Ciekawej informacji dostarcza odpowiedź na pytanie o to kto wypełnia zeznanie podatkowe. Mam co do wyników pewne wątpliwości, bo przykładowo wg informacji Ministerstwa Finansów wynika, że znacznie więcej Polaków, niż to wskazano w prezentowanych poniżej badaniach, jest rozliczanych przez zakład pracy. Ale trzymajmy się wyników sondażu. Okazuje się że jedynie 9% pytanych korzysta z usług zakładu pracy. Pozostali korzystają z pomocy rodziny lub znajomych (aż 47% !), współmałżonka (9%) lub specjalisty (13%). Samodzielnie zeznanie podatkowe wypełnia tylko 22% pytanych. Tak więc niemal 80% pytanych musi korzystać z pomocy, ale oznacza to również że 91% podatników korzysta z ulg. Przytoczone liczby bardzo dobrze wskazują na pewną sprzeczność, o której wspomniałem wyżej. Liczba ulg i ewidentne korzyści powodują, że rozliczenie podatkowe stwarza nam sporą trudność, ale jak widać wcale nam nie przeszkadza. Powiedzmy też szczerze, że wielu z nas-podatników czy osób z grona rodziny lub znajomych, do których zwracamy się o pomoc, nie trzymało nigdy w ręce ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych. Na ogół przy podstawowych ulgach korzystamy z zamieszczanych w prasie porad, od których aż się roi w gazetach już na kilka miesięcy przed terminem złożenia zeznania podatkowego. W urzędzie skarbowym przy okazji pobierania formularzy dostajemy broszury o zasadach wypełniania, a dodatkowo łatwe do pozyskania są płyty CD dołączane do prasy codziennej, ekonomicznej czy nawet prasy o tematyce komputerowej. Tam już tylko wpisywaliśmy w poszczególne rubryki dane, a reszta liczyła się sama.
Sam fakt, że na ogół korzystamy z pomocy innych to raczej naturalny problem dla osób które mają z tym do czynienia raz do roku. Zamiast więc przypominać sobie co to przychód, dochód czy koszty uzyskania przychodów, znacznie łatwiej zwrócić się do osób które są w tym bieglejsze.
Owszem można przypomnieć pomysł pewnego polityka pewnej partii, który twierdził w ostatnich wyborach że formularz PIT sprowadzi do jednej strony, ale nie dodał że uproszczenie będzie efektem radykalnego ograniczenia ulg. Deklarowane przez tegoż polityka obniżenie stawki podatkowej to głównie efekt likwidacji ulg i powolnego przenoszenia ciężaru poboru podatku na podatki obrotowe.
Przy okazji komentarza do samodzielności wypełniania zeznań podatkowych autorzy artykułu wyciągnęli dość zaskakujący wniosek. Otóż niski udział osób samodzielnie wypełniających zeznania podatkowe to fiasko progresji podatkowej wg podatników. Na pewno progresja utrudnia podatnikom wyliczenie podatku. Jednak żeby mówić o fiasku progresji używając takiego argumentu, to proponowałbym zadać pytanie podatnikom jak podchodzą do kwestii opodatkowania ludzi wysoko zarabiających. I takie pytanie zadano. Aż 69% pytanych uważa, że osoby lepiej zarabiające powinny płacić wyższe podatki, a 64% jest za utrzymaniem co najmniej dwóch stawek czyli za progresją. Tak wiec schlebianie podatnikom i wyciąganie pochopnych wniosków chyba nie ma sensu.
Tradycyjnie nie lubimy urzędów skarbowych. 78% pytanych twierdzi, że urzędy dokonują interpretacji przepisów na swoją korzyść. Co to znaczy na swoją korzyść? Obowiązują przepisy i albo naliczony podatek jest naliczony zgodnie z przepisami albo nie. Oczywiście wątpliwości podatkowych nie brakuje i w takich okolicznościach w starciu z Uurzędem Skarbowym trzeba mieć mocne argumenty. Trudno uwierzyć, by z ogromnej rzeszy podatników np. PIT, dla których kontakt z urzędem skarbowym ogranicza się na ogół co najwyżej do dostarczenie zeznania podatkowego, aż tak wielu miało tak złe doświadczenia. To raczej kwestia czerpania wiedzy o urzędach z mediów niż z własnych doświadczeń. Należało więc uzupełnić ten temat o pytanie o powody takiej opinii.
Na zakończenie pochwalono wiedzę Polaków o wysokości podatków. Wniosek ten wysnuto na podstawie rzeczywiście wysokiego odsetka trafnych wskazań 22% przy pytaniu o podstawową stawkę VAT. To mnie specjalnie nie dziwi, bo media przy lada okazji podają tą stawkę. Zastanawiam się jednak czy Polacy wiedzą, że w bieżącej dekadzie ważone stawki podatków PIT i VAT nie przekraczały odpowiednio: 16% i 15% ?
Na zakończenie wyniki chyba najciekawsze. Kto powinien być objęty ulgami podatkowymi? I tu Polacy kolejny raz okazują się bardzo szczodrzy. Aż 75% pytanych uważa pewne grupy powinny być całkowicie zwolnione z płacenia podatków. Aż 83% wymienia tu osoby o najniższych dochodach, a dalej wymieniamy: 56% rencistów, 53% emerytów, 46% rodziny wielodzietne. Ciekawe kogo Polacy wskazaliby na pytanie, a jakie grupy powinny być tylko częściowo zwolnione z podatku?
Wbrew zamieszczonym opiniom pracowników jednej z kancelarii prawnych, których komentarze do wyników wzbogacały prezentowany materiał oraz autorów artykułu z PBS DGA, Polacy wale nie chcą uproszczenia, obniżenia czy jednej stawki podatkowej (podatek liniowy) oraz spójnego systemu podatkowego. Można się z tym zgodzić tylko jeżeli połączymy to z wnioskiem o bardzo subiektywnym spojrzeniu Polaków na kwestie podatków. W rzeczywistości skala wskazań jakie mają być ulgi, na co i kto ma być zwolniony, wskazuje że pozostali musieliby płacić jeszcze więcej. Wystarczy przeliczyć skalę wskazań grup, które powinny być zwolnione z płacenia podatków przez ich liczbę ( w przypadku pojęcia osób o najniższych dochodach można przyjąć którąś z miar ubóstwa stosowaną przez GUS), a wyjdzie nam dobre kilka milionów ludzi. To że już obecnie sami w pewnym stopniu płacimy za własne ulgi, zwiększa niepotrzebnie redystrybucję naszych pieniędzy. Za tym kryją się koszty obsługi procesu redystrybucji oraz wyjątkowa pracochłonność dla Urzędów Skarbowych. Bo niestety, wszelkie ulgi i inne udogodnienia kierowane dla milionów ludzi powodują konieczność zatrudniania armii pracowników, którzy to muszą obsługiwać i kontrolować.
Badanie naszej świadomości podatkowej nie wypada więc najlepiej, szczególnie na tle naszych pretensji. W gruncie rzeczy dominuje w społeczeństwie subiektywne spojrzenie na system podatkowy. Miłe jest natomiast to, że pamiętamy o pomocy dla osób/gospodarstw domowych ekonomicznie najsłabszych. Chociaż i tu jestem ciekawy czy nie jest podobnie jak z pomocą dla szpitali, chorych, niepełnosprawnych i innych potrzebujących. Generalnie jesteśmy zwolennikami pomocy do czasu kiedy robi to państwo. Kiedy jednak sami mamy włożyć banknot czy monetę z własnego portfela do puszki, to wolimy odwrócić głowę lub przejść na drugą stronę ulicy.
Osobiście nie mam nic przeciwko ulgom. Uważam że ich istnienie jest całkiem zasadne. Pozwala rozwiązać wiele społecznych czy gospodarczych problemów. Oczywiście tradycyjnie pojawia się problem, komu, gdzie i na jakich zasadach. Postulowane uproszczenie podatków do jednej skali i zniesienia ulg tyle samo rzeczy uprości co wykreuje nowe problemy.
I już ostatnia refleksja. Tak naprawdę to nie politycy stoją na przeszkodzie w poprawianiu systemu podatkowego. To my sami nie chcemy tych zmian, a zgadzamy się jedynie na takie które nas osobiście nie dotkną. Z „pomocą” przychodzą organizacje reprezentujące poszczególne sektory gospodarki, które jak tylko dowiadują się o zniesieniu ulgi na wytwarzane przez nie materiały czy usługi, natychmiast podnoszą alarm i straszą upadkiem sektora.
Marek Żeliński, czerwiec 2006 r.