Informacje o PKB nie wywołały nadmiernego zainteresowania. Być może dlatego, że dane publikowane w cyklu miesięcznym i dane zagraniczne wskazują od pewnego czasu, że przed nami okres wolniejszego wzrostu PKB.
Jedną z ciekawostek danych o PKB są nakłady brutto na środki trwałe, które w uproszczeniu nazywamy inwestycjami. Od 2015 r. udział inwestycji w PKB spadał, osiągając poziom najniższy w ciągu ostatnich kilkunastu dziesięciu lat. W 2015 r. udział inwestycji w PKB wyniósł ok. 20%. Półtora roku później było to już raptem 17,6%. Dla makroekonomistów to pewna zagadka. Szukanie tłumaczenia w ryzykownej polityce rządu w obszarze finansów publicznych i związanych z tym obawach przedsiębiorców oraz przejściowe ograniczenie inwestycji w sektorze publicznym, to tylko część odpowiedzi. Aktywność sektora prywatnego była widoczna już od pewnego czasu, niemniej problematyka inwestycji w minionych trzech latach jest ciekawym tematem do głębszych analiz. To samo dotyczy zresztą i polskiej giełdy.
Utrzymywanie stopy inwestycji przez dłuższy czas poniżej 20% PKB to powód do zmartwień. Średnia dla krajów UE w latach 2016-2018, to 20%. Dla przykładu, średnia dla Niemiec to też ok 20%, ale już Czesi mieli wynik na poziomie 25%.
Nie było jednak wątpliwości, że inwestycje odbić się muszą. Były ku temu sygnały już wcześniej. Mam nadzieję, że IV kw 2018 r. jest momentem przełomowym, który potwierdza że przełamujemy złą passę w tym obszarze. Nakłady inwestycyjne w całym 2018 r. wzrosły r/r o 7,4%. To satysfakcjonujący wynik. Pozwala wierzyć, że w okres wolniejszego wzrostu gospodarczego jaki nas czeka, nie powinien być nazbyt bolesny. Na szczegółową analizę inwestycji musimy jeszcze poczekać, aż GUS poda wyniki finansowe przedsiębiorstw za 2018 r.