Opublikowane w ostatnich dniach krajowe dane makroekonomiczne przyczyniły się do ogromnego optymizmu na giełdzie. Dane faktycznie są dobre, ale jak to zwykle bywa, warto opatrzyć je komentarzem.
Produkcja sprzedana przemysłu w ujęciu rok do roku, spadła tylko o 4,6%. Wprawdzie gazety sondujące wcześniej analityków bankowych wskazywały iż oczekiwano korzystniejszego wyniku, to moim zdaniem spadek o 4,6%, to dobry wynik. Można powiedzieć, że opinia do bieżących wyników makroekonomicznych to kwestia przyjętego punktu odniesienia. Jeszcze kilka miesięcy temu, spodziewano się recesji. Napływ pozytywnych informacji (tzn. nie tak złych jak się spodziewano) rozpoczął proces powolnej korekty prognoz makroekonomicznych na korzystniejsze i w ślad za tym poszło chyba oczekiwanie iż każde kolejne dane, będą ten korzystny obraz potwierdzać. To co możemy obecnie powiedzieć to to że powinniśmy uniknąć kryzysu w rozumieniu spadku PKB w ujęciu rocznym w 2009.
Spadek produkcji sprzedanej jest nieco głębszy niż spadek eksportu wyrażonego w złotych, co oznacza iż sprzedaż na rynku krajowym może dalej spadać. Dane o sprzedaży detalicznej i hurtowej nie pozostawiają wielu złudzeń. Łatwo nie będzie. Sądzę, że inwestorzy giełdowi niepotrzebnie interpretują najnowsze dane jako oznakę łatwego powrotu na ścieżkę wzrostu i próbują to na wyścigi zdyskontować.
Miłą niespodziankę sprawiły wyniki budownictwa (produkcja budowlano-montażowa). Skok wartości prac budowlanych w lipcu w ujęciu rok do roku o ponad 10% faktycznie robi wrażenie. Proponowałbym pewien dystans do tego wyniku. Nie będę już wnikał ile w tym efektu bazy, sezonowości, a ile wyjątkowych wydarzeń (prac budowlanych) przypadających na lipiec. Tym bardziej, że brak dokładnych informacji o tych ostatnich. Ponadto jednorazowe gwałtowne skoki wyników budownictwa w ujęciu wartości prac przypadających na danych miesiąc i w ujęciu rok do roku to stały element w analizie jego wyników. Stąd też nie ma co filozofować i lepiej skupić się na trendzie. Wyniki za lipiec pozwalają wierzyć, że nawet jeżeli w kolejnych miesiącach zobaczymy wartości ujemne, to spadki nie będą wielkie ani długotrwałe. Dla mnie najważniejszy wniosek wynikający z najnowszych danych budownictwa, to potwierdzenie iż nie nastąpiło załamanie produkcji budowlano-montażowej a jedynie korekta i tak zbyt wysokiego tempa wzrostu jeszcze rok temu. Nie chcę zapeszyć, ale wyniki budownictwa pozwalają również wierzyć iż unikniemy poważniejszego spadku tempa nakładów inwestycyjnych. Przypomnę, że nakłady na budynki i budowle w nakładach inwestycyjnych ogółem to niemal 40% w ubiegłym roku.
Na koniec dane na które zawsze czekam z dużym zainteresowaniem, czyli wyniki przedsiębiorstw niefinansowych. Przychody ze sprzedaży w II kw tego roku, realnie są mniejsze o 1,5%. Można w zasadzie powiedzieć, że przychody są niemal bez zmian. Niestety trzeba zauważyć, że roczne tempo przychodów systematycznie słabnie i na kilka kwartałów musimy zapomnieć o rocznych wzrostach na poziomie kilkunastu procent, z czym mieliśmy do czynienia w okresie od 2006 roku do połowy 2008.
Wyniki przedsiębiorstw obejmują, poza przemysłem, sektory usługowe. Po odjęciu przychodów z tytułu eksportu okazuje się, że sprzedaż dóbr i usług w kraju w ujęciu rok do roku, wzrosła nominalnie o nieco ponad 4%, co w ujęciu realnym daje wartość na poziomie zero procent. Kiedy weźmie się pod uwagę, że spadek produkcji przemysłowej był większy, to nasuwa się oczywisty wniosek, iż przed silniejszym spadkiem przychodów ratują nas usługi. To nic nowego. Przychody przemysłu charakteryzują się w swoich cyklach większą amplitudą wahań. W okresach spowolnienia, roczne tempo przychodów przemysłu obniża się szybciej niż usług, czyli inaczej mówiąc – usługi czynią okresy spowolnienia łagodniejszymi.