Kryzys nie odbił się na Polsce tak silnie jak się tego początkowo obawialiśmy. Przypomnę, ze w I kw 2009 najczarniejsze prognozy dla Polski zakładały spadek PKB o od -1% do prawie -2% w 2009. Spadek tempa wzrostu gospodarczego w pierwszej kolejności z dużą siłą uderza w działy przemysłowe gospodarki. Opierając się danych kwartalnych dotyczących sytuacji finansowej działów gospodarki, opieram się na porównaniu pierwszych trzech kwartałów z lat 2007, 2008 i 2009 r. Wyniki za IV kw 2009 opublikowane będą dopiero w marcu. Jeszcze w 2008 wzrost gospodarczy odczuwany był przez większość działów gospodarki. Przychody działów przetwórstwa przemysłowego wrosły nominalnie o 9,5%. Świadomie dokonuje zawężenia analizy z przemysłu do przetwórstwa przemysłowego, ponieważ działy niewchodzące w skład przetwórstwa jak górnictwo i wydobycie oraz szeroko rozumiane utilities, wypaczają często analizę. Sektory gospodarki wchodzące w skład tych działów działają na pograniczu komercjalizacji i urynkowienia przy dużym udziale państwa i przepisów regulujących zasady ustalania stawek za dostarczane usługi i dobra. Krótko mówiąc, przetwórstwo przemysłowe obejmuje działy gospodarki od 10 do 33 (wg PKD 2007), bez działów od 5 do 9 i od 35 do 39. Mówiąc inaczej, wykorzystując kryterium przychodów, przetwórstwo stanowi 78% przemysłu.
W 2008 przychody sektorów gospodarki wchodzących w skład przetwórstwa przemysłowego wzrosły o 9,5% nominalnie. I to był ostatni rok tak dobrych wyników. Część działów gospodarki już wtedy odczuwała spadek przychodów. Głównie były to działy od produkcji tekstyliów przez przetwórstwo drewna po poligrafie. Pierwsze dwie grupy sektorów odczuły konsekwencje silnego złotego ale i bariery popytu. Niestety pogorszenie koniunktury w pierwszej kolejności dotyka podmioty z sektorów przetwórstwa przemysłowego. W 2009 ponad połowa działów gospodarki należących do przetwórstwa, odnotowało spadek przychodów. W niektórych przypadkach dość radykalny. Działy opisywane przed chwilą, odnotowały spadek przychodów od dziesięciu do kilkunastu procent. Jedynie produkcja papieru i poligrafia odnotowały kilkuprocentowy wzrost przychodów w porównaniu z 2008. Wyjątkowo silny spadek odczuło hutnictwo, bo aż o 38%. Niewielkie spadki dotknęły producentów maszyn oraz sektor motoryzacyjny. Co ciekawe ten ostatni zaliczył spadek przychodów tylko o 7,3%, co przy problemach koncernów motoryzacyjnych można uznać za sukces. Kryzys światowej motoryzacji jak na razie w stosunkowo niewielkim stopniu odbił się krajowym sektorze, przynajmniej w rozumieniu przychodów ze sprzedaży, ponieważ motoryzacja była jednym z liderów zwolnień pracowników.
Przetwórstwo przemysłowe generuje dominującą część polskiego eksportu. Duży udział eksportu w przychodach rodzi ryzyko uzależnienia od popytu zagranicznego i zmian kursu złotego. Wg danych za 2008 r. udział eksportu w przychodach się przekraczał minimalnie 35%. Rekordzistami w udziale eksportu w przychodach są: motoryzacja, producenci mebli oraz sprzętu elektronicznego ( w tym RTV). W ich przypadku udział eksportu sięga od 55% do ponad 70%. Załamanie gospodarcze z jakim mieliśmy do czynie w Europie kilka kwartałów temu postawiło polskich producentów eksporterów przed nie lada wyzwaniem. Śmiało można powiedzieć, że kryzys gospodarczy nie uderzył w polskie przetwórstwo z taką siła jak się obawiano. Powodów jest kilka. Na pewno pomogło nam osłabienie złotego zwiększając wartość przychodów po przewalutowaniu na krajową walutę. Głębsza analiza wskazuje jednak, że tam gdzie mamy do czynienia z dużym zaawansowaniem technologicznym, kooperacją o znacznym zaawansowaniu technologicznym i lokowaniem na terenie Polski produkcji finalnej produktów wysoko przetworzonych, wpływ kryzysu był ograniczony. Osłabienie złotego działało tu wspomagająco lub co najwyżej na równi z czynnikiem kooperacyjnym i technologicznym. Dla osób analizujących wpływ waluty na sytuację ekonomiczną polskiej gospodarki (na tle dyskusji o wprowadzeniu euro), ostatnie dwa lata dwa lata mogą prowadzić do ciekawych wniosków.
Drugim czynnikiem o większym znaczeniu dla gospodarki, był utrzymujący się popyt wewnętrzny który pozwolił względnie łagodnie przetrwać czasy kryzysu. Mowa tu o popycie generowanym przez gospodarstwa domowe oraz sektor rządowy i samorządowy. Niestety jednym ze skutków jest wyjątkowo duży deficyt finansów publicznych. Stabilizująco na gospodarkę tradycyjnie działały działy usługowe gospodarki. Wzrost przychodów w 2008 wyniósł 15,3%, a rok później prawie 4%. Wahania popytu części usługowej gospodarki mają skłonność do mniejszej amplitudy niż przemysłu. Splot kilku pomyślnych czynników pozwolił nam ogłosić zakończenie kryzysu. Całe szczęście, że kryzys trwał relatywnie krótko i nie był tak głęboki dla gospodarki jak się obawiano. Gdyby się przedłużał mogłoby to grozić redukcją popytu po stronie gospodarstw domowych oraz przedsiębiorstw.
Przedłużający się kryzys mógł być szczególnie niebezpieczny dla inwestycji. Po 10% nominalnym wzroście inwestycji dokonanych przez działy przetwórstwa przemysłowego w 2008 r., w 2009 nakłady spadły o niemal taką sama wartość. Oznacza to jednak że poziom nakładów utrzymał się na poziomie 2008 roku, co wbrew pozorom nie jest wcale takim złym rezultatem. Niestety część usługowa gospodarki bardziej zredukowała swoje apetyty inwestycyjne. Ogółem nakłady spadły o 14% w porównaniu z 2008, w którym praktycznie nominalnie nie wzrastały. Na nasze szczęście dominujący w usługach handel, utrzymał nakłady na poziomie roku ubiegłego. Znacznie gorzej było w transporcie i gospodarce magazynowej czy informatyce i telekomunikacji. Tam spadek nakładów sięgał od 13% do prawie 20%.
Względnie łagodny sposób wychodzenia z kryzysu pozwolił utrzymać dość dobre wyniki finansowe. Na koniec III kw 2008 rentowność netto dla przedsiębiorstw wynosiła 4,7%. Rok później było to 3,2% po 2,8% w I kw 2009. Taka ścieżka wychodzenia z kryzysu dotyczyła zarówno przemysłu jak i usług. Uniknięcie poważniejszego spadku wyników zawdzięczamy m.in. stosunkowo szybkiej reakcji przedsiębiorstw na kryzys po stronie kosztów jednak bez objawów paniki. W wydaniu społecznym oznaczało to niestety wzrost bezrobocia. W przetwórstwie przemysłowym do końca 2009 zwolniono 9% zatrudnionych w porównaniu do szczytowego stanu z I poł. 2008 r. pozwoliło to osłabić spadek wydajności.
Na szczęście najgorsze na nami i możemy optymistycznie patrzeć w przyszłość. Nie oznacza to wcale, że przed nami dynamika 5% PKB i żadnych problemów. Powrót do tak szybkiej dynamiki PKB jeszcze daleko przed nami, ponadto – co warto przypomnieć – nie jest to wartość gwarantowana dla kraju takiego jak nasz. Jak na razie nie znamy konsekwencji wstrzymania/ograniczania pomocy publicznej na świecie i w Polsce. Mam na myśli bezpośrednie wsparcie finansowe dla wybranych działów gospodarki czy akceptacje dużych deficytów finansów publicznych (ta metoda dominowała w Polsce). Miernikiem optymizmu będą nakłady na inwestycje w IV kw 2009 i dwóch kolejnych. Z dużą doza prawdopodobieństwa, można oczekiwać że optymizm w inwestowaniu pojawi się szybciej niż w poprzednim cyklu gospodarczym, kiedy to przedsiębiorstwa kilka kwartałów czekały by upewnić się że wzrost gospodarczy nie jest niski i krótkotrwały.