W marcu zarówno eksport jak i import w ujęciu waluty krajowej, kolejny miesiąc z rzędu zwiększał dynamikę wzrostu. Tym razem import wzrósł o 17,1%, a eksport o 18,6%. Zwracam uwagę na walutę, ponieważ w walucie krajowej obroty handlu zagranicznego przeżyły pewną stagnację rok temu. W ujęciu EUR od końca 2003 r. dynamika eksportu jest stale powyżej 10%. Można więc śmiało powiedzieć że dobra passa eksportu trwa nadal.
Na bilans handlowy chyba zbyt często patrzymy przez pryzmat deficytu obrotów bieżących. Mam wrażenie, że w ostatnich miesiącach umknął nam fakt, który należałoby odtrąbić jako wielkie osiągniecie polskiej gospodarki. Polska ma nadwyżkę handlową z krajami UE oraz z krajami strefy EURo. Nadwyżka nie jest może zbyt wielka, ale bez względu na to czy się utrzyma czy nie, dobrze to świadczy o polskiej gospodarce. Oczywiście można trochę przekornie powiedzieć, że pewna część wzrostu eksportu na rynki dawnej UE (przed rozszerzeniem) wynika również z pełniejszego otwarcia tamtych gospodarek na polskie towary.
Niestety nadal mamy deficyt w obrotach handlowych ogółem. To już konsekwencja ujemnego salda handlowego z krajami Europy Śr-Wschodniej i krajami rozwijającymi się. Eksport do tych grup krajów rośnie szybciej niż do krajów tzw. rozwiniętych się (w tym kraje UE), ale import rośnie jeszcze szybciej.
Niestety na bilans obrotów bieżących składają się, oprócz wymiany dóbr, salda: usług, dochodów i transferów bieżących. O ile salda rozliczeń usług i transferów bieżących są dla nas korzystne, to saldo dochodów absolutnie nie. W ostateczności więc bilans obrotów bieżących po I kw bieżącego roku wyniósł -1,17 mld EUR i był o 12% gorszy niż rok wcześniej. W relacji do PKB jest to ok. -1,5%, ale – o czym już wcześniej uprzedzałem – najprawdopodobniej będzie się bardzo powoli pogarszał.
Dane gospodarcze za kwiecień opublikowane w maju chyba już ostatecznie rozwiały nadzieję rynków finansowych na ewentualna obniżkę stóp procentowych. Co gorsza, znaczny wzrost wskaźników cenowych postawił pewnie pytanie, czy aby RPP stóp za kilka miesięcy nie podniesie. Po publikacji danych o inflacji rentowności obligacji od razu podskoczyły do góry. Oceniając nastroje na rynku depozytów międzybankowym i obligacji, proponuje zwrócić uwagę na cenę depozytów 12 miesięcznych. Po przeliczeniu krzywej rentowności do roku, na depozyty np. 1 miesięczne widać, że w najbliższych 12 miesiącach rynek nie spodziewa się zmian stopy referencyjnej. W obecnej sytuacji makroekonomicznej próby wyliczania stopy referencyjnej w okresach powyżej roku chyba nie ma sensu, chociaż na podstawie krzywej rentowności z obligacji można tego dokonać. Dla zaspokojenia ciekawości podam, że wg rozkładu stóp obligacji można wnioskować iż rynek w tej chwili (tzn. na koniec maja) teoretycznie spodziewa się wzrostu stóp na koniec 2007 r. mniej więcej nawet do 4,5%. Te „mniej więcej” to kwestia przyjęcia pewnych założeń. Przede wszystkim trzeba oddzielić zmiany przewidywań na rynku obligacji od wahań wywołanych emocjami i śledzić je w dłuższym okresie. Ponadto jeżeli z wyliczenia na podstawie krzywej wyjdzie wynik np. 4,39%, to wiadomo że RPP nie zmienia stóp o 0,39%. Przy niskich stopach z jakimi mamy do czynienia od przełomu lat 2002/2003, RPP dokonuje zmian najczęściej o 0,25%. Na zakończenie pozostaje kwestia z jakich rentowności liczymy. Z „oferów” czy ze środka rynku. Ja najczęściej posługuję się środkiem (średnia z rentowności kupna i sprzedaży) rynku, co nie jest „czyste” metodologicznie.
Marek Żeliński, czerwiec 2006