Inflacja powolutku pnie się w górę. Wskaźnik roczny osiągnął w czerwcu 2,6%. W dalszym komentarzu tradycyjnie już dziele składniki inflacji na żywnościowe i nieżywnościowe. W czerwcu to obydwie grupy towarów i usług są odpowiedzialne za wzrost inflacji. No, może z przeważeniem koszyka nieżywnościowego. Miesięczny wskaźnik inflacji wyniósł 0,0%, co wbrew pozorom nie jest tak mało jak na tą porę roku. Inflacja roczna na poziomie 2,6% oznacza przekroczenie górnej granicy projekcji inflacji z kwietnia tego roku i osiągnięcie „górnych” prognozowanych przedziałów z najnowszej projekcji. Oznacza to więc, że RPP musi czujniej przyglądać się inflacji, a przede wszystkim czynnikom które do jej zwiększenia się przyczyniają.
Wskaźnik cen żywnościowych obniżył się w porównaniu z majem o 1%, co utrzymało roczny wskaźnik cen na poziomie 4,4%. Ceny żywności nadal więc mocną rosną, ale na szczęście nie przyspieszają (w kwietniu roczny wskaźnik sięgnął 4,6%). Niestety nie należy oczekiwać, by coś się zmieniło. Analizując udział w przyroście inflacji rocznej, od kilku miesięcy koszyk żywnościowy aż w ponad 40% przyczynia się do wzrostu. Z podstawowych grup żywności wyróżnianych w koszyku inflacji, większość produktów przekracza rocznym tempem wzrostu cen podstawowy wskaźnik inflacji. Pozostałe, jak np. nabiał i oleje i z tłuszczami, również szybko rosną. Ceny na rynku żywnościowym to wypadkowa zmian na rynku europejskim, produkcji/skupu w kraju oraz specyficznych warunków meteorologicznych w bieżącym roku. Skup zbóż jest o prawie 40% mniejszy niż w roku ubiegłym. Rynek europejski zgłasza większe zapotrzebowanie na przetwory mleczne, zmiana cyklu „świńskiego” uległa przejściowemu zamrożeniu przy rosnącym zainteresowaniu mięsem drobiowym. Roczny wskaźnik wzrostu cen warzyw już od kilkunastu miesięcy przekracza niemal bez przerwy 10%. Od dwóch, trzech miesięcy znowu notujemy znaczne wzrost cen owoców. Biorąc więc pod uwagę krajowy popyt, nie należy oczekiwać odwrócenia trendu zmian żywności przynajmniej do jesieni, początków zimy. W takim układzie nawet mechanizm wolnorynkowy nie jest w stanie uchronić nas od wzrostów cen. Jako ciekawostkę podam zmiany cen drobiu. Obecna sytuacja chyba lekko zaskoczyła drobiarzy. Skup dopiero zaczął przyspieszać w reakcji na ceny w skupie. W czerwcu cena drobiu w skupie była aż o 30% wyższa od ubiegłorocznej. Rynek (my, konsumenci) zaakceptowaliśmy wzrost w sklepach tylko o 20%. Zdrożał nawet nasz „chleb powszedni”. I to sporo, bo aż o 7% w porównaniu z cenami z ubiegłego roku.
Ceny koszyka towarów nieżywnościowych wzrósł w porównaniu z majem o 0,4%, czyli znacznie jak na tą porę roku. W efekcie roczny wskaźnik cen sięgnął 1,9%. Od paru miesięcy zwracam uwagę na ceny tej grupy towarów i usług, traktując je jako miernik wpływu popytu konsumpcyjnego na ceny. Pomijając już analizę każdej z grup z osobna, daje się zauważyć trwały wzrost cen tego składnika inflacji. Przyznać trzeba jednak, że następuje to niezwykle powoli. Tym razem chciałbym zwrócić uwagę na fakt iż oprócz grupy „odzież i obuwie”, ceny wszystkich pozostałych grup rosną (oczywiście bardzo powoli). O ile w ubiegłym roku część składników traciła tempo wzrostu lub odnotowywała pewną zmienność, to obecnie tendencja w poszczególnych grupach zdaje się utrwalać. Powodem tak wolnego wzrostu cen towarów i usług nieżywnościowych jest m.in. stała tendencja do wzrostu wartości złotego, który to proces w ostatnich 3-4 miesiącach się nasilił.
Miesięczny PPI wyniósł 0,6%, a roczny 1,8%. Tak więc tzw. „inflacja” w przemyśle uległa spowolnieniu w porównaniu z wcześniejszymi miesiącami (w I kw było ponad 3%). Wprawdzie kilka działów odnotowało znaczne miesięczne wzrosty (działy 16, 23 i 26), ale rekompensowały to niewielkie zmiany cen w pozostałych działach cenowych. Zatrzymam się na chwilę na dziale 26 (wg PKD) gdzie zlokalizowani są producenci materiałów budowlanych. W porównaniu z majem ceny w tym dziale wzrosły o 1,1%, co biorąc pod uwagę zmiany miesięczne cen w ciągu roku w ostatnich latach oznacza niestety, że na rynku materiałów budowlanych wciąż popyt przewyższa podaż. Nie będę się już rozdrabniał na każdy z działów, ale przypadku PPI zależność ze złotym jest jeszcze silniejsza (lepiej widoczna).
Nadal silnie rosną ceny w budownictwie. Podobnie jak w przypadku producentów trudno tu powiedzieć o zatrzymaniu wzrostu cen. Pozostaje jedynie wierzyć informacjom z rynku czy informacjom na przykład firmy Polskie Składy Budowlane o pierwszych sygnałach wyhamowywania wzrostów cen usług budowlanych i materiałów.
Pomijając więc rynek budowlany i sektory producentów materiałów budowlanych, trudno mówić o silnej presji cenowej. Niemniej ona istnieje (co wyżej wykazuje) i można mieć nadzieję że złoty gwałtownie lub długotrwale nie będzie się osłabiał, co pomoże nam panować nad procesami cenowymi w gospodarce.