Program stypendium demograficznego autorstwa Krzysztofa Rybińskiego wprawia w osłupienie rozmachem i pomysłami na finansowanie. Tym razem znany (… z czarnowidztwa) ekonomista Krzysztof Rybiński przebił rozmiarem i „śmiałością” pomysłu nawet najbardziej znanych populistycznych polityków z naszej najnowszej historii. Żeby nie być posądzonym o złośliwość i tendencyjność oprę się na informacjach o programie, przedstawionych na blogu autora (wpis z 14 lutego).
Idea, jak to u wizjonerów, jest prosta jak drut: każde nowonarodzone dziecko dostanie 1 tys. zł co miesiąc. W I pierwszym roku działania programu koszt sięgnie (wg autora) 6 mld zł. Tu się zgadzamy. W roku 2012 urodziło się dzieci niewiele mniej niż w 2011, czyli jakieś (to szacunek, bo brak ostatecznych danych za rok ubiegły) jakieś 380 tys. K.Rybiński od razu zakłada liczbę urodzeń na 500 tys. Na tym etapie jeszcze wszystko jest ok. koszt programu jest zbliżony do kosztu obecnej ulgi na dzieci. Z tą różnicą, że 1-tys. na dziecko dotyczyłby dzieci które mają się dopiero narodzić, do osiągniecia przez nie 18-go roku życia. Nie wiem jaki poziom urodzin pomysłodawca ma na myśli, ale w tekście posługuje się przedziałem 400-500 tys. na początku programu. Przy założeniu poziomu 450 tys. urodzin rocznie po 18 latach, co oczywiste, program sięga szczytu swojego kosztu. Jeżeli zaczniemy w 2014 to w 2031 (po 18 latach) program będzie kosztował ponad 97 mld zł! I to przy założeniu braku waloryzacji. Ta kwota to prawie 30% obecnych wydatków budżetowych lub 25% przy założeniu wzrostu wydatków budżetowych o 7% ( i braku waloryzacji stypendium) rocznie do 2031 r. Po środkach FUS i NFZ, byłby to trzeci wielki ściśle dedykowany społeczny transfer.
Takie postawienie sprawy rodzi szereg pytań. Na czym oparto wyliczenia? Dlaczego akurat 1 tys. zł. ? Dlaczego stypendium ma dostać każda rodzina? To dziwne, ponieważ K.Rybiński obecny system pomocy społecznej ocenia jako nieefektywny (pomoc trafia podobno wcale nie do potrzebujących), a tymczasem proponuje kolejny, bardziej nieefektywny. Czy stypendium będzie wliczane do dochodu na potrzeby pomocy społecznej? Jeśli tak, to dzięki takiej mega dotacji (mega transfer społeczny) zniknie nam bieda w Polsce. Że też nikt na to wcześniej nie wpadł J. Jak zapobiec marnowaniu pieniędzy przez rodziców? Pytań jest znacznie więcej.
Najważniejsze z nich, to skąd pieniądze na ten mega pro-reprodykcyjny program? Tutaj już autor mocno zaczął improwizować i udawać, że ma pomysł. W końcu skoro chce się wydawać dziesiątki miliardów rocznie, to trzeba te pieniądze gdzieś znaleźć. Obecne wydatki w rozumieniu finansów publicznych, czeka więc rewolucja. Pamiętajmy, że zabranie komuś nawet 1 mld zł, wywołuje niemal polityczny kryzys i natychmiastowy opór opozycji w naszych warunkach.
K.Rybiński podał na blogu trzy główne źródła finansowania swojego programu stypendiów.
Pierwsze to (cytat z autora): Przesuniecie wydatków budżetowych (SFP), oceniam możliwą skalę takiego przesunięcia na około 30 mld złotych rocznie. W tym ograniczenie tych wydatków o charakterze socjalnym które trafiają do osób które nie są ubogie. Możliwe ograniczenie bardzo wysokich emerytur (konieczne szacunki ZUS, ryzyko że TK uzna propozycję za sprzeczną z konstytucją).
W skali wydatków budżetowych, to niemal 9%. To porównanie może nie mieć sensu, ponieważ K.Rybiński, pod koniec tej propozycji wspomina o systemie emerytalnym który składnikiem budżetu nie jest. Generalnie w tym punkcie K.Rybiński jest niezwykle ogólny. Pomysł z cięciem wydatków socjalnych, wymagałby doprecyzowania o co dokładnie chodzi. Same wydatki o charakterze stricte socjalnym nawet nie stanowią 30 mld zł. W tej grupie wydatków możemy mówić co najwyżej o racjonalizacji i dorzuceniu środków niż zabieraniu. W redukcje emerytur K.Rybiński zdaje się sam nie wierzyć. I słusznie, bo to sprzeczne z prawem. Żadne szacunki ZUS nie są tu potrzebne, bo grupy zawodowe o zbyt dużych emeryturach (w porównaniu z płaconymi składkami) są znane. Po drugie nie ma sensu o tym dyskutować, skoro K.Rybiński pokazał się u boku prof. Glińskiego, którego kandydatura na premiera jest wystawiana przez PiS. PiS zaś w temacie systemu emerytur znany jest z przeszkadzania a nie reform. Nawet gdyby ktoś wyczarował z systemy emerytalnego 30 mld zł, to w pierwszej kolejności powinny być przeznaczone na zmniejszenie dotacji do systemu emerytalnego, i co za tym idzie, na zmniejszenia deficytu finansów publicznych. K.Rybiński ma tu jednak inne pomysły.
2. Likwidacja części ulg podatkowych z listy opracowanej przez MF, tych które zostały ocenione jako nie realizujące żadnych celów gospodarczych i społecznych, a które wynikają z dużej siły przetargowej grup nacisku w przeszłości. (też z K.Rybińskiego).
K.Rybiński wspomina prawdopodobnie o liście ulg przygotowywanej co roku przez MF. Formalnie koszt tych ulg szacowany jest na duże kilkadziesiąt mld zł. oczywiście, wiara że gdyby tych ulg nie było, to budżet miałby te pieniądze jest nonsensem. Część z nich, z czołówki listy, już stała się przedmiotem zainteresowania rządu zmuszonego do szukania sposobów na redukcję def. finansów publicznych lub przewidywana jest do utrzymania. A pozostałe. To czasami ulgi pozwalające prowadzić politykę gminom, w marginalnym zresztą zakresie. Są tez ulgi o charakterze społecznym. Czołówkę listy tworzą ulgi z podatku PIT i VAT. W tym ostatnim jest na przykład sfera służby zdrowia, żywność, kultura i sztuka itd. Nie twierdzę, że nie ma tu (lista MF) możliwości pozyskania dochodów, ale raptem kilka mld zł i zresztą już będących w znacznym stopniu przedmiotem zainteresowania obecnego rządu. Argument z listą MF traktowałbym raczej jako populistyczny.
I na koniec trzecie źródło kasy: Jeżeli w ramach budżetu przesunięcia na konieczną skalę nie będą możliwe, to wtedy sfinansowanie brakującej części z drugiego filara, czyli ….. OFE. Wtedy emerytury obecnego pokolenia pracujących będą niższe (mniejszy drugi filar), ale jednocześnie zmaleje ryzyko bankructwa pierwszego filara, bo będzie więcej dzieci i potem więcej płatników składek ZUS.
Ciekawe co na to emeryci? I pomyśleć, że jeszcze w 2010 r. przy okazji ograniczenia przepływów do OFE przez rząd D.Tuska, K.Rybiński miał zgoła inne poglądy. Trudno ten pomysł traktować inaczej niż przejaw desperacji i bezsilności w szukaniu środków na finansowanie wymyślonego przez siebie monstrualnego programu społecznego. Pomysł K.Rybińskiego to już nic innego jak okradanie przyszłych emerytów. Jak przejęcie środków z OFE miałoby wyglądać? Wstrzymamy przelewy na OFE, a środki będziemy przerzucać na stypendia? A może K.Rybiński zażąda od OFE spieniężenia obligacji i akcji, w tempie kilku mld zł rocznie?
Nie ma się co specjalnie nad programem stypendiów K.Rybińskiego rozwodzić, bo to niepoważny pomysł. I można by przejść nad nim do porządku dziennego, gdyby nie to że taki absurd wyszedł spod pióra byłego wiceprezesa NBP.