Trzeba przyznać, że największe przedsiębiorstwa niemal nie odczuły słabej koniunktury w minionych kwartałach. To oczywiście uproszczony wniosek po wstępnej analizie wyników finansowych opublikowanych przez GUS za I kw 2010 r. W porównaniu z I kw 2009 .r przychody wzrosły o 1,9%. Biorąc pod uwagę, że mieliśmy ostrą zimę to rezultat ten należy uznać za godny szacunku. W zależności od przyjętego wskaźnika cenowego do urealnienia tempa przychodów, mogła by wyjść nawet i dynamika zbliżona do zera.
Nie ma co ukrywać, że pomógł nam w istotnym stopniu eksport. Eksport w złotych w I kw tego roku wzrósł o ponad 5% (wg statystyk NBP). W tym czasie złoty w relacji do euro z rekordowej wartości 4,9 w lutym ubiegłego roku wzmocnił się do 3,88 na koniec marca 2010 r. Eksport wyrażony w euro wzrósł o 19%. Zwracam na to uwagę, ponieważ w niełatwych czasach polskim przedsiębiorcom udaje się zwiększyć eksport. Wg moich szacunków, aż ok. 60% wzrostu przychodów przedsiębiorstw ogółem przypadło na eksport. Podobnie było w IV kw ubiegłego roku. Przychody z rynku polskiego były w I kw 2010 r. zbliżone do poziomu z I kw ubiegłego roku.
Warto przy tej okazji wspomnieć o rynku walutowym. O ile mam mieszane uczucia do poziomu na jakim dokonano w kwietniu interwencji walutowej, to z całą pewnością dla eksporterów zatrzymywanie spadku kursu złotego w przedziale 3,8-3,9 jest bardzo korzystne. Nie poruszałem tego tematu szerzej, ale kto wie czy NBP dokonując interwencji nie brał również pod uwagę podtrzymania korzystnej koniunktury gospodarczej. Osłabienie złotego w wyniku zamieszania związanego z Grecją jest, jakby to nieładnie nie brzmiało, również na rękę krajowym eksporterom. Nie ma jednak co liczyć na poziomy złotego z I kw ubiegłego roku. Tzn. incydentalnie może się i pojawią, ale ubiegłotygodniowe działania BGK na rynku walutowym wskazują, że NBP chciałoby też uniknąć grania przez rynek na osłabienie złotego. Nawet jednak, gdyby posunąć się do sugestii, że rząd wraz z NBP chcą utrzymać złotego do euro w przedziale 3,85 – 4,20, to są to wartości korzystne dla eksporterów.
Wynik na sprzedaży blisko 17 tys. podmiotów niefinansowych zatrudniających min. 50 osób wyniósł 21 mld zł i jest tylko 5% mniejszy od ubiegłorocznego. Zmiana formalnie niewielka, ale widać że nie co liczyć w najbliższym czasie na wiesza poprawę wyników. Z dwóch powodów. Po pierwsze obecne wyniki przedsiębiorstw należy uznać za dobre jak na obecne okoliczności makroekonomiczne. Po drugie roczna krocząca rentowność sprzedaży w I kw była na poziomie 5%. Przypomnę tylko, że w 2004 i w I poł 2007 wskaźnik ten na krótko przyjął wartości z przedziału od 5,5% do 6,0%. Wynik netto to 18,3 mld zł. jest to wynik aż o 87% lepszy od ubiegłorocznego. Niemniej przeszacowania jakie w ubiegłym roku odnoszono rachunek wyników, utrudniają porównanie. Pocieszające jest to, że wynik netto jest nominalnie zbliżony do wartości z I kwartałów 2008 i 2007, czyli: 20,4 mld zł i 19 mld zł. chciałbym jednak nieco ostudzić optymizm. W I kw tego roku saldo przychodów i kosztów na poziomie finansowym było dodatnie (niemal 0,4 mld zł). To rzadkość, szczególnie w I kw roku. Brak szczegółów w raporcie GUS, nie pozwala na głębszą analizę przyczyn tego zjawiska. Proponowałbym więc zachować ostrożność w ocenianiu rentowności sprzedaży brutto i netto po I kw. Roczna krocząca rentowność brutto i netto po I kw tego roku wyniosły odpowiednio: 5,7% i 4,7%. Przypomnę, że rok temu było to: 3,7% i 2,8%. Z jednej więc strony jesteśmy świadkami poprawy wyników finansowych w przedsiębiorstwach po okresie dekoniunktury, ale z drugiej – mamy do czynienia z efektem bazy po fatalnych wynikach I kw ubiegłego roku. To oraz przejściowo korzystne saldo przychodów i kosztów finansowych, każą z lekką ostrożnością patrzeć na wyniki finansowe przedsiębiorstw.
Absolutnie nie jest moim celem straszenie, bo nie ma czym. Staram się jedynie wskazać, czy też przestrzec, przed niepoprawnym optymizmem.
Z podanych przez GUS wskaźników warto zwrócić uwagę na wskaźniki płynności. Wskaźniki I i II stopnia, osiągnęły wartości dawno niespotykane, a w przypadku wskaźnika I stopnia, wartości w ogóle nie widziane (38,7). Przypomnę, że wskaźnik I stopnia to relacja środków pieniężnych i papierów wartościowych do zobowiązań krótkoterminowych. Wskaźnik II stopniu w liczniku uzupełniony jest o należności i roszczenia. Ostrożność w kredytowaniu gospodarki przez banki krajowe oraz wciąż niejednoznaczne perspektywy koniunktury gospodarczej, wyzwoliły w przedsiębiorstwach akcję mobilizowania płynnych środków dla utrzymania i poprawy płynności. Wskaźnik płynności I stopnia zwalnia swoje tempo wzrostu co pozwala wierzyć, że poszukiwanie płynności przed przedsiębiorstwa wobec zachowawczości banków, nie przybierze patologicznych rozmiarów.