Najbliższe spotkanie RPP wywołuje spore zainteresowanie. Są dwa główne tego powody. Pierwszy to konieczność dalszych podwyżek, w czym nie jestem odosobniony, ponieważ spodziewa się tego większość analityków. Inną kwestią pozostaje pytanie „o ile?”. Drugie pytanie, to czy w ogóle do obniżki dojdzie. Ta druga wątpliwość jest być może przesadzona i przedstawiona tak tylko dla dodania „smaczku” tuż przed spotkaniem, ale po lekturze komunikatu RPP po spotkaniu z 30-31 października, widać że wśród członków Rady jest grupa osób które nie palą się do podnoszenia stóp oraz autentycznie wierzą że obecnie powoli rosnąca inflacja (nie licząc wyników CPI za październik), to właśnie efekt podwyżek z ostatnich miesięcy. Czytając komunikaty po spotkaniach Rady oraz zapisy dyskusji mimowolnie próbuje przypisać poszczególne opinie do osób czy grup gołębi i jastrzębi. W jakimś stopniu ulegam atmosferze hazardu i typowania, niemniej staram się nad tym panować i nie ulegać „obstawianiu” jaką decyzję poweźmie Rada dokładnie na danym spotkaniu. Wole określanie co Rada zrobi, czy zrobić powinna w okresie 3 – 5 miesięcy, oczywiście w zależności od tempa zmian parametrów makroekonomicznych branych przez Radę pod uwagę. Przypomnę, że wyjątkowo w okresie od jesieni 2006 do końca lata tego roku byłem jastrzębiem. Obecnie staje się chyba przedstawiciele obozu środka, czyli ani gołąb ani jastrząb. Uważam że dotychczasowe trendy makroekonomiczne, w mniejszym czy większym stopniu utrzymane wg najnowszych wyników, uzasadniają kontynuowanie podnoszenia stóp „spokojnie” o kolejne 25 pkt, czyli z 4,75% do 5,%. Zmiany stóp na rynku i obecny kształt krzywej rentowności w jej „krótszej” części wskazuje, że rynek uległ chyba nawet pewnej panice. Rynek praktycznie gotowy jest nawet na podniesienie stóp o 50 pkt i dalszy wzrost w I kwartale przyszłego roku.
Wracając do określania w której grupie jestem (jastrzębi, gołębi czy środka), nie ukrywałem ostatnio że obecnie satysfakcjonowałaby mnie w listopadzie (najbliższe posiedzenie) podwyżka tylko do 5,0% z nastawieniem w komunikatach, że członkowie RPP mają świadomości iż prawdopodobieństwo dalszych podwyżek wyraźnie przeważa nad ich utrzymywaniem stopy referencyjnej na niezmienionym poziomie w najbliższych kilku miesiącach. Jednym z czynników, który mnie powstrzymuje w dołączeniu do grupy jastrzębi jest m.in. kurs walutowy, który wobec utrzymywania dość silnego trendu wzmocnienia w ostatnich miesiącach, przejął na siebie funkcję zaostrzania polityki pieniężnej. Z kursem jest jednak pewien problem, a mianowicie jeżeli zacznie słabnąć (nawet powoli) to przełoży się to niekorzystnie na inflację szybciej niż zaczną „działać” stopy podniesione przez RPP w reakcji na osłabienie złotego. Widać zresztą, że świadomość tego maja również członkowie RPP. Niemniej pozostaje kwestia rozkładu prawdopodobieństwa kierunku zmian złotego i tempa zmian. To już ma cechy niemal loterii. Podnoszenie stóp na wyrost w obecnej sytuacji nie musi być wcale najlepszym rozwiązaniem.
W zabawie pod tytułem, „co zrobi Rada na najbliższym spotkaniu” kolejnym czynnikiem są zwyczaje, które widać pod statystykach głosowań, wypowiedziach i zachowaniach niektórych członków RPP. Mam na myśli fakt że w niektórych miesiącach Rada ma większe skłonności do zmiany stóp niż w innych. Przed nami już tylko grudzień, w którym to miesiącu RPP wyjątkowo rzadko podejmuje decyzje o zmianie stóp. W okresie od 1998 roku, taką decyzję podjęto tylko raz w grudniu. Właśnie w grudniu 98 w reakcji m.in. na szybkie pogorszenie koniunktury, RPP przez trzy miesiące z rzędu RPP cięła stopy. Niechęć do zmian w grudniu do głownie kwestia terminu spotkania. Na ogół w połowie miesiąca, czyli w trakcie cyklu prezentacji przez GUS, MF i NBP najświeższych danych. Widać również ze statystyk głosowań, czego część członków RPP wcale nie ukrywa, że istotnym do podjęcia decyzji materiałem są dane GUS i raporty analityków NBP, publikowane w cyklu kwartalnym. Trochę mnie dziwi takie podejście, ponieważ dla bacznego obserwatora publikowane co miesiąc dane pozwalają na w miarę dokładne przewidzenie danych kwartalnych. Na koniec pozostają indywidualne reakcje emocjonalne i poglądy ekonomiczne członków RPP, które przekładają się na przesunięcia czasowe decyzji i skale zmian. Doskonałym tego przykładem jest historia decyzji RPP z ostatniego roku, co przedstawiałem kilka tygodni temu.
Wyjątkowość listopadowego spotkania polega na tym, że decyzja RPP pokaże jak członkowie RPP patrzą na najbliższa przyszłość, gdyż w decyzji listopadowej powinni zawrzeć poglądy obecne i ryzyko ich modyfikacji po miesiącu. Imienne wyniki głosowania listopadowego, przy obecnych okolicznościach gospodarczych, pozwolą precyzyjniej określić poglądy członków RPP.
Rada powinna na najbliższym posiedzeniu podnieść stopy o 25 pkt. Jeżeli zaryzykuje zmianę o 50 pkt, to przyzna się trochę do poważnej zmiany poglądów w okresie letnio-jesiennym, ale z makroekonomicznego punktu widzenia nie będzie to nic złego. Ja po prostu jestem zwolennikiem wolniejszego podnoszenia (drobne kroki, nawet jeśli częstsze), ale mówię to przy założeniu że grudniowy termin spotkania nie byłby dla mnie okolicznością do rezygnacji z decyzji. Dość ciekawie ujął dylemat RPP w Rzeczpospolitej z 27 listopada Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. Również bliżej mu do sugestii wzrostu o 25 pkt, przy świadomości że raczej nie będzie to koniec. M.Reluga, wskazuje że Rada powinna zostawić sobie trochę amunicji (możliwości podniesienia o kolejne 25 pkt) na najbliższy okres.