Zarzuty rolników pod adresem handlu detalicznego, zamieszczone we wczorajszej Gazecie Wyborczej przypomniały, że gospodarka rynkowa to również ostra rywalizacja o marżę, toczona przez podmioty gospodarcze. Zanim przejdę to własnego komentarza to pretensji i propozycji rolników i ich przedstawicieli, pokrótce przypomnę o co poszło. Otóż rolnicy skarżą się, iż mają coraz większe trudności z zapewnieniem opłacalności produkcji. Ceny skupu spadają, a tymczasem ceny artykułów żywnościowe nie. To prowokuje pytanie: kto przejął marżę? A skoro ktoś marże rolników przejął, to jest to akt niegodziwy ich zdaniem i należy rozpocząć działania przywracające normalność. W cytowanych przez GWyborczą wypowiedziach jako winny wskazany jest handel detaliczny, a przede wszystkim osławione już wielkopowierzchniowe markety.
W pretensjach rolników jest trochę racji, ale procesy ekonomiczne które do tego doprowadziły można bez ryzyka błędu nazwać obiektywnymi. Szczególną uwagę warto zwrócić na komentarz, poziom zarzutów i pomysłów reprezentantów rolnictwa. Bo te wskazują, że od dwudziestu lat stoją w miejscu i chyba nadal nie rozumieją że mamy wolny rynek.
Wpierw krótki rys historyczny. Jakieś dwadzieścia lat temu zmieniliśmy ustrój społeczno-gospodarczy na rozsądniejszy. Patrząc na przemiany z perspektywy grup zawodowych, rolnicy byli wśród tych, przed którymi wspomniane zmiany postawiły najwięcej wyzwań. Rolnictwo weszło w okres wolnego rynku bardzo rozdrobnione i takie pozostaje do dzisiaj. Z biegiem czasu powoli produkcję rynkową zaczęły przejmować gospodarstwa kilkudziesięciohektarowe i większe. W pionowym układzie rolnictwo – przetwórstwo spożywcze – handel detaliczny, pierwszy elementy pod względem organizacyjnym przekształca się najwolniej. Sektor przetwórstwa spożywczego zaczął się modernizować i łączyć w większe podmioty już od pierwszych lat ubiegłej dekady. Trzeci element – handel wielkopowierzchniowy – zaczął nabierać rozpędu od II połowy lat 90-tych. Jest faktem iż szanse nie były wyrównane, ale to nie oznacza że nie było ich wcale. Można dyskutować czy dynamiczny rozwój sieci marketów aby faktycznie nie zakłócił równowagi na styku producent/przetwórca – handel – konsument. W innych krajach proces ten trwał dłużej. My dołączyliśmy do normalnego świata dość późno i handel wielkopowierzchniowy prowadzony przez silne ekonomicznie sieci handlowe pojawił się z tego punktu widzenia, dość raptownie. To jednak obiektywna konsekwencja zbyt długiej izolacji ekonomicznej Polski. Należy też pamiętać, że rozwój marketów ma akceptację społeczną, w postaci rzesz obywateli którzy codziennie te markety odwiedzają.
Rozdrobnione rolnictwo w starciu ekonomicznym z silniejszym uczestnikami cyklu, czyli przetwórstwem i handlem, z natury rzeczy stoi na gorszej pozycji w rywalizacji o podział marży. Stan ten można zmienić, poprzez tworzenie organizacji zrzeszających drobnych wytwórców i zastanowienie się czy upieraniu się przy modelu rolnictwa opartym na gospodarstwach rodzinnych (czyli w naszych warunkach, gospodarstwach stosunkowo małych) ma sens. Użyte przeze mnie pojęcie „organizacji zrzeszających..” jest ogólne, ale obejmuję tym wszelkie formy od przedsiębiorstw po luźne formy pozwalające na wspólną reprezentację wobec dostawców i odbiorców. Unia Europejska wspiera powstawanie grup producenckich. Nie ma też co ukrywać, że jeszcze na obecnym etapie rozwoju rolnictwa, większe korzyści może nadal przynosić kontynuowanie poprawy wydajności.
Do rolników nadal to chyba jednak nie dociera, sądząc z poziomu komentarzy i pomysłów jakie cytowane są przez Gazetę Wyborczą. Nie dziwią mnie emocjonalne wypowiedzi zwykłych rolników, ale wypowiedzi przedstawicieli organizacji rolniczych i Ministerstwa Rolnictwa budzą rozczarowanie a czasami śmiech.
„Prezes KRIR Wiktor Szmulewicz chce, by na każdym produkcie żywnościowym była cena sugerowana, za jaką sklep powinien sprzedawać ten towar. Zawierałaby ona koszt jego produkcji oraz "rozsądną" marżę handlową.”
Idea ceny sugerowanej może mieć zastosowanie tylko do wąskiej części towarów i z racji dużej liczby producentów rolnych oraz zróżnicowanych kosztów magazynowani i transportu nie jest możliwa do zastosowania w szerszym zakresie. Już zupełnie nie widzę tego w przypadku produktów rolnych. Mogą tego próbować zakłady przetwórcze, ale w przeważającej większości z nich, rolnicy (dostawcy surowca) nie mają możliwości wpływu na politykę cenową. A teoretyzując,….. to w zastosowanie tego w masowej skali byłoby powrotem do socjalizmu.
Nie wiem co to jest „rozsądna” marża. Jak pomysłodawca będzie doliczał się marży dla poszczególnych branż. Oczekiwana stopa zwrotu z inwestycji bywa wysoce zróżnicowana pomiędzy branżami. Różne są potrzeby inwestycyjne, tzn. wykraczające poza ujętą w kosztach amortyzację. Oczywiście intuicyjnie rozumiem pojęcie „rozsądna..” ale w rozumieniu marży w danym sektorze, który jest silnie konkurencyjny, czyli marży osiąganej w okresach już historycznych. Bywało, ze w niektórych sektorach przetwórstwa spożywczego marża wskutek wyniszczającej konkurencji uniemożliwiała inwestowanie na poziomie koniecznym. A swoją drogą, zgłaszam swój udział do komisji która będzie ustalała „rozsądną” marżę na produkty rolne, bo przyjmuje iż producenci rolni tez będą tym pomysłem objęci.
„Minister rolnictwa Marek Sawicki chce powołać międzyresortowy zespół do badania, czy hipermarkety nie zawyżają przypadkiem cen żywności. I badać, kto, gdzie zarabia najwięcej.”………….” W maju tego roku Sawicki złożył również na posiedzeniu unijnych ministrów rolnictwa wniosek o przeanalizowanie marż w handlu.”….” W środę wicepremier Waldemar Pawlak w Programie III Polskiego Radia mówił, że działające w Polsce sieci ledwo wychodzą na zero, a w Europie Zachodniej mają piętnaście procent rentowności. – W oczywisty sposób można przypuszczać, że następuje transfer zysków. I to oznacza, że to, co jest nadwyżką, jest transferowane do macierzystej centrali, a u nas pozostają problemy i kłopoty”….” To niedopuszczalne. Tym trzeba się zająć. Urzędy skarbowe, UOKiK muszą to kontrolować, przejrzeć dokumentację tych sieci – oburza się Wiesław Woda, poseł PSL”.
No i na koniec myśl finalizująca powyższe cytaty:” Zdaniem PSL ukrywane zyski hipermarketów powinny zasilić kasę państwa, która znajduje się obecnie w kryzysie.”
Zastawiam się co ci ludzie robili przez minione dwadzieścia lat wolnego rynku. Czyżby do tej pory procesy ekonomiczne kształtujące cenę finalną przetworów spożywczych ich nie interesowały? Chętnie bym przeczytał w codziennej ekonomicznej prasie informacje o tym, ale nikt się nie kwapi z zaryzykowaniem takiego opracowania. Mała grupa analityków zaopatrzona w dane z GUS i dostępne raporty finansowe firm handlowych i przetwórstwa spożywczego, bez większych przeszkód diagnozuje problem. Skoro na rynku artykułów spożywczych tak łatwo o dużą marżę, to co do tej pory zrobili autorzy powyższych myśli by w ten rzekomo „łatwy” rynek uzupełnić podmiotami które będą sprzedawać taniej i z „rozsądną” marżą. Kierowanie niesmacznych zarzutów pod adresem „zagranicznych” sieci jest już trochę nudne. „Polski” handel detaliczny, bardziej rozdrobniony, tez nie ma ochoty obniżać cen.
Problem rywalizacji o marże faktycznie istnieje, ale w większej części jest on efektem rozdrobnienia rolnictwa i wynikające stąd niskiej wydajności.
Przygotowując się do tego wpisu, sprawdziłem zmiany cen mleka i cen tzw. nabiału. Od czasu skoku cen skupu w 2007, rolnicy musieli zaakceptować jej spadek z ok. 130 zl za litr (XI, XII 2007) do 86 zł obecnie. Tymczasem cena produktów finalnych praktycznie nie spadła. Nie wyjaśnia to jednak tego, kto przejął „marże” rolników i czy aby na pewno były to sieci marketów i czy aby na pewno ktoś ma tą marżę czy też „zjadły” ją koszty produkcji. Jakość argumentów rolników i odruchowe wskazanie winnego, sugeruje że nikt z nich poważnie tego problemu nawet nie analizował.
Poniżej link do komentowanego artykułu:
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,6899247,Klient_musi_wiedziec__ile_przeplaca.html