Na rynku finansowym w listopadzie przeważał optymizm. Na rynku depozytów międzybankowych stopy procentowe spadały dość równomiernie w ciągu miesiąca. W terminach 9 i 12 m-cy dało się zauważyć niewielkie przyspieszenie spadków w II połowie miesiąca. Generalnie jednak spadki były niewielkie czy nawet mikroskopijne, bo zaledwie o niecałe 0,1% wg stanów na koniec miesiąca. Podobne spadki odnotowano na rynku obligacji, przy czym w terminach 5 i 10 lat na kilka dni minimalnie odbiły się do poziomów z początku miesiąca czyli odpowiednio: 5,1% i 5,2%. Na koniec listopada rentowności na tych terminach powróciły do poziomów z połowy miesiąca (odpowiednio: 5,0% i 5,1%). Generalnie zmiany na rynku były niewielkie i odnotowuje je raczej z obowiązku. Zauważalna była jednak tendencja do kontynuacji trendu spadku stóp jaka zaczęła się mniej więcej w połowie września. Powodem były dane o inflacji i cenach produkcji sprzedanej. Wyniki wskaźników cenowych za wrzesień (opublikowane w połowie października) wskazywały na zatrzymanie tendencji inflacyjnej w gospodarce. Wyniki za październik pozwoliły uwierzyć, że zagrożenie minęło. Niewątpliwie nie ma obecnie silnej presji cenowej, ale rynek zaczyna chyba lekko lekceważyć wzrost cen w budownictwie czy inne sygnały płynące z gospodarki. Mam na myśli utrwalający się popyt krajowy czy wzrost płac. Być może zwracałem uwagę na to we wcześniejszych opracowaniach, że zgadzam się w ocenie sytuacji z Prezesem NBP Leszkiem Balcerowiczem, który sugeruje że w dalszej przyszłości inflacja może wzrosnąć do poziomu górnego pułapu celu inflacyjnego (3,5%) i lepiej stopę procentową podnieść obecnie niż później ale silniej. Chodzi o to by później nie „ścigać” się z inflacją, bo to znacznie utrudnia prowadzenie skutecznej polityki pieniężnej. Ponieważ pozostało już tylko jedno spotkanie RPP w ty roku, to wątpię by w obecnej sytuacji doszło na nim do zmiany stóp, tym bardziej że w komunikacie po ostatnim posiedzeniu niewiele miejsca poświęca się kwestii cen. Nie oceniam tego jako nieszczęście, bo teoretycznie można sobie wyobrazić sprzyjające warunki w jakich do poważniejszego wzrostu cen nie dojdzie. Tu sporo zależy od tempa popytu krajowego, cen surowców (np. ropa naftowa) i podstawowych ale strategicznych dla każdej gospodarki wyrobów (ceny wyrobów stalowych).
Zmiany na rynku walutowym i na giełdzie to już pochodna innych informacji. Nowe informacje o wynikach gospodarczych opublikowane w II połowie listopada (np. produkcja sprzedana, wyniki przedsiębiorstw w III kw 2006 r. oraz PKB), a przede wszystkim informacje o nakładach inwestycjach w gospodarce i informacje ze spółek zachęciły graczy giełdowych do bicia kolejnych rekordów. Mierząc zmianę wg notowań na koniec miesiąca, to WIG wzrósł o 6%. Niby nic nadzwyczajnego, biorąc pod uwagę że średnia miesięczna zmiana WIGu wynosi 6,5% (podobnie tylko dla miesięcy wzrostowych w ostatnich 10 latach). Jednak biorąc pod uwagę to, że w poprzednim miesiącu WIG wzrósł w nieco większym stopniu a główne giełdy światowe kończyły listopad na poziomach minimalnie większych niż miesiąc wcześniej, to należy to uznać za osiągnięcie. Mniej więcej do połowy listopada krajowy indeks zachowywał się podobnie jak zagraniczne, czyli spadał. Radykalna zmiana miała właśnie miejsce w II poł. miesiąca. Indeksy głównych giełd światowych wręcz gwałtownie obsunęły się w ostatnich dniach listopada, by zmienić kierunek (nie wszystkie) dopiero na przełomie listopada i grudnia. WIG tymczasem szybował już w górę. Polska giełda już od kilku miesięcy nieco oderwała się od głównych zagranicznych trendów. Proponuje spojrzeć na roczną dynamikę zmian czy wskaźniki korelacji na bazie średnich miesięcznych. Jeszcze do połowy roku w niemal podobnym tempie jak nasz indeks, rósł NIKK225 czy Xetra Dax (ostatnio zaczyna przyspieszać). Trudno się dziwić polskiemu rynkowi. W bieżącym roku już w II kw inwestorzy uświadomili sobie, że gospodarka rozwija się szybciej niż przewidywano i to bez poważniejszych napięć cenowych czy czynników zagrażających utracie równowagi gospodarczej. Wyniki III kw tylko to potwierdziły, dodając przy tym świetne wyniki nakładów inwestycyjnych.
Większość indeksów branżowych notowała na koniec października swoje maksymalne wartości. Najsilniej wzrósł w porównaniu z końcem października indeks instytucji finansowych, bo aż o 24%. Dobre wyniki budownictwa pociągnęły jego indeks w ciągu miesiąca o ponad 17%. Porównywalny wzrost odnotowała branża elektromaszynowa. To również nie może dziwić skoro nakłady na maszyny i urządzenia odpowiadają za blisko 60% wzrostu nakładów inwestycyjnych po trzech kwartałach tego roku.
W takiej sytuacji nie dziwi więc wzmocnienie złotego w listopadzie. Według średniego miesięcznego kursu w relacji do EUR złoty wzmocnił się 1,8% a wobec USD o 5,6%. Ponieważ kursy ulegają ciągłym wahaniom, to wolę analizę miesięczne oprzeć na średnich miesięcznych. W takim ujęciu złoty wzmocnił się odpowiednio o 1,9% i 3,8%. Złoty w rozumieniu waluty referencyjnej wzmocnił się o 2,6% i jest to zmiana stosunkowo duża. Powody? Przede wszystkim poprawa atrakcyjności Polski z powodów wymienionych wyżej. Stąd też spora część wzmocnienia złotego miała miejsce w ostatnich dniach listopada. Znaczna różnica w tempie zmian pomiędzy USD i EUR, to konsekwencja publikacji danych ekonomicznych w USA. Na koniec października EUR/USD było na poziomie 1,27. Miesiąc później było to już 1,32.
Marek Żeliński, grudzień 2006