Polityka zasilania banków w pieniądz nie przyniosła radykalnych zmian, bo i nie mogła. Mam na myśli wymuszanie na bankach zasilania gospodarki pieniądzem i przywrócenia rynkowi międzybankowemu roli jaką pełnił jeszcze kilka miesięcy temu. Obroty na rynku i struktura terminowa lokat oraz uczestników nie jest niestety podawana na bieżąco do wiadomości publicznej, więc nie można dokładnie ocenić czy i w jakim stopniu tzw. kryzys zaufania się zmniejszył. Drugi z celów, czyli wpompowanie pieniędzy do gospodarki, jeżeli jest osiągany to w marginalnym stopniu. Inaczej być nie mogło, ponieważ w obecnych okolicznościach makroekonomicznych wymuszenie na bankach wciskania pieniędzy do gospodarki było praktycznie niemożliwe. Wcześniejszy wykup obligacji, co dokonano w styczniu dał bankom kilka mld zł. i środki te nadal są przetrzymywane przez banki. Skala nadpłynności tej części banków, które nie mogą narzekać na brak środków nie ulega zmniejszeniu. Wyniki podaży pieniądza rezerwowego, wskazują że wśród banków nieufność nadal istnieje. Generalnie dzielą się one na te która maja wolne środki i te które ich potrzebują. Bilans jest moim zdaniem pozytywny, co nie przeczy temu iż są banki które muszą radykalnie zmienić strategię rynkową. Informacja podana w minionym tygodniu przez Kredyt Bank o radykalnych zmianach w polityce kredytowej jest tego potwierdzeniem. Dzieje się więc proces o którym wspominałem pod koniec ubiegłego roku. Część banków wobec braku stabilnych źródeł finansowania, będzie musiała dokonać zmian w swoich planach rozwojowych i ustąpić miejsca na rynku konkurencji. Generalnie normalne rynkowe zjawisko, niemniej z racji tempa zachodzących zmian, nie jest to pewnie miłe dla klientów tychże banków, a szczególnie dla przedsiębiorstw.
Wyniki podaży pieniądza rezerwowego i zmiany ceny pieniądza na rynku międzybankowym, wskazują że warto było podjąć takie działania. Wcale nie dlatego że nazbyt wiele sobie obiecywano po działaniach NBP, ale dlatego że część postulatów środowiska bankowego została spełniona i można się pokusić o pierwsze oceny oraz znaleźć wskazówki na najbliższą przyszłość.
Banki dostały pieniądze i opisane m.in. wyżej rezultaty wskazują że wbrew pozorom, to nie system bankowym jako całość ma kłopoty ze środkami na finansowanie rozwoju akcji kredytowej, a jedynie wybrane banki. Jeżeli nadpłynność zdefiniować jako środki ulokowane w bonach NBP i nadwyżek na rachunkach rezerwy obowiązkowej w NBP, to jest tego ok. 20 mld zł. Roczny przyrost nominalny kredytów dla przedsiębiorstw to w miesiącach przypadających na II połowę 2008 r. kwota z przedziału 5-10 mld zł. To stanowi wskazówkę dla NBP, że masowe akcje zasilania, czyli wszystkich banków, powodują że w pierwszych miesiącach po akcji, pieniądze te w znacznej części będą rolowane w bonach. Teoretycznie więc, uwaga NBP powinna się przenieść na pomoc selektywną. Teoretycznie, ponieważ NBP nie może sobie selektywnie dobierać sobie banków do udzielenia im pomocy, a poszerzenie gamy instrumentów i tak dotyczyć będzie wszystkich banków. Przykładowo więc, jeżeli NBP obniży poziom rezerwy, to w większości i tak środki te zasilą banki posiadające płynność rynkową. Z punktu widzenia całości sektora bankowego, wspomaganie tej części banków które zaniedbały w okresie dynamicznego rozwoju zabezpieczenia bazy depozytowej, będzie miało niewielki skutek. Wyniki podaży pieniądza rezerwowego wskazują, że radykalne cięcie stopy rezerwy obowiązkowej (np. z 3,5% do 2%) niczego nowego nie wniesie. Akcja taka może być oczywiście potrzebna, ale wygląda na to, że będzie można to robić stopniowo w okresie kilku miesięcy.
Warto jednak zwrócić uwagę, na inne działanie NBP. Wg deklaracji medialnych, NBP od kilku tygodni świadomie nie zbiera z rynku wszystkich zgłoszonych środków. Dało się to zauważyć na rynku międzybankowym, gdzie od końca lutego ceny depozytu jednodniowego ON niewiele odbiegają od stopy depozytowej (o 1,5% niższa od stopy referencyjnej), obecnie 2,5%. Pieniędzy na rynku jest na tyle dużo, że już pod koniec lutego WIBOR dla depozytu 1W zszedł poniżej stopy referencyjnej i od tego czasu powoli spada (w piątek – 3,69%). WIBOR dla 1M w piątek równy był niemal 4%. Taka sytuacja to ogromna rzadkość na rynku i potwierdzenie, że wśród tych banków które mają na siebie limity, jeden drugiemu wciska pieniądze. Cieszy to, iż spadają również stawki dłuższych depozytów. WIBOR dla terminu 12M spadł do 4,4% w środę. Mam nadzieję, że jest to też sygnał iż banki zmuszone są poniechać lub ograniczyć nieufność do innych banków, co powinno się wyrażać przywracaniem dawnych limitów na banki. Kto wie czy w obecnej sytuacji, utrudnianie bankom lokowanie nadwyżek w NBP, nie jest przejściowo lepszym środkiem na udrożnienie systemy bankowego niż uwalnianie kolejnych miliardów złotych. NBP ma zanadrzu jeszcze obniżenie lub czasowe zniesienie stopy depozytowej na nadwyżki na rachunku. Pojawia się tu jednak niebezpieczeństwo szukania ratunku przez banki w zakupie papierów długoterminowych SP, co niekoniecznie ma tylko zalety.