Ci którzy mają ochotę na stopę zwrotu z lokowanych oszczędności większą od bankowej, już od kilku miesięcy powinni być klientami funduszy inwestycyjnych lub samodzielnie inwestować w stworzony portfel spółek. Osoby które obserwują i interesują się giełdą w zasadzie nie potrzebują pomocy doradców inwestycyjnych. Trudno mi jednak zrozumieć ostrożność przedstawicieli TFI w ostatnich miesiącach. Mam świadomość, że namawianie potencjalnego klienta na fundusze akcyjne, który czerpię wiedzę o rynku finansowym tylko telewizji i gazet, nie jest łatwe. Niemniej z wypowiedziach przedstawicieli TFI w ostatnich miesiącach widać było ogromną ostrożność w sugerowaniu powrotu do funduszy akcyjnych i podobnych. Z jednej strony mają świadomość że od jesieni rynki akcji są na poziomach niezwykle niskich, a z drugiej moralna wpadka środowiska ludzi zawodowo związanych z rynkiem TFI w 2007 r. i utrata zaufania przez potencjalnych inwestorów, spowodowała ogromną ostrożność w sugerowaniu czegokolwiek.
Oczywiście, trzeba pamiętać że spora część gospodarstw domowych w swoich decyzjach inwestycyjnych cechuje się ogromną bezwładnością. Świetnie to widać po badaniach liczby klientów TFI, prowadzonych przez Analizy Online. W III kw 2006 kiedy to Polacy powinni już powoli stawać się ostrożniejsi i konsultować z kompetentnymi osobami to w jakie fundusze inwestować, liczba klientów minimalnie przekraczała 2 mln. Na koniec III kw 2007 liczba była aż o 1 mln klientów większa. Im silniej giełda przekraczała granice absurdu tym tempo napływu klientów się zwiększało. Liczba klientów zaczęła spadać dopiero od I kw 2008 r. i trwa do dzisiaj (a dokladnie do I kw 2009 r.) z kwartału na kwartał coraz mocniej. Podsumowując, środowisko finansistów cechuje się wbrew pozorom sporą bezwładnością decyzyjną, miotając się pomiędzy pazernością skierowaną na prowizje i lękiem przed klientami. Gdyby to się tak udało odwrócić….:-).
Wzrosty indeksów giełdowych z jakimi mamy do czynienia od marca do chwili obecnej, przywracają jak sądzę nadzieję w sens inwestowania w fundusze akcyjne. Indeksy czołowych giełd po sięgnięciu dna w okresie zimowym, od końca lutego wzrosły od dwudziestu do czterdziestu kilku procent. W dużym uproszczeniu są tego dwie przyczyny. Poprawił się klimat makroekonomiczny, przez co rozumiem znużenie rynków reagowaniem tylko na złe wiadomości oraz – w zależności od kraju – najświeższe dane makroekonomiczne i opierające się na nich prognozy pozwalają z duża dozą prawdopodobieństwa podać że „dno” (spadek PKB) jest już blisko a dalszej perspektywie powróci wzrost gospodarczy. Drugą przyczyną jest zmiana psychologicznego nastawienia rynków. Inwestorzy w końcu zdali sobie sprawę do jakich absurdalnych poziomów sprowadzili indeksy w zimie. To silnie emocjonalne podejście do rynku potwierdzają też obecne wzrosty. Jest to nie tyle prawidłowa wycena, co emocjonalny odruch. Rynek więc zbyt łatwo odreagował i należy się liczyć z dużym prawdopodobieństwem korekty, ale już nie do poziomów ze stycznia czy lutego. Niestety wyjście z recesji – w przypadku wielu krajów – nie odbywa się tak łatwo, co rynek będzie sobie musiał i tak uświadomić.
Wracam jednak do TFI. Kiedy się patrzy na tabele wyników (korzystam z danych udostępnianych przez firmę Analizy Online) w poszczególnych przedziałach czasowych (od końca maja wstecz) widać tragiczna przeszłość, ale i nową nadzieję. Wg danych za sześć miesięcy praktycznie wszystkie fundusze są na plusie. Mediana za ostatnie sześć miesięcy dla krajowych funduszy akcyjnych to 7,9%. Najsłabsze miały minimalną ujemną stopę (-2%), a najlepsze fundusze (Alianz i Aviva) miały wyniki w przedziale 20%-25%. Mediana za ostatnie trzy miesiące to aż 31%. Warto więc inwestować, prawda? Wyniki dla przedziałów czasowych obejmujących 12, 24 i 36 miesięcy obejmują okres od maja 2006 po maj 2008. Inwestorzy którzy nabyli jednostki funduszy akcji polskich trzy lata temu stracili przeciętnie czwartą część wkładu. Najgorzej czują się inwestorzy, którzy kupili jednostki funduszy krótko przed szczytem w 2007. Straty zawierają się w przedziale od 39% do 63%. Polecam jednak spojrzeć na najdłuższy przedział, czyli 120 miesięcy wstecz. Mediana dla tego okresu to wzrost wartości o 97%. Po zdyskontowaniu daje to ok. 7% rocznie. Można te wyniki interpretować na kilka sposobów. W tym okresie podobny rezultat dawała lokata bankowa i to bez nerwów oraz napięć jakie towarzyszą inwestorom giełdowym. Ale dodatni wynik jednak jest i jak tylko światowa i krajowa gospodarka wejdzie na ścieżkę wzrostu, stopa zwrotu powinna sięgnąć kilkunastu procent.
Przegląd wyników dla naszego rynku w poszczególnych przedziałach czasowych z całą pewnością potwierdza pozornie tylko prostą zasadą, że warto inwestować z głową. Dość popularna jest zasada systematycznego lokowania. Jeżeli ją sprowadzić tylko do funduszy akcyjnych i okresów kilku- kilkunastoletnich, to jej zasadność jest wątpliwa (wtedy polecałbym śledzić sytuację na giełdach i być na bieżąco z komentarzami analityków). Zaletą tej zasady jest uniezależnienie się od kaprysów rynku i nierzetelnych lub nieprzygotowanych doradców. Innym rozwiązaniem, które polecałbym tym którzy chcą trzymać się zasady wieloletniego i systematycznego inwestowania w fundusze, to wybieranie funduszy o zmiennej strukturze akcji i papierów dłużnych. Ich wyniki dla okresu 5 i 10 lat nie ustępują wynikom funduszy akcyjnych, a w niektórych przypadkach są lepsze. Teoretycznie najlepszym rozwiązaniem jest samodzielne dozowanie własnych środków w fundusze akcyjne. Pozwala to uniknąć „górek” giełdowych jak ta z 2007. Ci którzy kupili jednostki funduszy akcyjnych w połowie 2007 co najmniej kilka lat poczekają na dodatnią roczną stopę zwrotu.
Przystępując do tego artykułu chciałem zachęcić do lokowania w fundusze akcyjne i dlatego zwróciłem uwagę na wyniki funduszy za ostatnie pół roku. W ciągu najbliższych kilku kwartałów nawet zasad systematycznego lokowania w fundusze akcyjne przyniesie zadowalające wyniki w okresie 3 – 5 lat. W takim przypadku rozważania czy obecnie mamy lokalną górkę na giełdach czy nie, nie mają większego znaczenia dla laika.