W jednym z opracowań zapowiadałem spojrzenie na bieżący wzrost gospodarczy i jego czynniki przez pryzmat analizy Produktu Krajowego Brutto, która obejmie stronę popytu i podaży. O ile tych co dla nas wytwarzają dobra i usługi (podmioty i instytucje które zapewniają podaż w odpowiedzi na popyt) jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, to różnie to bywa ze stroną popytową. Tu już bardzo istotna jest zarówno struktura popytu jak i tempo zmian poszczególnych jego składników. Nie oznacza to bym lekceważył stronę podażową. Mam na myśli podział na wytwarzanie PKB. Proste porównanie z krajami gospodarczo bardziej rozwiniętymi wskazuje na drogę jaką musimy jeszcze przebyć by dojść do struktury wytwarzania PKB takiej jak w tychże krajach. Podstawowa różnica to wciąż jeszcze słabszy udział sektora usług. Zmiany struktury wytwarzania PKB nie dokonuje się decyzjami administracyjnymi, chociaż mają one pewien wpływ (raczej marginalny) na ten proces. W gospodarce przechodzącej transformację, której najtrudniejsze etapy mamy zresztą już za sobą, musi to niestety trwać trochę czasu. Można spojrzeć na ten problem z punktu widzenia wydatków gospodarstw domowych. W jednym z miesięcznych opracowań przy okazji omawiania zmian w koszyku inflacji zwracałam uwagę jak bardzo spadł udział wydatków na żywność w naszych portfelach na przestrzeni kilkunastu lat. To przede wszystkim efekt przejścia z gospodarki socjalistycznej do wolnorynkowej oraz realnego wzrostu wynagrodzeń. Ogromna konkurencja na rynku produkcji i przetwórstwa żywności oraz nasza skłonność do szukania jak najtańszych produktów żywnościowych, doprowadziła do spadku udziału rolnictwa w wytwarzaniu PKB. Zmniejszyliśmy również udział przemysłu w PKB. Uwolnione w ten sposób środki „poszły” właśnie na usługi. A jakie? A tu już mieści się wzrost wydatków wymuszonych i niewymuszonych. Wymuszone, to przykładowo urealnienie kosztów korzystania z mieszkania (ten proces niestety jeszcze się nie zakończył). Niewymuszony natomiast to wzrost wydatków na kulturę czy wypoczynek. Równocześnie znaczne zmiany popytowe dokonywały się po stronie podmiotów gospodarczych. To na przykład wzrost popytu na transport, usługi doradcze, i szereg innych. W przypadku podmiotów gospodarczych również należy wskazać dwa podstawowe źródła zmian: wydzielanie części działalności z podmiotu (np. transport) spowodowane rachunkiem ekonomicznym oraz popyt na nowe usługi (np. doradztwo gospodarcze).
Efekty powyższych procesów widać w poniższej tabeli, która obejmuje gospodarkę pogrupowaną w podstawowe działy. Tabela przedstawia wytworzoną wartość dodaną do PKB.
Przy omawianiu czynników wywołujących wzrost gospodarczy chciałbym zwrócić uwagę na strukturę popytu i na jej zmianę. W tym miejscu należy przypomnieć podstawowy wzór na PKB:
PKB = Spożycie + Akumulacja + Eksport – Import
Przy czym:
Spożycie = spożycie indywidualne + spożycie zbiorowe,
Akumulacja = nakłady brutto ma środki trwałe + przyrost rzeczowych środków obrotowych
Dla uzupełnienia powyższego wzoru podaje poniżej ilustracje, która przedstawia udział poszczególnych wartości w PKB w przypadku Polski. Liniami pogrubionymi zaznaczyłem dwa najistotniejsze elementy, których udział i dynamika zmian są najczęściej badane w celu określenia stanu zdrowia danej gospodarki i kierunku zmian w najbliższej przyszłości. W pewnym sensie można powiedzieć, że PKB ze strukturą jego wytwarzania i popytu, to gospodarka w pigułce. Zanim jednak przejdę do analizy bieżących zmian PKB, co jest w sumie celem tego opracowania, chciałbym poświęcić trochę uwagi strukturze przeznaczenia PKB.
Na podstawie badań gospodarek rozwiniętych (a badano m.in. całe dziesięciolecia gospodarki amerykańskiej) makroekonomiści określili poziom, który można określić jako racjonalny dla gospodarki. Przy czym przez „racjonalny” należy rozumieć właściwe proporcje pomiędzy konsumpcją, a nakładami inwestycyjnymi albo, inaczej mówiąc, odpowiedni ich udział w PKB. Dla gospodarek Europy Zachodniej udział prywatnej konsumpcji wyniósł 62%, a dla gospodarki USA – 63%. Pewien problem pojawia się przy udziale inwestycji. Dla krajów Europy Zachodniej jest to ok. 20%, a dla USA tylko 16%. Z tego mogłoby wynikać, że w USA mniej chętnie inwestują. To nie tak. Podając te wartości muszę zaznaczyć, że w przypadku USA oparłem się na wyliczeniach, które określają wartość inwestycji prywatnych do Produktu Narodowego Brutto. Nie są to więc kategorie idealnie tożsame jak w przypadku przytaczanych dla Polski. Biorąc pod uwagę obszar gospodarczy z którym jesteśmy najsilniej związani oraz do którego przystąpiliśmy w 2004 r., za punkt odniesienia powinniśmy raczej brać rezultaty badań dla krajów Europy Zachodniej.
Marek Żeliśnki, czerwiec 2006