Kiedy porównuje się dynamikę produkcji w budownictwie i w przemyśle, to widać istotną różnicę w reakcji na zmianę w otoczeniu gospodarczym. Przemysł zareagował niemal natychmiast na spadek popytu. Jak na razie jest to reakcja głównie na ograniczenie eksportu. W pierwszych dwóch miesiącach bieżącego roku, produkcja w ujęciu rocznym spadła o wartość ok. 15%. Produkcja budowlano-montażowa obniża swoje tempo wzrostu, ale dzieje się to znacznie wolniej. Wynik za luty, to już tylko 1,9% YoY. Znacznie spokojniejsza reakcja budownictwa wynika z tego, że koniunktura w budownictwie uzależniona jest niemal w całości od popytu krajowego. Zwracam jednak uwagę, że to iż średnia dynamika YoY w okresie poł.2006 do poł. 2008 r. wynosiła od 21% (przy sporych wahaniach), nie oznacza iż obecne dane są zaskoczeniem. Kilka razy na swojej stronie zwracałem uwagę na zachowanie budownictwa w okresie od 1995 r. Świetną ilustracją jest wykres przedstawiający dynamika wartości dodanej, generowanej przez budownictwo w relacji do PKB. Trzeba przyznać, ze budownictwo wykazywało stosunkowo duże wahania, niemniej było to konsekwencją również zmian strukturalnych polskiej gospodarki, co dodatkowo utrudniało ustalenie skali budownictwa i jego struktury dla gospodarki takiej jak nasza.
Przedstawiony wykres wartości dodanej generowanej przez budownictwo na tle PKB, pozornie może się wydawać zbyt poważnym uproszczeniem. Trzeba jednak przyznać, że dość dokładnie wskazuje możliwości rozwojowe na tle takiej gospodarki jak nasza. W poprzednich wpisach o budownictwie (2007 i 2008 r.) wskazywałem jakie są maksymalne możliwości rozwojowe budownictwa w naszym kraju w obecnych warunkach. Obecny spadek tempa PKB przyczyni się jedynie tylko do gwałtowniejszej korekty, chociaż mam nadzieję że nie będzie takiego spadku jak w początku dekady, ale o tymdalej. Poziom jaki osiągnęło budownictwo w gospodarce już w II i III kwartale powinien przykuć uwagę zarządów przedsiębiorstw i spowodować przegotowanie na gorsze czasy. To co zaczęło się dziać na świecie od IV kw ub. roku niewątpliwie był zaskoczeniem co do skali, ale dla tych którzy się przygotowali wcześniej, korekta prognoz (w dół oczywiście) była mniej bolesna. Dotyczy to wszystkich segmentów budownictwa. Stąd też, na swojej stronie nigdy nie popadałem w panikarskie tony dotyczące budownictwa. Kiedy tak zmierzyć się z faktami, to rzeczywistość nie wydaje się tak dramatyczna. Dlatego też, śmieszą mnie apele przedstawicieli budownictwa do rządu o wsparcie finansowe i podpieranie na wszelkie sposoby popytu. Ja punkt ciężkości problemów budownictwa stawiam gdzie indziej. Obowiązkiem każdego podmiotu jest umiejętność zyskiwania w okresach koniunktury, ale i wyczucia momencie kiedy należy skierować uwagę na koszty i przygotowanie przedsiębiorstwa do stabilizacji lub nawet spadku przychodów. Teraz najgłośniejsi w mediach są ci właśnie, którzy tego zaniedbali.
Budownictwo można podzielić na trzy segmenty. Pierwszy to segment mieszkaniowy, który oparty jest na popycie gospodarstw domowych i w tej dekadzie stanowił od 14% do 20% prac budowlano-montażowych. Opieram się na statystyce GUSu, która nie obejmuje w pełni budownictwa jednorodzinnego. Ciekawostką jest to, że segment mieszkaniowy bardzo silnie wpływa na postrzeganie budownictwa ogółem przez Polaków mimo, iż jego udział w strukturze prac firm budowlanych jest relatywnie mały. Kolejny segment budownictwa, to budynki niemieszkalne (np. obiekty handlowe, usługowe, hale i magazyny). To od 31% do 37% prac budowlanych i tutaj również popyt generuje głównie sektor prywatny. Pozostała część budownictwa to obiekty inżynierii lądowej i wodnej (np. drogi mosty, obiekty sportowe, rurociągi itd.). Udział tego segmentu to od 44% do 55%. Tutaj bardzo silny udział w popycie na usługi budowlane ma państwo i jednostki samorządu terytorialnego. Sama tylko infrastruktura komunikacyjna (drogi, mosty, szlaki kolejowe) to w ostatnich latach nieco ponad połowa prac wykazywanych w tym segmencie, czyli co najmniej czwarta część budownictwa ogółem.
Ciąg dalszy tematu w jednym z kolejnych wpisów.