Wybrane elementy podaży pieniądza w I 08

Dawno już nie pisałem o elementach podaży pieniądza, a pojawiło się parę ciekawostek. Pogorszeni e sytuacji na giełdzie spowodowało gwałtowny skok wartości depozytów zgromadzonych przez gospodarstwa domowe. W styczniu w porównaniu w grudniem wartość depozytów wzrosła nominalnie o 5,1%. W ciągu ostatnich dziesięciu lat to największy skok jaki miał miejsce w ciągu jednego miesiąca. Do tej pory jedynie na grudzień przypadały wzrosty o zbliżonej wartości, tzn. pomiędzy 4,3% a 4,7% w latach 1997, 1998 i 2007. Wyjątkowy przyrost depozytów możemy obserwować od listopada ubiegłego roku, ale mimo wszystko wartość osiągnięta w styczniu trudna była do przewidzenia przed końcem roku. Naturalnym tłumaczeniem jest wzrost zainteresowania lokatami bankowymi i instrumentami opartymi na nich wskutek spadku atrakcyjności giełdy jako miejsca lokowania oszczędności. Nie bez znaczenia jest stale poprawiana oferta. Ostatnim rynkowym hitem jest lokata w PKO BP z 6%, której niezbyt rzetelna reklama zwróciła uwagę KNF. I dobrze. Niemniej od kilku- kilkunastu tygodni, Polacy co i rusz natykają się na oferty lokat z oprocentowaniem od 5% do 6%. Tradycyjnie zachęcam do dokładnej lektury produktów i przypominam, że inflacja przekroczyła w styczniu już 4%. Wzrost oszczędności na rachunkach bankowych znacznie poprawił statystyczny wygląd tej pozycji. W II połowie ubiegłego roku roczna realna dynamika depozytów gosp. domowych oscylowała w przedziale od 5% do 7%. Tymczasem w styczniu wartość ta doszła do 10%.

Nie stawiam nawet pytanie o wyjątkowość stycznia w lokatach bankowych, bo każdy kto ma kontakt z mediami, wie że z giełdy wyciągano niemal w atmosferze paniki miliardy złotych. Wg Analiz Online, z rynku TFI inwestorzy wycofali ponad 11 mld zł z czego część (co najwyżej 30%) przeniesiono do banków i w inne bezpieczne dla wartości pieniądza miejsca, by tylko uciec jak najdalej od rynku akcji. W styczniu wartość depozytów gospodarstw domowych powiększyła się aż o 13,5 mld zł. Z tego przynajmniej 2/3, moim zdaniem, to dodatkowe pieniądze pochodzące głównie z giełdy i innych inwestycji obarczonych dużym ryzykiem. Dla banków te pieniądze to fantastyczny prezent na sfinansowanie przyrostu kredytów. Dodatkowa kwota niemal 9 mld zł, odpowiada przyrostowi akcji kredytowej dla przedsiębiorstw w ciągu jednego kwartału.

Tymczasem w przedsiębiorstwach sytuacja zupełnie inna. Wartość środków na kontach bankowych spadła w styczniu o 2,5% w porównaniu z grudniem. Ponieważ roku temu było niemal dokładnie odwrotnie, to roczna realna dynamika tychże środków z prawie 25% na początku ubiegłego roku, spadła do prawie 5%. Czy wobec tego dzieje się coś złego? Moim zdaniem absolutnie nie, z małą jednak uwagą. Już w ubiegłym roku zwracałem uwagę, że kończy się powoli etap rozwoju oparty polskich przedsiębiorstw oparty na własnych zasobach finansowych. Te, jak widać, są w coraz większym stopniu angażowane w procesie finansowania aktywów obrotowych. Bodaj w ostatniej analizie wyników finansowych przedsiębiorstw zwracałem też uwagę, że dość szybko przyrasta wartość zapasów i przedsiębiorstwa nie równoważą tego zobowiązaniami handlowymi. O ubiegłego roku, dla prowadzenia bieżącej działalności, podmioty angażują nagromadzone nadwyżki finansowe i chętniej sięgają po kredyty. Nie ma w tym jeszcze nic złego. Należy pamiętać, że to zgromadzone nadwyżki były dość duże. Inna rzecz jest w zapasami, ale powrócę do tego tematu po opublikowaniu wyników przedsiębiorstw za IV kw ubiegłego roku. Przyrost zapasów wskazywał, że część firm nieco przeszacowała swoje tempo rozwoju.

O akcji kredytowej można powiedzieć, że trwa w najlepsze. Już pod koniec ubiegłego roku roczne tempo wzrostu przestało przybierać na sile i dla przedsiębiorstw stabilizuje się na poziomie 22% (wartość po urealnieniu wskaźnikiem cenowym) a dla gosp. domowych – ok. 30%. Nie można wykluczyć, ze w tym drugim przypadku możemy obserwować lekki spadek dynamiki w najbliższych miesiącach. Wzrost zapotrzebowania na środki finansowe w przedsiębiorstwach, o którym wspomniałem wyżej na pewno zapewni pracę bankowcom na kilka kwartałów.

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Gospodarka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.