Członkowie rządu i sprzyjające mu media, usilnie wmawiają opinii publicznej, że inflacja jest wynikiem czynników zewnętrznych i że rząd czy NBP nie są tu niczemu winni. Z dostępnych statystyk są sprytnie wyłuskiwane dane, których celem jest wmawianie, że pod względem inflacji inne kraje mają te same problemy co my lub nawet większe. Na szczęście dostępnych jest sporo danych i coś jednak z nich wynika. W bieżącym wpisie zaprezentuję, że już proste porównanie Polski z innymi krajami UE, coś jednak pokazuje.
W oparciu o dane Eurostatu można analizować inflację roczną od końca lat 90-tych. Aż do rządów obecnej koalicji (czyli do przełomu 2015/2016) Polska miotała się w rankingu inflacji od czołowych do ostatnich miejsc. Dopiero jednak za rządów obecnej koalicji zdarzył się okres ponad 3-letni, gdy Polska pod względem wysokości inflacji trzymała się pierwszej dziesiątki. Chodzi o okres od połowy 2019 aż listopada 2022 r. (do tego miesiąca są pełne dane, tzn. dla wszystkich krajów UE). Z tego, przez dwa lata (2020, 2021) niemal nie opuszczaliśmy podium, zajmując pierwsze lub drugie miejsce w tym niechlubnym rankingu. W 2022 r. zajmowaliśmy średnio 7 miejsce. Wynikało to nie tyle z faktu, że zaczęliśmy skutecznie walczyć z inflacją, to raczej z tego, że kilka krajów (głównie z naszego regionu) przebiło nas inflacją. Relacja naszej inflacji do średniej unijnej uległa pogorszeniu.
Już z prostej statystyki zaprezentowanej na załączonych wykresach widać, że obecna koalicja rządowa, NBP oraz RPP miały lekceważący stosunek do inflacji. Tolerowano relatywnie wysoką inflację przy założeniu, że w średnim terminie nie zagraża nam nic poważnego w obszarze cen produktów rolniczych oraz szeroko rozumianych surowców (w tym energetycznych). W tamtym czasie (lata 2020-2021) część ekonomistów ostrzegała przed takim podejściem, ale potraktowano ich jak liberalnych ortodoksów o wąskich horyzontach.
Raczej słabym wytłumaczeniem jest stałe usprawiedliwianie wysokiej inflacji powoływaniem się na specyfikę krajów dawniej zależnych od ZSRR. Nie deprecjonuje całkowicie takiej linii obrony, ale od porzucenia gospodarki socjalistycznej minęły trzy dekady i mieliśmy dość czasu, by częściowo uodpornić gospodarkę na szoki cenowe generowane przez rynek surowców energetycznych i wojny. Opóźnianie zmian w energetyce negatywnie odbiło się na cenach energii. Ten zarzut należy postawić nie tylko obecnej ekipie rządzącej, ale i wcześniejszym.
Analiza wskaźników inflacji wskazuje, że inflacja w Polce nie musiała był tak wysoka. Śmiało mogliśmy mieć inflację o od 2 do 3 p.p. niższą od obecnej. Płacimy za błędy w polityce gospodarczej, które w największym stopniu obciążają obecną koalicję rządową i NBP/RPP.