Najnowsze wyniki dotyczące kondycji polskiej gospodarki za lipiec czy nawet czerwiec, nie nastrajają może nazbyt optymistycznie. Nie chodzi oczywiście o to, że wzrostu gospodarczego miałoby nie być, ale korekta wzrostu PKB z prognoz (niektóre) 3,5% na 3,0% za 2014 to jednak mała przykrość i trochę zawiedzionych nadziei. Zanim jednak popadniemy w defetyzm, proponuje zapoznać się z wynikami przedsiębiorstw po II kw, bo warto zauważyć kilka procesów.
Przychody przedsiębiorstw w II kw nominalnie wzrosły o prawie 3% yoy. Taka dynamika utrzymuje się już prawie czwarty kwartał z rzędu. Przy czym, co warto podkreślić, II kw tego roku praktycznie nie skorzystał z efektu bazy w przeciwieństwie do dwóch wcześniejszych. Nie jest to może wielki sukces, ale potwierdzenie że mimo wszystko przedsiębiorstwa mają ochotę się rozwijać i poprawiać wyniki. Wg moich szacunków, eksport przyczynił się do wzrostu przychodów w II kw przynajmniej w połowie. Tak więc nie widać wciąż po przychodach przedsiębiorstw poprawy po stronie popytu krajowego. Fundusz płac systematycznie narasta od kilku miesięcy, co powinno się zacząć powoli przekładać na wyniki gospodarki i zrekompensować częściową utratę wschodnich rynków eksportowych.
Dobrze wyglądają wskaźniki płynności. Na trzy prezentowane przez GUS, dwa uległy poprawie, a jeden niewielkiemu pogorszeniu (z dość wysokiego poziomu). Cykle zapasów, należności czy zobowiązań również utrzymują przyzwoite poziomy i kontynuują trendy zarysowane w ostatnich kwartałach. Poprawa relacji podanych w cyklach, następuje jednak dość powoli. Niemniej w efekcie tych procesów poprawia się poziom gotówki (wolnych środków) w przedsiębiorstwach.
Oczywiście akumulowanie gotówki ma sens do pewnego poziomu. Może oznaczać zarówno szykowanie się do inwestycji, jakich i wstrzymywanie się z nimi. Warto więc spojrzeć na skalę nakładów inwestycyjnych w II kw. Nakłady inwestycyjne po I półroczu są o 12% większe od ubiegłorocznych za ten sam okres. Inwestycje w samym tylko II kw w relacji yoy są natomiast o 11% większe od ubiegłorocznych. Analizując trendy, dynamiki itd., (żeby już nie przynudzać danymi), widać że przedsiębiorstwa patrzą w przyszłość umiarkowanie optymistycznie, co przekłada się na inwestycje. Również i tutaj procesy ‘dzieją’ się powoli. Widać, że nikt nie ma ochotę przestrzelić z inwestycjami i przedsiębiorstwa wstrzymają je jak tylko pojawi się zagrożenie dalszego ograniczenia wzrostu gospodarczego.
Jako dobre oceniam poziomy rentowności sprzedaży. Na załączonym wykresie mimowolnie nasuwa się porównanie z zaprezentowanymi latami 2004-2011. W minionych okresach jednak, wyniki były pochodną dobrej koniunktury, wzrostu eksportu czy korzystnych zmian cenowym, które ułatwiały utrzymywanie korzystnych wyników finansowych. Obecnie żaden z wymienionych czynników nie wspomaga przedsiębiorstw w takim stopniu jak w latach wcześniejszych. Na domiar złego, od dwóch lat trwa nieprzerwanie proces spadku cen (PPI yoy) i w ostatnich miesiącach nieco przybrał na sile. Uzyskiwanie więc w takich warunkach rentowności sprzedaży netto na poziomie 4% uważam za dobry wynik.