Czwarty miesiąc z rzędu wskaźnik miesięczny PPI był stosunkowo wysoki. W porównaniu z czerwcem ceny sprzedanej produkcji przemysłowej wzrosły o 0,7%. „Stosunkowo wysoki” oznacza w tym wypadku, że wskaźniki miesięczne z czterech ostatnich miesięcy są większe o 0,5% od średniej przykładowo z lat 2003-2005. To właśnie dlatego wskaźnik roczny dynamiki cen wzrasta niepokojąco szybko. W lipcu osiągnął wartość 3,5%. Tempo wzrostu wskaźnika przypomina zimę 1997 r., jesień 1999 r. czy I połowę 2004 r. Jeszcze dwa lub trzy miesiące takiego tempa i wystarczy by RPP podniosła stopy już jesienią tego roku.
Warto spojrzeć, które z działów przemysłu pchają ceny w górę w bieżącym roku. Stały nacisk na wzrost cen wywołują sektory: paliwowy (PKD 23) i elektroenergetyczny (PKD 40). Dynamika roczna cen pierwszego z wymienionych utrzymywała się w przedziale od 14% do 20%. Drugiego zaś, pomiędzy 6% a 8%. Udział tych działów w produkcji przemysłu ogółem w bieżącym roku stanowi ok. 15%. Rosły ceny w działach wydobywczych (PKD od 11 do 14; 3% udziały w produkcji sprzedanej). To działy obejmujące m.in. wydobycie ropy, gazu ziemnego, a przede wszystkim rudy miedzi. W ostatnich kilku miesiącach dynamika roczna cen tej grupy przemysłu utrzymywała się w przedziale od 30% do 50%. Tak znaczny wzrost cen w działach wydobywczych to efekt wzrostu cen na światowych rynkach źródeł energii (ropa, gaz) oraz surowców (miedź).
W pierwszych miesiącach roku nie było to znacznym problemem, bo ceny większości pozostałych działów przemysłu w zasadzie nie rosły lub rosły bardzo słabo. W II kw bieżącego roku widać było zasadniczą zmianę. Przyspieszył wzrost w sektorach wydobywczych, szybko zaczęły wzrastać ceny w sektorze hutniczym (PKD 27), wzrosły ceny w sektorze chemicznym (PKD 24). Powoli przestaje działać hamująco na PPI sektor spożywczy. Ze swoim 17%-wym udziałem w produkcji przemysłowej osiągał na początku roku ujemną dynamikę roczną na poziomie –0,5%, a obecnie dynamika jest bliska 0%. Niekorzystne zmiany na rynku cen surowców rolniczych (skutki suszy), najprawdopodobniej będą miały swoje przeniesienie na ceny żywności. Nie upieram się, że należy oczekiwać poważnych wzrostów cen, ale z minimalna dodatnią dynamiką sektor spożywczy przestanie odgrywać rolę hamulcowego wzrostu PPI. Specyfiką sektora spożywczego jest to, że wzrost cen produktów rolniczych nie jest w pełni przenoszony na klientów. To zarówno kwestia wzrostu wydajności jak i oporu konsumentów przed wzrostami cen. Sektor produkcji żywności charakteryzuje się wprawdzie wysoką elastycznością popytu, ale dotyczy to tylko akceptowania większości wzrostu cen wywołanego wzrostem cen surowców (tzn. płodów rolnych), dlatego że wtedy ceny musza podnieść wszyscy producenci danego dobra. Pozostałą część wzrostu cen surowców, przetwórcy żywności muszą zrekompensować wzrostem wydajności lub zmniejszeniem marży. Fantastycznym przykładem przedstawionego problemu jest sektor przetwórstwa mięsa czy mleka.
W II kw dały się zauważyć ciekawe zmiany w sektorach elektronicznych (PKD 31, 32). W pierwszym, produkującym nawet bardziej na potrzeby podmiotów gospodarczych, dynamika roczna cen wzrosła z niemal 0% na 0,3% w czerwcu. Zmiany cen w drugim sugerują, że i tu dynamika może z niewielkiej ujemnej przejść w dodatnią. Te pozornie nieistotne zmiany potwierdzają wzrost popytu inwestycyjnego oraz popytu gospodarstw domowych.
W budownictwie wskaźnik miesięczny cen za lipiec wzrósł o 0,4%, a to dużo jak na ten miesiąc. Sytuacja jest podobna jak w przemyśle, ale wskaźnik roczny cen nie rośnie aż tak szybko (2,7% w lipcu wobec 2,3% w grudniu 2005 r.).
Produkcja sprzedana w lipcu w porównaniu z lipcem 2005 r. wzrosła realnie o 14,3%. Utrzymujemy więc silny wzrost gospodarczy, co tłumaczy dlaczego mamy do czynienia z niemal powszechną (krajowe i zagraniczne instytucje i osoby zajmujące się prognozą makroekonomiczną) korektą prognoz PKB w ostatnim czasie. Komisja Europejska podniosła prognozę PKB dla Polski na 2006 r. z 4,5% na 5,0%. W zależności od przyjętego sposobu analizy, wyniki z ostatnich miesięcy zdają się potwierdzać, że Polska weszła na ściekę bardzo silnego wzrostu gospodarczego. W jednym z poprzednich opracowań wspominałem o analizie opartej na odnoszeniu do kilku okresów wcześniejszych i stworzeniu na tej bazie rzeczywistego realnego tempa wzrostu produkcji. Pozwala to uniknąć wpływu trzyletnich cykli dynamiki rocznej produkcji, które poważnie utrudniają analizę koniunktury w przemyśle. Tak przeprowadzona analiza wskazuje, że przemysł próbuje osiągnąć trwałe tempo wzrostu w przedziale 13%-15%. Podobne wskazanie dla bieżącej dekady otrzymałem w krótkim okresie poprzedzającym wejście do UE (II kw 2004 r.). W kolejnym miesięcznym opracowaniu poświęcę trochę miejsca na wskazanie, które sektory przyczyniają się do wzrostu.
Dynamika produkcji budowlano-montażowej była dość niska, bo zaledwie 4,8%. Nie oznacza to absolutnie żadnego spowolnienia w budownictwie. Z interpretacją dynamiki w budownictwie trzeba być bardzo ostrożnym. Wskaźnik rocznej dynamiki ulega na tyle silnym wahaniom, że trzeba brać pod uwagę dłuższe okresy by wyznaczyć trend. Wadą wyznaczania trendu w oparciu o dłuższe okresy jest opóźnione dostrzeganie jego zmieny. W przypadku najnowszych wyników budownictwa z całą pewnością nie są one sygnałem zwolnienia tempa wzrostu. Uważam, że budownictwo utrzymuje wzrost w tempie z przedziału 6%-10%. Ponadto przyrównanie budownictwa do – przykładowo – produkcji przemysłowej, czy zastosowanie metody odnoszenia do lat wcześniejszych, wskazuje że z punktu widzenia udziału w gospodarce budownictwo ma sporo do nadrobienia. Przerwać to może jedynie drastyczne zwolnienie tempa rozwoju gospodarczego.
Marek Żeliński, wrzesień 2006 r.