Lidera PiS improwizacje o euro.

Nie oczekuje od ludzi doskonałości. Nawet od ludzi ze świecznika. Niepokoi mnie jednak, i dziwi, gdy lider rządzącej partii ma antypatyczny stosunek do edukacji ekonomicznej i stan ten trwa latami. To jest zarówno zawstydzające jak i niepokojące. W Rzeczpospolitej z 14 marca, dostępny jest wywiad z J.Kaczyńskim. Poruszono w nim wiele tematów, w tym i o euro. No nie powiem, w wypowiedziach lidera PiS są ślady jakiejś wiedzy. Trochę liczb, porównań i kilka wniosków. Niestety przykłady są dość skrajne, a większość wniosków cokolwiek wątpliwa, wymagająca sprostowania lub po prostu jest nieprawdziwa.  

Gdybym miał coś powiedzieć o edukacji ekonomicznej  prezesa PiS w zakresie euro, to byłoby to mniej więcej tak:

  • Jeżeli już czegoś szuka o euro, to głównie argumentów na „nie” i tego głównie oczekuje od źródeł i nauczycieli z pomocy których korzysta.
  • Widać, że ktoś kto pracuje nad poprawą stanu wiedzy o euro, podrzuca prezesowi PiS własne refleksje, a ten bezwiednie je powtarza, czym tylko prowokuje dziennikarzy do dalszych (szczegółowych) pytań i wystawia na krytykę J.Kaczyńskiego (żeby nie powiedzieć ..śmieszność).
  • Kaczyński ma chyba problem z łączeniem poszczególnych obszarów gospodarki w jedną całość i nałożeniem na to problematyki euro, bo inaczej szybko dostrzegłby niespójność i banalne przejaskrawienia jakich używa w argumentacji i jakie podsuwają mu jego nauczyciele.

O ile sam jestem zwolennikiem przyjęcia euro, to nie będę upierał się przy tym, że pozostawanie przy własnej walucie to jakaś tragedia. Przeciwnikom przyjęcia euro mogę jedynie zaproponować by bliżej zajęli się problemem, bo można bardziej naukowo wyrazić obawy dot. przyjęciu euro. Inaczej mówiąc: można być przeciwko euro, nie narażając się przy tym na śmieszność.

Przy tej okazji warto wyjaśnić, że euro przyjmuje się po spełnieniu kilku kryteriów dotyczących: inflacji, stóp procentowych, kursu walutowego, zadłużenia i deficytu finansów publicznych. I bez względu na to, czy się do strefy euro wstępuje czy nie, warto dążyć, by gospodarka kryteria te spełniała, bo są one (ich wypełnienie) potwierdzeniem że gospodarka ma zdrowe fundamenty. Z tego punktu widzenia, euro jest już tylko ‘przy okazji’.

Wg J.Kaczyńskiego przyjęcie euro obecnie będzie oznaczać wycenę złotego zbyt niską lub zbyt wysoką. Skąd taki wniosek, że akurat wyceny będą skrajne? Nie wiem i nie sądzę by dało się to udowodnić na podstawie doświadczeń krajów, które euro przyjęły. „Nie ma z tego ucieczki” (tzn. z tych skrajności) twierdzi J.Kaczyński. Tu już tylko pozostaje rozłożyć mi ręce w geście bezradności.

Nie wiem czy prezes PiS wie, że od dłuższego czasu (pisałem o tym na blogu), złoty jest niedowartościowany o ponad dziesięć procent (bywa, że i spore kilkanaście). A być może powinien, bo ministrowie rządu PiS rok temu po pogorszeniu ratingu, twierdzili że są zadowoleni ze skali osłabienia złotego. Jest więc pewna niespójność w przekazie i wnioskowaniu. Zwracam na to uwagę, bo parę linijek dalej jest zdanie „Gdybyśmy przyjęli dzisiejszy kurs, eksport by się trzymał, ale Polacy poszliby z torbami”. No ale właśnie kurs jest jaki jest. Niemal od końca 2015 euro/pln jest głównie w przedziale 4,25-4,45 i jakoś z torbami nie poszliśmy. Najwyraźniej prezes PiS (i jego nauczyciele) nie konfrontują kształtowanej antypatii do euro z bieżącą sytuacją makroekonomiczną i rynkową.

Jestem równie bezradny wobec informacji, że przyjęcie euro po obecnym kursie ma wywołać coś co prezes PiS określił zdaniem: „spadek stopy życiowej Polaków o 20–25 proc. na wiele lat jest nie do uniknięcia”. Podejrzewam, że J.Kaczyński to zagrożenie pomylił z kompletnie innym scenariuszem makroekonomicznym. Nie wiem do kogo powinniśmy mieć większe pretensje w tym przypadku. Do J.Kaczyńskiego, czy do osób które pracują nad poprawą wiedzy makroekonomicznej lidera partii rządzącej.

Równie niełatwe jest wskazanie zależności między przyjęciem euro a inflacją. Prezes PiS się upiera, że zależność jest niekorzystna, a je proponuje spojrzeć na dane makroekonomiczne. Waluta (jej wahania) jest tylko jednym z wielu czynników, które wpływają na zmianę cen i bynajmniej nie najważniejszym.

„Ale jest jeszcze inny problem – stracilibyśmy jakiekolwiek instrumenty polityki gospodarczej” (MŻ – po przyjęciu euro), powiedział J.Kaczyński. Niestety, to zdanie wymaga sprostowania. Po przyjęciu euro tracimy możliwość kształtowania własnej polityki stóp procentowych i kursów walutowych. Politykę stopy procentowej przejmuje ECB. Nie musi to dla nas być problemem, ale w pewnych warunkach może. Polityki kursowej w rozumieniu bezpośrednich działań oczywiście nie ma, bo kurs walutowy kształtuje się siłami rynku i pośrednio innymi czynnikami. W ostatnim przypadku chodzi o wpływ polityki stóp procentowych i zmian parametrów makroekonomicznych na kurs walutowy (polityka rządu B.Szydło przyczyniła się dotychczas do osłabienia złotego).

Jeżeli trzymać się ściśle brzmienia zdania, to J.Kaczyńki się myli. Każde państwo prowadzi własną politykę gospodarczą. To od nas zależy poziom i rozkład danin (podatki itd.), działania zmierzające do poprawy efektywności gospodarki i jej zdolności do dopasowania się do zmian. To od nas zależy polityka w obszarze finansów publicznych (deficyt, zadłużenie itd.). Jak więc widać polityka gospodarcza pozostaje w gestii państw członkowskich. Przyjęcie euro tego nie zmienia.

Nie chcę się zanadto nad J.Kaczyńskim znęcać, mimo że jest na ogół wdzięcznym obiektem do krytyki w obszarze ekonomii. Nie o to chodzi. Elementarna wiedza o makroekonomii i euro jest jak najbardziej przyswajalna dla przeciętnego człowieka, jeśli tylko się chce. Jeden z najbardziej wpływowych polskich polityków i nieformalny przywódca państwa (przepraszam za archaiczną nomenklaturę) nie może z takim uporem bronić się przed ekonomiczną wiedzą. Jeżeli mamy nie przyjmować euro, to warto się wysilić na poważne argumenty, a nie serwować obywatelom mieszaninę ekonomicznej ignorancji z manipulacją.  

wywiad do którego się odnoszę:

http://www.rp.pl/Rzecz-o-polityce/303149852-Jaroslaw-Kaczynski-Unia-Europejska-zostala-zdominowana-przez-jedna-osobe.html#ap-1

 

O marekzelinski

Marek Żeliński. Ekonomista z wykształcenia. Zawodowo związany jestem z sektorem bankowym.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Opinie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.