskaźnik wydatków zdeterminowanych. Wydatki zdeterminowane to te, które muszą być w zasadzie wypłacone bez względu na sytuację budżetu, a ich wielkość jest np. zdeterminowana wskaźnikami. Ich udział w strukturze wzrósł wprawdzie minimalnie (z 73% w 2006 r. do 73,1%), ale nominalny wzrost sięgnął 13,7%. To że część jest uzasadniona (np. składka do UE), wcale nie oznacza że nie można było dokonać zmian na rzecz uelastycznienia innych. Rząd wolał nie ryzykować jednak w tym roku. Mogłoby to grozić utratą poparcia. To istotna informacja, bo skoro zwiększamy redystrybucję Państwa, to warto było się zastanowić czy musi to oznaczać wzrost wydatków zdeterminowanych. Może to mieć poważne konsekwencje w przypadku spadku dochodów budżetowych.
Jedną z ciekawostek prognozy budżetu jest bardzo duża rezerwa celowa, formalnie przypisana różnym działom. Z 14,8 mld pln w 2006 r. rezerwa rośnie do 21,6 mld pln. Tu nie jestem pewny, czy jest to przejaw ostrożności w planowaniu, czy też pozostawianie sobie rezerw na wypadek wystąpienia konieczności zyskania życzliwości niektórych grup społecznych lub potencjalnych koalicjantów.
Marek Żeliński, październik 2006