No i małe zaskoczenie. Wg tzw.
szybkich szacunków GUS, PKB wzrósł nam w III kw tylko o 2,5% yoy. Biorąc pod
uwagę osłabnięcie tempa, to można śmiało powiedzieć, że spadkowy trend dynamiki
nakładów na środki trwałe (inwestycje) yoy pogłębił się w porównaniu z poprzednim
kwartałem. Gdzieś po cichu miałem nadzieję, że tempo inwestycji nie będzie
ulegało pogorszeniu. Ale jednak.
Wynik wymiany handlowej w III kw był porównywalny z wskazaniem
ubiegłorocznym. Popyt miał wzrosnąć w wyniku 500+, ale jak widać efekt popytowy
najwyraźniej nie zrekompensował spadku w inwestycjach. A więc nie tu jest
problem. Niestety to inwestycje budują w długim terminie wzrost gospodarczy.
Nawet jeśli część winy zrzucimy na stagnację w wydawaniu unijnych pieniędzy, to
i tak rząd powinien był się z tym liczyć i korygować średnioterminowe prognozy.
Niewątpliwie niebagatelną rolę odegrały obawy przedsiębiorców o przyszłość
gospodarczą, co spowodowało pewne zmniejszenie skłonności do inwestowanie.
Świetnym miernikiem nastrojów jest nasza giełda (GPW). Jeżeli ktoś myślał, że
koniunktura na giełdzie nie ma żadnego związku z gospodarką i postrzeganiem
przyszłości, to jest w błędzie.
W takiej sytuacji, wykazanie
tempa wzrostu PKB w 2016 powyżej 3% jest zagrożone. Owszem, gospodarka nie od
dziś płata figle tym co prognozują zachodzące w niej zmiany. Jeżeli za 2016
tempo PKB wyniesie tylko 3%, to nie będzie to powód do dramatu. Niepokojące są
trendy i przyjęta przez rząd polityka społeczno-gospodarcza. Program 500+ jest
częściowo na kredyt. W tym i przyszłym roku wykorzystujemy maksymalnie wartość
deficytu finansów publicznych w relacji do PKB. Zadłużenie w przyszłym roku
zbliży się do 55% PKB. Zabawa w politykę społeczną w postaci programu 500+ może
się na nas odbić tzw. czkawką. Na dodatek jeżeli jednostki samorządowe chciałyby
ostrzej ruszyć z inwestycjami (m.in. współfinansowane środkami unijnymi), to rząd
nie pozostawił im zbyt dużego pola manewru w rozumieniu możliwości zwiększania
deficytów.
Dramat się jeszcze żaden nie
wydarzył, ale rząd ma nad czym myśleć i nie powinien tego odkładać. Niestety
obok wątpliwej jakości polityki makroekonomicznej, niepokój nudzę zapowiedzi
dalszych działań na polu ekonomicznym (realizacja obietnic wyborczych) i szeroko
rozumianym politycznym (polityka wewnętrzna, zewnętrzna itd.). Krótko mówiąc,
poprawa skłonności do inwestowania nie wynika z niemal codziennych płomiennych
zapewnień min. Morawieckiego. Inwestycje zależą od czegoś zupełnie innego.