Słowa wicepremiera o niepodnoszeniu podatków, to bardzo ważna deklaracja. Niby nic nowego, bo podobny przekaz mieliśmy w czasie dwóch kampanii wyborczych w 2015 r.
Wicepremier Morawiecki miał też powiedzieć wg doniesień mediów: „ Będziemy starali się wielki transfer społeczny sfinansować w ogromnej części nie poprzez podniesienie podatków, tylko poprzez uszczelnienie podatków…..My zasadniczo nie patrzymy na podnoszenie podatków jako to źródło, gdzie ma się znaleźć 40 czy 50 mld”. W innych częściach wypowiedzi, można między wierszami wyczytać, że ewentualne podniesienie podatków nie jest wykluczone, ale tylko jako źródło uzupełniające.
PiS bardzo chce przejść do historii jako ugrupowanie, które zmieniło podejście do społecznych transferów bez podnoszenia podatków. Trzeba przyznać, że PiS rozpoczął rządy z solidnym przytupem: wprowadzenie w życie programu 500+. W minionym roku wydaliśmy ponad 17 mld na program, a w tym mamy szansę przekroczyć 22 mld zł. Wzrost wynika z tego że 2017 będzie pierwszym pełnym rokiem funkcjonowania programu 500+. Kolejnymi filarami wielkiej akcji transferów są: obniżenie wieku emerytalnego i podniesienie kwoty wolnej od podatku (PIT) do 8 tys.
Niestety na deklarację ministra musimy patrzeć z przymrużeniem oka i stwierdzeniem, że…..minister lekko wprowadza nas w błąd.
W kampanii wyborczej politycy PiS obiecywali obniżkę podstawowej stawki VAT z „tuskowych” 23% na 22%. Ponadto obiecano wyborcom zniesienie podatku od miedzi i srebra, czyli dodatkowego obciążenia nałożonego przed kilku laty m.in. na KGHM (chodzi o podatek od kopalin). Realizacja deklaracji powodowałyby utratę rocznych wpływów do budżetu odpowiednio o ok.: 7 mld zł i 1,5 mld zł. Tak naprawdę już w chwili deklaracji, politycy PiS wiedzieli że się z nich nie wywiążą. Oczywiście formalnie podatków nie podniesiono, ale ….wprowadzono w błąd wyborców, co dla mnie praktycznie na jedno wychodzi.
PiS w kampanii wyborczej deklarował też wprowadzenie podatków: bankowego i od handlu. W ostatnim przypadku chodziło o obciążenie głównie dużych zagranicznych sieci handlowych. Podatek bankowy ma w 2017 dać budżetowi ok. 4 mld zł, a handlowy…miał dać 1,5 mld zł. Na chwilę obecną możemy mówić tylko o podatku bankowym, bo handlowy jest w zawieszeniu.
Obydwa podatki w przekazie medialnym są sprytnie sprzedawane. Rząd nie obciąża obywateli, tylko zły zagraniczny kapitał. Ciekawe że rząd, w tym min. Morawiecki, nie widzą sprzeczności w tym, że co jakiś czas chwalą się że m.in. za granty, upusty itd., ściągamy do Polski inne zagraniczne firmy. Co to jest jeśli nie obłuda.
Podatek bankowy, a w przyszłości również handlowy, faktycznie są podatkami pośrednio obciążającymi klientów tychże instytucji. Inaczej mówiąc, część podatku bankowego Polacy widzą w rachunkach za usługi. Politycy PiS wiosną na wieść o podnoszonych bankowych prowizjach i opłatach poudawali zgorszenie i straszyli kontrolami i sądami i …..zdążyli zapomnieć o sprawie.
Odrębnym tematem jest ogromna wiara w radykalne ograniczenia luki w VAT, ale to temat już na inną okazję.