Nagłośniona niedawno sprawa jednego ze SKOKów, który po śmierci klienta, stara się dochodzić zwrotu zaciągniętej przez niego pożyczki od prawnych spadkobierców, przypomina jeden z zaległych tematów w publicznej dyskusji. Mam na myśli relacje instytucja finansowa – klient. Rozkład informacji, wiedzy, ryzyka oraz konsekwencji nie jest niestety równoważny. Przykład przedstawiony przez Gazetę Wyborczą i część mediów internetowych, nie jest nowy. SKOK nie odpuszcza. Ściganie synów za długi ojca (05.05.2012). Szkoda, że autor publikacji nie zawarł kilku istotnych informacji, ale mimo tego podany przykład jest dobrze naświetla problem jaki chcę przedstawić. W tym przypadku, ojciec który wiele lat temu zerwał kontakty z żoną (rozwód w połowie w 1996 r.) i dziećmi, zaciągnął pożyczkę. Od 2004 r. alimenty na dzieci płacił Państwowy Fundusz Alimentacyjny, co wystarczająco charakteryzuje sytuację finansową pożyczkobiorcy. Wg SKOK, pożyczkę udzielono, ponieważ klient posiadał zaświadczenie o zatrudnieniu.
Sąd zabezpieczył interesy spadkobierców – zaznacza rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie Bogusław Zając. – Ponieważ w chwili śmierci dłużnika byli nieletni, sąd zdecydował o przyjęciu przez nich spadku z dobrodziejstwem inwentarza. Oznacza to, że mogą odpowiadać za długi ojca tylko do wartości odziedziczonego majątku. Jeśli nie ma tego majątku, to już zmartwienie wierzyciela. SKOK dostał postanowienie sądu. …. Jednak SKOK inaczej interpretuje postanowienie sądu: – To nie na wierzycielu spoczywa obowiązek dowiedzenia, że aktywa spadku są wyższe od długu. Przeciwnie – to w interesie spadkobiercy leży sporządzenie spisu inwentarza. Spis zaś stanowi podstawę ograniczenia odpowiedzialności za długi spadkowe. Do momentu powstania takowego, zgodnie z prawem, prowadzona jest egzekucja o całość roszczenia wynikającego z tytułu wykonawczego zgodnie z wnioskiem egzekucyjnym – argumentuje rzecznik Kasy Stefczyka.
Formalnie sąd zachował się poprawnie. Przynajmniej na tle możliwości obrony rodziny przed przyjęciem odpowiedzialności za spłatę pożyczki. Gorzej natomiast z wyliczeniem przez rodzinę stanu majątku po zmarłym, szczególnie jeżeli nie utrzymywali od lat kontaktu. Rodzina próbuje się bronić, ale obawia się przegranej w starciu z instytucją „wyposażoną” w prawników.
Nie jest moim zamiarem analiza prawna tego konkretnego przypadku. To natomiast dobry przykład do dalszych moich rozważań. W życiu, wśród bliższych czy dalszych znajomych zetknąłem się już z podobnymi przypadkami. Największym bodaj problemem jest brak świadomości prawnej obywateli i zebranie wiarygodnych informacji o sytuacji majątkowej zmarłego. Mam na myśli informacje o aktywach i zobowiązaniach. Decyzję o przyjętej opcji przyjęcia spadku i zakresu odpowiedzialności za ewentualne długi, łatwiej na pewno podejmować kiedy ma się pełną wiedzę. Wiedzę zarówno finansową (aktywa i zobowiązania) oraz prawną. W ostatnim przypadku mam na myśli świadomość scenariuszy jaką mogą się zrealizować w oparciu o obowiązujące prawo.
Nie zamierzam bynajmniej twierdzić, że stoimy przed wielkim społecznym problem wynikającym z prawa spadkowego. Przypuszczam, że większości przypadków rodziny zmarłych, jeżeli żyły z nimi w poprawnych relacjach, miała świadomość ich (zmarłych) sytuacji materialnej oraz wiedzą gdzie są/były przetrzymywane dokumenty. Samo prawo spadkowe, co do zasady przeniesienia odpowiedzialności za zobowiązania, jest słuszne. Jeżeli ktoś bierze majątek po zmarłym, to dlaczego nie ma po nim spłacić długów, przynajmniej do wysokości pozostawionego majątku?
Przedstawiony przypadek, to jeden z wielu pokazujących że osoba fizyczna czy gospodarstwo domowe, zaciągając zobowiązanie w instytucji finansowej lub z konieczności przejmując je po kimś, jest postawiona w gorszej sytuacji. W przeciwieństwie do instytucji finansowej. Ma to miejsce na kilka płaszczyznach, co postaram się poniżej przedstawić.
Pierwszy problem, jak wspomniałem, to słaba świadomość prawna obywateli. I z taką sytuacją będziemy mieli chyba zawsze do czynienia. W takiej sytuacji nieźle się sprawdzają (tzn. mogłyby) normy prawne, broniące obywatela lub dedykowane instytucje, których rolą jest obrona obywatela przed nieuczciwymi i/lub niemoralnymi praktykami instytucji finansowych. Podany przykład spłaty pożyczki po zmarłym i brak równowagi informacyjnej w postępowaniu spadkowym wskazuje, że jest tu coś do zrobienia. A co poprawić? Najprościej to, co wykorzystują instytucje finansowe. Załóżmy, że po werdykcie sądu, musiałaby być zgłaszane roszczenia (zobowiązania po zmarłym). Po zgłoszeniu takowych, spadkobiercy mieli by prawo do zmiany decyzji.
Pojawia się też nierówność w zakresie praw i obowiązków. Dobrym przykładem jest małżeństwo. Formalnie aktywa są wspólne. Każde kolejne nabyte czy otrzymane (tu może być różnie) również. Tymczasem można zaciągnąć zobowiązanie bez wiedzy współmałżonka. Moim zdaniem to ewidentna nierównowaga. Rozdzielność majątkowa tego nie załatwia, dlatego że większość z nas z góry zakłada ze nasze związki będą się opierać na odpowiedzialności i zaufaniu. W przypadku dochodzenia udzielonych bez wiedzy współmałżonka zobowiązań, nierównowaga ta jest wykorzystywana przez instytucje finansowe. To samo dotyczy spadkobierców.
Instytucje finansowe w pogoni za zyskiem i zajęciem lepszej pozycji rynkowej, udzielają pożyczek świadomie wystawiając się na pewne ryzyko. Nie chce oczywiście powiedzieć, że bankowcom jest obojętne komu pożyczają i ile. Przeciwnie. Tylko że trzeba pamiętać, że przy analizie spłacalności, wpisana już jest ściągalność z nieświadomej zaciągania zobowiązania rodziny czy spadkobierców.
Moim zdaniem banki powinny odczuć bardziej konsekwencje ekspansywnej polityki pożyczkowej. Przypadek przedstawiony na wstępie jest dobrym uzasadnieniem. Dyskusja nad tym już nie raz miała miejsce, ale bankowcy zazwyczaj bronili się argumentem, że im bardziej prawo stanie w obronie pożyczkobiorcy, jego rodziny czy spadkobierców, tym bardziej będą musieli podnosić koszt pożyczek. Niech podnoszą. Zapewniam, że nie do końca jest to prawda. Zapewniam również, że przy lepszej obronie spadkobierców z podanego przykładu, wspomniany SKOK tak łatwo nie udzieliłby pożyczki.
Można oczywiście powiedzieć, że każdy świadomie podpisuje umowę o pożyczkę. Niezupełnie. Banki proponują pożyczkę nie tylko po deklaracji zainteresowania przez klienta, ale próbują do jej wzięcia zachęcić opierając się na oszacowanej przez tzw. scoring wypłacalności. Sam miałem niedawno telefon z jednego z banków, gdzie sympatyczna pani oferowała mi pożyczkę. Na odpowiedź, że nie jestem zainteresowany, pani nie rezygnowała i twierdziła iż zapewne mam jakiś marzenia i przy wsparciu taniej pożyczki mam szanse je zrealizować. Rozmowa przestała się kleić, kiedy zapytałem czy jej zachowania nie narusza aby zasad etyki jakimi powinny się kierować instytucje finansowe.
Formalnie mamy wprawdzie w Polsce instytucję upadłości konsumenckiej. To właśnie przy okazji jej opracowywania i uchwalania, przetoczyła się w mediach dyskusja o rozkładzie odpowiedzialności pomiędzy pożyczkobiorcą a instytucją finansową. O niedojrzałości dyskusji może świadczyć sama ustawa. Jest niezwykle restrykcyjna i przenosi pełną odpowiedzialność za zaciągnięty dług na gospodarstwo domowe. Generalna zasada jest taka: spłata do granic możliwości. Nie dziwi więc, że zainteresowania nią jest marginalne.
Pozostaje jeszcze kwestia natury ideologicznej. Czy państwo ma bronić obywatela przed skutkami jego niewiedzy i lekkomyślności. W końcu wszystko jest niby ok. Każdy z własnej woli przychodzi do banku, a bankowcy nie przykładają pistoletów do skroni klientów by wcisnąć kredyt. Analizując dane finansowe (sytuacja gosp. domowych, zadłużenie i pożyczki spłacane nieregularnie lub wcale), trudno nie odnieść wrażenia że nie wszyscy z nas są rozsądni. Motywy jakimi się kierujemy przy zakupie dóbr czy usług na kredyt wskazują, że lekceważymy ryzyka i nie analizujemy (a nawet nie potrafimy) wyliczyć naszej zdolności kredytowej. Z drugiej strony są pracownicy instytucji przeszkoleni w okazywaniu wręcz już sztucznej uprzejmości ale i prostych technikach wywierania presji i manipulacji. A konsekwencje dla lekkomyślnego pożyczkobiorcy bywają tragiczne i nie oszczędzają członków jego rodziny.
Mamy wcale niezłe instytucje ochrony konsumenta czy nadzoru nad sektorem finansowym i jego poczynaniami. Niestety mam wrażenie, że gdzieś kiedyś temat praw stron zawierających umowę pożyczki (instytucja finansowa i gospodarstwo domowe) oraz konsekwencji wróci. Wcale jednak nie musimy czekać na jakiś kryzys za kilka czy kilkanaście lat.