Nas to chyba nic nie pokona, chciałoby się powiedzieć kiedy patrzy się na wyniki wymiany handlowej. Eksport rośnie nieprzerwanie. Roczna dynamika eksportu na poziomie 7% to wynik, który powinien cieszyć. Tym bardziej, że ograniczenie dostępu do synku rosyjskiego i konflikt na Ukrainie budziły poważne obawy o kierunek wschodni naszego eksportu. Były poważne obawy o to co z towarami dla których rynek wschodni został zamknięty lub ograniczony. Co gorsza nie tylko polskim firmom ograniczono dostęp do rynków wschodnich. Rynek krajowy nie był w stanie wszystkiego wchłonąć, a do ulokowania swoich towarów na rynku UE ubiegali się również producenci z innych krajów, których embargo rosyjskie, i inne geopolityczne zmiany na wschodzie, dotknęły. A tymczasem…? A tymczasem polscy przedsiębiorcy nie przestają zaskakiwać i zadziwiać.
Rynek wschodni to taka wieczna niezrealizowana nadzieja polskich eksporterów. Zawsze się mówiło, że byłe kraje ZSRR to kiedyś będzie wielki zasysacz wszelakich polskich towarów. Od produktów rolniczych po skomplikowane maszyny. Problemem stale były przeszkody stawiane przez Rosjan czy zaburzenia ekonomiczne i polityczne, które zawsze skutkują ograniczeniem wymiany handlowej. Nie ma też co ukrywać, że siła nabywcza Rosjan, Ukraińców czy Białorusinów jest daleko mniejsza od tejże u mieszkańców Europy Zachodniej. Jeszcze w latach 90-tych udział krajów Europy Wschodniej przekraczał w naszym eksporcie 20%. Teraz jest to już tylko 6%. Gdyby nie geopolityczne problemy, to udział sięgałby być może i 10%. Reorientacja eksportowa polskiej gospodarki, wejście do UE i geopolityczne problemy na wschodzie doprowadziły do silnego uniezależnienia się polskiego eksportu od kierunku wschodniego.
Rosyjskie embargo i ukraińskie problemy spowodowały nominalny spadek wartości eksportu na ‘kierunek wschodni’ o 35% (porównanie I-VII 2013 i I-VII 2015). I wygląda na to, że nadal tracimy ten kierunek, bo dynamika spadku eksportu wprawdzie słabnie, ale bardzo powoli. Obecnie jest ok. 20%.
Trzeba jednak przyznać, że nasi eksporterzy wykazali znaczną elastyczność. Część eksportu udało się ulokować na rynku krajowym (sam bije życiowe rekordy konsumpcji jabłek), w resztę w takiej czy innej postaci skierowano w przeciwnym kierunku (i nie tylko). Oczywiście nie było to łatwe. Niejednokrotnie producenci musieli dokonać zmian w asortymencie eksportowym lub dokonać zmiany skali przetworzenia produktu. Szukano też nowych odbiorców i nowych rynków. Akcja okazała się skuteczna, bo aż do I kw tego roku udało się utrzymać dodatnią dynamikę eksportu towarów z grupy: żywność i zwierzęta żywe. Dopiero w ostatnich miesiącach roczna dynamika eksportu tej grupy towarów jest minimalnie ujemna.
Generalnie utrzymanie dodatniej dynamiki eksportu to sukces polskiej gospodarki świadczący o tym, że – wbrew powszechnym narzekaniom – polscy przedsiębiorcy są innowacyjni i nie boją się konkurencji.
Warto jednak zwrócić uwagę na ograniczenia jakie widać powoli na horyzoncie. Polski eksport przekroczył powoli wartość 40% w relacji do PKB. To ogromny sukces, bo – jak na standardy krajów UE – jest to relatywnie wysoka wartość. Dalszy wzrost udziału eksportu w relacji do PKB będzie coraz trudniejszy i być może wkrótce już samo utrzymanie eksportu powyżej tej wartości będzie ogromnym sukcesem. Być może też przez najbliższe lata wysoką pozycję na rynkach zagranicznych zapewni nam jakość produktu i obsługi, ale z biegiem czasu będziemy musieli przechodzić w innowacyjność i jakość oraz produkty o coraz wyższym stopniu przetworzenia. Nie mam wątpliwości że się nam to uda, bo polskie firmy udowodniły że potrafią sprostać wyzwaniom.
Sukces polskiej gospodarki to nie tylko eksport. Bilans (rocznych) obrotów bieżących do PKB zmniejszył się już do -0,5%. Mało kto już dzisiaj pamięta, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat, wartość ta wahała się w przedziale -6% do -3% i była najczęściej spowodowana deficytem obrotów handlowych. Proponuję nie przywiązywać się zanadto do tak niskiej wartości def. obrotów bieżących oraz handlowych. Utrzymywanie stale wzrostowej dynamiki eksportu będzie powoli coraz trudniejsze, a nic nie wskazuje na to byśmy mieli (gospodarstwa domowe i podmioty gospodarcze) zmniejszyć zapotrzebowanie w krótkiej i średniej perspektywie na dobra i usługi zagranicznych. Tak więc deficyt handlowych (a co za tym idzie i bieżących) jeszcze długo będzie stałym elementem polskiej makroekonomicznej rzeczywistości i to w stopniu nieco większym od obecnego.