Dane opublikowane przez NBP w ostatnich tygodniach oraz informacja KNF o sytuacji banków w okresie styczeń-wrzesień pozwalają ocenić jak banki radzą sobie w okresie spowolnienia gospodarczego. Pierwsze spojrzenie skierowałem oczywiście na rachunek wyników. Pomimo kryzysu, bankom udało się utrzymać wynik na działalności bankowej na poziomie roku ubiegłego. Wiem, że to może bulwersować, bo oznacza bo nawet dla osoby pobieżnie znającej realia makroekonomiczne ostatnich 4-5 kwartałów może się to wydawać zaskakujące. Przypomnę, że na wynik na działalności bankowej składają się: odsetki, prowizje, wynik z udziałów i akcji, operacji finansowych i z pozycji wymiany. Wynik banków na działalności wyniósł 36,6 mld zł i był jedynie o 0,7% mniejszy od ubiegłorocznego. Po trzech kwartałach wynik z tytułu odsetek był o prawie 6% mniejszy od ubiegłorocznego. Kiedy spojrzy się na każdy kwartał odrębnie, to widać, że w najgorszy był II kw, kiedy to wynik z tytułu odsetek był aż o 11% mniejszy od wartości z II kw 2008. W III kw tego roku, wynik był już tylko o 4% mniejszy. Widać więc ze bankom, zabrało trochę czasu aby tak ukształtować poziom stóp depozytów i kredytów by zapewnić sobie wynik nie gorszy od ubiegłorocznego. Drugą pozycją z tzw. masowej bankowości w wyniku z działalności bankowej, jest wynik z tytułu prowizji. Niestety znajdują potwierdzenie doniesienia z mediów, że banki dla ratowania wyniku, podnosiły powoli prowizje. Dynamika roczna wyniku, pomimo kiepskich czasów została utrzymana. W każdym z kwartałów tego roku wynik z tytułu prowizji jest o kilka procent rocznie większy od analogicznego okresu roku 2008 r. Tu widać pewną przewagę sektora bankowego nad resztą gospodarki. O ile można zredukować bywanie, dajmy na to, w kinie to w zasadzie trudno wyciągnąć pieniądze z banku i trzymać je w skarpecie. Jeszcze gorzej mają przedsiębiorstwa, które muszą korzystać z usług bankowych. W takiej sytuacji bankom udało się uratować wynik na działalności bankowej, częściowo brutalnie przerzucając ciężar walki na ramiona klientów. Wydaje się to zaskakujące w dobie konkurencji. Trzeba niestety pamiętać, że ratowanie wyniku dotyczyło większości podmiotów sektora i w takim przypadku efekt konkurencyjności jest osłabiony. Po trzech kwartałach słabszy jest wynik z tytułu wymiany. To tylko efekt ujemnego wyniku z I kw tego roku, kiedy wynik z operacji wymiany był ujemny (-1,4 mld zł). W dwóch kolejnych kwartałach banki wróciły na swoje pozycje i w II i III kw udało im się nawet osiągnąć wyjątkowe rezultaty, czyli wyniki: 1,8 mld w II kw i 1,6 mld zł w III kw.
Dla ratowania wyników, starały się redukować też inne koszty, przy czym wielkiego pośpiechy przy tym nie było. Wg KNF, liczba oddziałów rosła jeszcze do II kw tego roku i marginalnie spadła dopiero w III kw. Rozwój pozostałych placówek zatrzymano już w początku I kw tego roku. Wg danych NBP, majątek trwały sektora wzrósł o 6% w analizowanym okresie. Do IV kw ubiegłego roku banki zwiększały zatrudnienie, przy czym należy zaznaczyć ze robiły to coraz wolniej. W przemyśle zatrudnienie zaczęto redukować już od III kwartału 2008 r, i do chwili obecnej spadło o ponad 7%. W sektorze bankowym szczyt zatrudnienie przypadł na IV kw, by rozpocząć powolną redukcję od początku roku. I kw zatrudnienie w bankowości spadło o 0,4%. W III kw zatrudnienie było już mniejsze o 2,6% w porównaniu z IV kw 2008 r. Należy jednak zwrócić uwagę, że w pozostałych usługach zatrudnienie rosło do końca I kw. by minimalnie spaść i ustabilizować się. Jak widać więc, są sektory bezpieczniejsze od bankowości.
Wynagrodzenie w sektorze bankowym wzrosło jedynie o 0,5% w okresie III kw 2009 – III kw 2008. Można powiedź iż to mało, skoro w przedsiębiorstwach średnie wynagrodzenie wzrosło nominalnie o 3,5% w tym okresie. Niemniej mówimy o zupełnie różnych poziomach. Średnie wynagrodzenie w przedsiębiorstwach to 3,3 tys. we wrześniu , a sektorze bankowym było o 2 tys. wyższe. Ostatecznie więc, koszty osobowe pozostały bez zmian w sektorze bankowym, ponieważ spadek zatrudnienia został praktycznie zrównoważony wzrostem wynagrodzenia.
Jeszcze gorzej jest z pozostałymi kosztami funkcjonowania banków. Po trzech kwartałach były wyższe o 8% w porównaniu z III kw 2008 r. Analiza każdego kwartału z osobna wskazuje jednak że od III kw tego roku nie udało się wdrożyć działań zmierzających do poważniejszej redukcji pozostałych kosztów. Pewne zmiany są dopiero widoczne w III kw. Za raportem KNFu, przypomnę że koszty działania banków „zjadły” 50,3% wyniku na działalności bankowej, co jest wynikiem gorszym niż roku temu (48,7%).
Po nawet dość ogólnej analizie wyników sektora bankowego rodzi się przykra refleksja, że biorąc pod uwagę atmosferę zagrożenia kryzysem, jaką bankowcy prezentowali w mediach na przełomie 2008 i 2009, odnosi się wrażenie że niezbyt chętnie szukali oszczędności na własnym podwórku.
Nieszczęściem dla wyników banków są od III kw 2008 rezerwy. W tym roku saldo rezerw wzrosło drastycznie i po trzech kwartałach wyniosło 8,2 mld zł, czyli było ponad trzy razy większe od ubiegłorocznego. W efekcie wynik brutto jest mniejszy od ubiegłorocznego po trzech kwartałach o 44%. Za rezerwy oberwało się bankom w omówieniu wyników sektora przez KNF. Udział należności zagrożonych rok temu wynosił 4,5%, a po III kw tego roku wzrósł do niemal 7%. KNF wskazuje na błędy w zarządzaniu ryzykiem w bankach. Moim zdaniem pewnym usprawiedliwieniem jest wyjątkowość sytuacji w jakiej bankom przyszło działań w ostatnich kilku kwartałach. Wzrost należności zagrożonych to zarówno wina kredytów dla przedsiębiorstw jak i dla gospodarstw domowych. Wartość kredytów zagrożonych w portfelu kredytów mieszkaniowych zwiększyła się z 1% do 1,4%, co dość dobrze świadczy o tym portfelu. Niestety ponad 9% z wartości kredytów konsumpcyjnych jest już zagrożonych. Z całą pewnością w tym punkcie można mówić o pewnej nonszalancji banków, za która przyjdzie im teraz zapłacić.