W pierwszej chwili kiedy podano wyniki inflacji zacząłem się zastanawiać, w której z grup cenowych poza żywnością podskoczyły ceny. Tymczasem było bez fajerwerków. Głównym winowajcą jest żywność. W roku ubiegłym miesięczny wskaźnik wzrostu dla koszyka żywności wzrósł o 0,7%, co jest wartością dość niską jak na maj. W tym roku było to 1,3%. Być może to właśnie tutaj tkwi błąd prognoz. Wzrost wskaźnika cen żywności był w pierwszych czterech miesiącach (narastająco) był rekordowy i skalą przypominał II połowę lat 90-tych. Niestety proces wzrostu cen żywości nie chcę się zatrzymać. Przykładowo w przypadku cen skupu zbóż mamy ceny z przełomu 2007/2008, czyli kryzysu na rynku żywnościowym. Dość podobnie jest z cenami mleka w skupie. Dodatkowo tzw. kryzys ogórkowy na pewno nie pomógł. Ceny dóbr i usług nieżywnościowych wzrosły o 0,4%, czyli dość przeciętnie jak na ten miesiąc. Inaczej mówiąc inflacja jest pchana cena żywności, a pozostałe ceny bynajmniej nie pomagają inflacji spowolnić. Wyjątkowo spadły ceny usług teleinformatycznych (o 1,2% mm), ale wobec udziału 4,7% w koszyku inflacyjnym, nie miało to specjalnego znaczenia w ogólnym wyniku. Jeszcze tylko jako ciekawostkę można podać, że w 17% do wskaźnika miesięcznego inflacji przyczyniły się ceny odzieży i obuwia, których udział w koszyku wynosi 5,1%.
Przy analizie rocznych zmian cen poszczególnych grup koszyka, rozkład „winowajców” wygląda nieco inaczej. Oczywiście głównym winowajcą inflacji jest nadal żywność, ale dokładają się do tego koszty mieszkania i transportu.
Dla Rady Polityki Pieniężnej jest to sytuacja wysoce niekomfortowa, ponieważ rosną te grupy towarów na które RPP nie ma wpływu. Z drugiej strony stopa referencyjna w odniesieniu do inflacji jest na poziomie niemal zerowym. Niewiele może nam też pomóc złoty. Z punktu widzenia zwalczania inflacji, tendencja na wzmocnienie złotego byłaby RPP bardzo na rękę. Być może mści się teraz trochę, zwlekanie z podnoszeniem stopy referencyjnej. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że wzrost cen żywności zarówno co do skali jaki i okresu mógł jednak stanowić pewne zaskoczenie i z natury rzeczy nie był ujmowany w prognozach w takiej skali.
Z inflacją przy takiej strukturze jak obecnie trudno się walczy. Dość podobną sytuację mieliśmy w latach 2004 i 2008, z tym że wtedy perspektywy wzrostu (PKB) były korzystniejsze. M.in. z tego też powodu łatwiej było wtedy RPP podnosić stopy do poziomu przynajmniej dwa punkty procentowe powyżej inflacji. Teraz nie możemy sobie na to pozwolić. Tak więc RPP będzie musiała szukać kompromisu pomiędzy inflacją, która jest problemem obecnie, a wciąż niepewną ścieżką wzrostu PKB w dłuższym okresie. RPP nie powinna na pewno ulegać panice. Indeksy cen żywności mają to do siebie, że potrafią również gwałtownie spadać. Musimy wiec poczekać do zakończenia zbiorów, co nam pozwoli wytyczyć kierunek cen żywności (dokładniej: wskaźnika cenowego) na najbliższe miesiące.
Stopa referencyjna musi być dalej podnoszona. Prawdopodobnie RPP podniesie stopy w okresie do trzech miesięcy o 25 pkt. bazowych i będzie obserwować kierunek zmian inflacji. Jeżeli rozpocznie się trend spadkowy żywności, będzie się można zatrzymać na poziomie 4,75% i poczekać na kolejne informacje makroekonomiczne.