„W wolnej Polsce płaca minimalna stała się oczkiem w głowie związków zawodowych” twierdzi autor. Nie jestem zwolennikiem wszystkich postulatów związkowych (o czym dalej), ale to zdanie autora można potraktować jako złośliwość wynikającą z niewiedzy na temat działalności związków zawodowych, z którą część liberalizujących ekonomistów wręcz się obnosi.
„Komu tak naprawdę potrzebne są regulacje dotyczące płacy minimalnej?”, pyta autor i sam sobie odpowiada że nie pracownikom, bo większość z nich zarabia więcej niż wynosi płaca minimalna. Czyli niechcąco sam sobie odpowiada na pytanie o faktyczny zasięg i ewentualne utrudnienie jakie rzekomo p.minimalna stanowi dla przedsiębiorców. Słuszna jest uwaga autora, że płaca minimalna może stanowić barierę dla osób wchodzących na rynek. „Jednak w rzeczywistości wysoka płaca minimalna……”, kontynuuje rozważania autor. Ano właśnie, czy płaca minimalna jest wysoka? Specjalnie wcześniej dostarczyłem szereg informacji jak: definicja płacy minimalnej, wartość nabywcza, minimum egzystencji czy nasze rozwiązania na tle europejskich. Powiedziałbym więc, że płaca minimalna w Polsce nie jest wysoka i z całą pewnością nie wystarcza na samodzielne utrzymanie się. Płaca minimalna nie jest narzędziem idealnym, ale należy też pamiętać że ma ona też chronić przed pracodawcami, którzy wykorzystują sytuację na rynku pracy (rynek pracodawcy) dla bezwzględnego zaniżania wynagrodzeń. Nie jest wielką tajemnicą (chociaż takie refleksje są bardzo niemodne), że jedną z przyczyn zaniżania wynagrodzeń (płace niemające nic wspólnego z kosztami utrzymania) była i częściowo jest świadomość przewagi na rynku popytu i podaży pracy. Szkoda że nikt do tej pory nie zaryzykował z mediach zanalizowania racjonalności proporcji konsumpcji i akumulacji wśród polskich przedsiębiorców. Z własnych doświadczeń i obserwacji wiem, że byłoby co opisać i nad czym się zadumać. Płaca minimalna to jedna z odpowiedzi na pytanie jak utrzymać w życiu ekonomiczno-społecznym jak największą liczbę ludzi i uchronić ich przed degradacją społeczną. To nie są teorie socjalistyczne. Wolnorynkowa myśl ekonomiczna również zauważyła zależność pomiędzy jak największą liczbą pracujących i otrzymujących wynagrodzenia na poziomie zapewniającym przetrwanie (dach nad głową i żywność) i rozwój (edukacja) a potencjałem rozwojowym gospodarki. Dodatkowo dotykamy tu problemu podziału dochodu pomiędzy poszczególne grupy społeczne, co jest tematem na obszerne opracowanie. Płace minimalną można i należy również rozpatrywać w tym kontekście.
Kończąc autor proponuje odważnie by zastanowić się nad zniesieniem tego socjalistycznego tworu (płacy minimalnej) i przyjęcie roli prekursora ruchu na rzecz likwidacji płacy minimalnej w UE. Śledząc wypowiedzi niektórych ekonomistów reprezentujących środowiska, które przed laty zachęcały Polaków do wejścia do UE, zauważam że teraz dopiero ujawniają że postrzegają UE jako twór ekonomicznie niedoskonały. Weszliśmy do klubu krajów o uwarunkowanym tradycją i ewolucją ekonomiczną modelu gospodarki i nam się wydaje, że dokonamy tam rewolucji. UE ma świadomość pewnego „przesocjalizowania”, ale biorąc pod uwagę uzasadnienie istnienia płacy minimalnej (bądź jakiejkolwiek formuły bronienia człowieka przed pauperyzacją) oraz nasze znaczenie w UE (w rozumieniu polityczno-ekonomicznym) to „podziwiam” odwagę autora w formułowaniu odważnych zadań. Daleko mi do kompleksu ubogiego krewnego i na pewno zachęcałbym polskie władze do stawiania śmiałych propozycji, ale bez przesady.
Na zakończenie przedstawię własne zdanie na zamieszanie wokół płacy minimalnej. Poziom płacy minimalnej (wysokość i odsetek nią objętych) jaki ukształtował się w latach 2000-2006 (ok. 35%) uważam za optymalny w krajowych warunkach. Przy tej wielkości objętych płacą minimalną jest blisko 5% pracujących. Do zaakceptowania może być maksymalnie 40%. Propozycje związkowców o płacy minimalnej na poziomie 50% czy nawet 60% są nie do zaakceptowania. W naszym przypadku z dużym prawdopodobieństwem okazałyby się zgubne dla krajowego rynku pracy. Opracowane swego czasu zalecenia ekspertów pracujących dla Rady Europy (60% średniej) są raczej pochodną teorii minimum socjalnego niż odpowiedzią na problemy rynku pracy. O ile wcześniejsze rządy utrzymywały płacę minimalną w Polsce na na ogół rozsądnym poziomie, to obecny rząd zbyt łatwo zgodził się na podwyższania limitu z obecnego (ujęcie procentowe do wynagrodzenia średniego) poziomu. Zgoda rządu na osiągnięcie 40% średniej w jeden roku (w 2008) w negocjacjach z „Solidarnością” była zbyt łatwa i obawiam się „polityczna”. Wprawdzie premier często chętnie mówi o gospodarce społecznej, ale wzrost gospodarczy i spadek bezrobocia sam to za niego załatwia, więc zgoda na osiągnięcie 40% w jeden rok to moim zdaniem błąd. Jako bardzo rozsądną przykładowo oceniam propozycję PKPP Lewiatan. Wzrost płacy minimalnej w porównaniu z 2007 r. o 6,3% z pewnym marginesem do ustępstw. Płacę minimalną na poziomie 35% średniej w ostatnich latach oceniam jako umiejętność osiągania kompromisu przez dojrzałych partnerów w procesie negocjacji co poprzednim rządom i partnerom społecznym wystawia dobra notę. Chyba lepiej byłoby zróżnicować regionalnie płacę minimalną i obniżać progi dla osób najmłodszych, czyli przyjąć rozwiązania stosowane już w UE. Warto na pewno na zakończenie przytoczyć myśl, która bardzo często przewija się w opracowaniach o płacy minimalnej, a która brzmi mniej więcej tak: można ustalić dowolnie wysoki poziom płacy minimalnej, ale nikt nie może zmusić przedsiębiorców do zatrudniania.