Przy okazji przedstawiania kondycji budżetu w VII tego roku, chciałbym zwrócić uwagę na nową jakość w naszej gospodarce. W ostatnich 2-3 latach zwiększyła się liczba osób i podmiotów płacących podatki (baza podatkowa) oraz zwiększyła się kwota odprowadzanych podatków. To zasadniczo zmienia sytuację budżetową Polski.
W ostatnich latach dało się zauważyć, że wielu ekonomistów w swoich ocenach zaczęło traktować relatywnie niski udział przepływów budżetowych w latach 2001-2004 jako poziom wyjściowy dla przyjmowanych teorii i ocen. Od udziału państwa w gospodarce, po dyskusje o klinie podatkowym. Sądzę, że wielu z nich będzie musiało zweryfikować swoje założenia.
[more]
Po dzisiejszej publikacji w mediach podsumowania przez MF wpływów podatkowych z PIT i CIT za 2006 r. i kolejnych spotach reklamowych partii rządzącej przypomniałem sobie, że warto na mojej stronie przypomnieć czytelnikom co tam w budżecie. A przez pryzmat budżetu Polska jawi się jako kraj mlekiem i miodem płynący. Sugerowanie przez PiS, że należy to kojarzyć z obecną ekipą rządową odbieram jako grubą nieprzyzwoitość, ale o tym kilkakrotnie już pisałem i na razie nie chce mi się do tego wracać.
Wynik budżetu w lipcu był wyśmienity. Nadwyżka tylko za sam lipiec wyniosła aż 4,3 mld pln. W efekcie po siedmiu miesiącach nadwyżka budżetu wyniosła 616 mln pln. W ujęciu rocznym, deficyt budżetowy zszedł poniżej 10 mld pln. Sytuacja budżetu jest tak korzystna, że możliwe jest zakończenie roku z takim wynikiem. Świetny wynik lipca zawdzięczamy głównie wpłacie NBP. NBP przekazał budżetowi blisko 2,5 mld pln, czyli o ponad 1 mld więcej niż rok temu. Drugim czynnik to wpływy z akcyzy. W poprzednich trzech latach w lipcu podatek ten dawał ok. 3,4 mld pln. Tym razem budżet dostał w prezencie dodatkowo ok. 800 mln więcej. A pozostałe czynniki, które od miesięcy poprawiają sytuację budżetu, podzielę na dwie grupy, które łączy jedno – koniunktura. Pierwszy to wpływy podatkowe z podatków. Wpływy z podatków pośrednich od kilku miesięcy utrzymują roczne tempo wzrostu ponad dwadzieścia procent. Wpływy z CIT ustępują podatkom pośrednim ledwie o kilka procent w tempie wzrostu. Tak dobra sytuacja to w znacznym stopniu efekt okresu zimowego w gospodarce, który był niezwykle korzystny. Taka fala wpływów jaka wlała się do budżetu w ostatnich miesiącach będzie nie do powtórzenia. ….Właśnie przypomniałem sobie, że już podobne proroctwo zapisałem w ubiegłym roku. Mam nadzieję, że czytelnicy mi wybaczą iż nie przewidziałem wyjątkowo ciepłem zimy. Na pocieszenie pozostaje mi myśl, iż ani w prognozach budżetowych ani instytucji niezależnych, nie oczekiwano takich wpływów. Drugi czynnik dobrej sytuacji budżetu to mniejsze od planowanych wydatki. Po siedmiu miesiącach tego roku, obsługa długu krajowego kosztowała nas 2 mld mniej. Dotacje dla funduszu emerytalno-rentowego i ZUS są w tym roku o łącznie o prawie 5 mld pln mniejsze niż przed rokiem.
Gdyby porównać wykonanie budżetu w tym roku do wykonania po siedmiu miesiącach roku ubiegłego, to niski deficyt jest pochodną w 57% wpływów większych od planowanych i w 43% mniejszych wydatków. W relacji do PKB deficyt roczny w lipcu spadł poniżej 1%. Ostatnio bardzo podobny rezultat mieliśmy na przełomie 1997/1998. Przypomnę, że w latach 2002 i 2003 deficyt budżetowy sięgał przejściowo aż 5%.
Chciałbym zwrócić uwagę na nową jakość w naszej gospodarce. W ostatnich 2-3 latach zwiększyła się liczba osób i podmiotów płacących podatki (baza podatkowa) oraz zwiększyła się kwota odprowadzanych podatków. To zasadniczo zmienia sytuację budżetową Polski oraz zmusi część ekonomistów do rewizji poglądów. Wysoki wskaźnik bezrobocia, jak sądzę przejściowy, to była nasza krajowa anomalia i ryzyko powrotu do blisko 20% oceniam jako mało prawdopodobne. Koniunktura, wejście do UE, powrót na rynek pracy dziesiątków tysięcy osób wraz ze wzrostem wynagrodzenia poprawia perspektywy przedsiębiorców. Silny wzrost dochodów budżetowych spowodował radykalny wzrost ich udziału w PKB. Od 2001 r. przez ponad cztery lata dochody budżetowe zawierały się w przedziale 17%-18%. Zaledwie w ciągu dwóch lat wartość ta wzrosła do 21%. Czyli poziomu z końca 1998 r. Oczywiście była to (spadek) m.in. konsekwencja reform podjętych od 1999 r., które skutkowały niemal skokowym spadkiem wpływów budżetowych. Niemniej w ostatnich latach dało się zauważyć, że wielu ekonomistów w swoich ocenach zaczęło traktować relatywnie niski udział przepływów budżetowych jako poziom wyjściowy dla przyjmowanych teorii i ocen. Od udziału państwa w gospodarce, po dyskusje o klinie podatkowym. Sądzę, że wielu z nich będzie musiało zweryfikować swoje założenia. Wcale to nie oznacza, że teraz wpływy już tylko będą rosły, a państwo zwiększało wpływ na gospodarkę poprzez decydowanie o kierunku przepływu coraz większych strumieni finansowych. Właśnie podane przez MF dane o wynikach poboru PIT i CIT są jednym z wielu bodźców, by podyskutować o roli państwa w gospodarce mierzonej skalą przepływów. Powracam do tego wątku, bo wciąż pamiętam raport o gospodarce przedstawiony przez Centrum im. A Smitha pod koniec 2005 r.*, gdzie autorzy dziwili się dlaczego udział finansów publicznych nie ulegał dalszemu spadkowi po 1999 r. Przepraszam, że przeskakuje z pojęcia finanse publiczne na budżet państwa, ale dla mnie wola polityczna osób wybranych w wyborach demokratycznych do piastowania władzy jest widoczna bardziej poprzez budżet państwa.
* opinię do raportu przedstawiłem na swojej stronie w marcu 2006 r.