Przedwczorajsza aukcja odkupu bonów skarbowych przez ministerstwo finansów (MF) jest ciekawym wydarzeniem na rynku. Bardziej ze względu na inicjatywę, pomysł, niż skalę tego co uzyskano. Niemniej komentarze jakie wywołała wymagają reakcji, bo złośliwość komentatorów prasowych i profesora K.Rybińskiego (poranny wywiad w radio; „jedynka”; 20-tego) dalekie były od obiektywnego komentarza. Rozumiem, że można budować swój wizerunek na krytyce i antypatii wobec obecnego rządu, ale…. bez przesady. Dla mnie obiektywny komentarz, to tym przypadku zarysowanie tła, kontekstu, w jakim należy osadzić wspomniany przetarg odkupu.
MF przeprowadziło na początku tygodnia operację odkupu bonów skarbowych na kwotę 16,7 mld zł. Takie operacje MF przeprowadza od trzech lat, 3 lub 4 razy rocznie. Przypadają one na drugą połowę roku i niemal zawsze co najmniej jedna z aukcji odkupu przypada na okres listopad – grudzień. W 2010 i obecnym MF zorganizował odkup w grudniu. W 2010 były dwie aukcje grudniowe, w tym jedna w ostatnich dniach roku. Na aukcjach oferuje się skup od kilku do kilkunastu mld zł. Działania z 2011 r. przypominają scenariusz znany z 2010 r. Zainteresowanie jest 3 lub 4 razy mniejsze od puli do odkupu. To już niemal rytuał aukcji wynikający z tego, że MF nigdy nie skupuje bonów za wszelką cenę. Z całą pewnością więc, MF brało po uwagę że odkup będzie kilkakrotnie mniejszy. Inna rzecz, ze nie każdy ma interes by się bonów pozbywać. W efekcie skupione kwoty są dość małe, a raczej mikroskopijne, jak na skalę zadłużenia kraju.
Na stronach MF dostępne są dane z omawianej aukcji (oraz historycznych) jest więc pełna jawność. Można policzyć jaka była rentowność pierwotna tych bonów i po przyjęciu oferty MF. Po ofercie widać że MF nie ulegało panice i jeżeli jakaś instytucja (banki) chciała nadmiernie zarobić, licząc na nerwowość MF, to się pomyliła. Podobnie zresztą jak przy poprzednich aukcjach tego typu.
MF zmniejsza w ten sposób marginalnie wartość zadłużenia, a druga strona transakcji dostaje kasę na rachunek. Zwracam na to uwagę, bo w jednej z czołowych gazet wczoraj, pewien felietonista rozpędził się i nazwał tą operację kreatywną księgowością.
Wykupione bony (2,3 mld zł) to wartość rzędu 0,2% całości długu. Nie neguje znaczenia tej operacji dla zmniejszenia ryzyka dojścia zadłużenia do 55% PKB, ale też bym nie przesadzał. Z całą pewnością gdyby rząd miał poważne obawy, to ma kilka innych sposobów na poprawę relacji długu do PKB. Odkup 2,3 mld zł to na pewno nie najważniejszy ze sposobów, a tylko środek z arsenału.
Po drugie, tego typu operacje to jeden z wielu sposób zarządzania długiem i same w sobie nie powinny być niczym nadzwyczajnym. Rola bonów skarbowych w ostatnich latach została sprowadzona niemal do instrumentu wspierającego zarządzanie krótkoterminową płynnością MF.
To co powinno być przy tej okazji powiedziane to to że rząd dysponuje pewną nadwyżką (wolnymi środkami) wskutek m.in. istotnie mniejszego deficytu budżetowego niż planowany na 2011 r. To już wspomnianym komentatorom przez gardło (lub pióro) nie przeszło. Mając wybór: deficyt czy zadłużenie, też wybrałbym walkę o zmniejszenie zadłużenia.
Operacja nie jest jak sadzę zaskoczeniem, a przynajmniej nie powinna. Po drugie mamy dług na poziomie jakim mamy, więc naturalnym działaniem jest wykorzystanie wszelkich dostępnych środków nakierowanych na zmniejszenie długu wobec ryzyka spekulacji na złotym nakierowanej m.in. na podniesienie wartości długu w walutach zagranicznych na koniec roku.
Podsumowując, operacja MF ma kilka przyczyn i uzasadnień. Skłonny jestem przyjąć że głównym jest spadek zadłużenia. Nie widzę w tym niż zdrożnego, a nawet oczekiwałbym wsparcia dla tego typu operacji. Szczególnie w czasach kiedy i gracze na rykach walutowych nie zachowują się nazbyt racjonalnie. Nie ma się co więc dziwić, że NBP i MF używają broni, którą wykorzystują sporadycznie. NBP – interwencje walutowe, MF – wykup bonów.
W 2010 r. ostatnia operacja odkupu została przeprowadzona 27 grudnia, nie zdziwiłby się więc gdyby MF jeszcze raz w tym roku zaproponowało odkup bonów skarbowych.