Interpretacja wyników wynagrodzeń za listopad może sprawić trochę problemów osobom, które obserwują jedynie podstawowy wskaźnik. W ciągu roku wynagrodzenia w przedsiębiorstwach wzrosło jedynie o 1,7%. Biorąc pod uwagę, że od ponad roku dynamika roczna wynagrodzeń utrzymywała się raczej w przedziale 3% – 4% i pamiętając, że od trzech miesięcy wzrost zdaje się zwalniać, to można by odnieść wrażenie że dynamika płac słabnie i zagrożenie popytowe razem z nim. Do zagrożenia nadmiernym popytem jeszcze daleko, ale w rzeczywistości wynik listopadowy jest głównie skutkiem spadku o 21% w górnictwie węgla kamiennego i częściowo spadku w energetyce (spadek o 3,3%). W przypadku górnictwa to typowy przypadek bazy statystycznej. W listopadzie 2006 r. górnicy (dokładniej: pracownicy podmiotów klasyfikowanych w tym dziale) dostali po 6,5 tys. a w listopadzie 2006 r. „tylko” po 5,3 tys. (oczywiście brutto). W 2005 r. nastąpiło nietypowe przesunięcie części dodatkowych wypłat z grudnia na listopad, przez co obecne wynagrodzenie było o 1/5 niższe.
Obserwacja zmian wynagrodzeń w pozostałych działach gospodarki nie wskazuje, by można oczekiwać słabnięcia tempa wzrostu. Dynamika wynagrodzeń w działach należących do przetwórstwa przemysłowego (43% zatrudnionych z ok. 16 tys. największych przedsiębiorstw badanych przez GUS) wręcz przyspiesza. W listopadzie to już 6,1%. W budownictwie drugi miesiąc z rzędu wynagrodzenia rosną rocznie o 10%. Oczywiście w sporej części działów gospodarki dynamika ustępuje trendowi wyznaczonemu na podstawie średniego wynagrodzenia, ale poza kilkoma wyjątkami wynagrodzenia mniej lub bardziej rosną wszędzie. W niektórych komentarzach na przełomie grudnia i stycznia wskazywano, że w gruncie rzeczy płace rosną wolniej niż wydajność, więc nie ma zagrożenia dla inflacji w dłuższym terminie. Z drugiej strony, zwolennicy podniesienia stóp jako jednego z argumentów używali silnego trendu wzrostowego wynagrodzeń. Obawy zdaje się potwierdzać tempo przyrostu funduszu płac (suma wynagrodzeń) będącego rezultatem wzrostu zatrudnienia i płac. W III kw 2006 r. realne tempo wzrostu sięgnęło 6%. Dla przykładu w latach 1996-1998 r. fundusz płac rósł rocznie w przedziale 6% do 10%. Obecnie, na szczęście, zdaje się wyhamowywać na poziomie 6%.
Wspominam o tym sporze dlatego, że w dyskusji o terminie ewentualnego podsienia stóp procentowych każda ze stron na swój sposób interpretuje problem wynagrodzeń. Argument o wzroście wydajności wydaje się być oparty na wyliczeniach na bazie przychodów. Przy kilkunastoprocentowym rocznym wzroście przychodów i utrzymywaniu się dobrych wyników finansowych, tak liczona wydajność jest moim zdaniem zwodnicza. Proponuje brać w takich przypadkach wyliczenie z kilku lat i oparte na innych kategoriach.
Powoli przybiera na sile tempo zatrudnienia. Liczba zatrudnionych w IV kw 2006 r. wzrosła o 3,8% w porównaniu z IV kw 2005 r. Zatrudnienie spadło w przedziale od 1% do 5% praktycznie jedynie w górnictwie, przemyśle odzieżowym i energetyce. Szybko wzrasta zatrudnienie w działach gospodarki od produkcji wyrobów gumowych i z tworzyw sztucznych (PKD 25) po produkcję pojazdów mechanicznych (PKD 34). Średnio o 8%. W budownictwie zatrudnienie wzrosło o 5,6%. Coś niesamowitego dzieje się w dziale obejmującym tzw. działalność wspomagającą transport oraz turystykę od początku 2006 r. W I kw 2006 r. zatrudnienie wzrosło jedynie o 2% (dynamika roczna), ale w IV kw było to już niemal 10%. Ale cóż się dziwić, skoro w II i III kw 2006 r. przychody wzrosły nominalnie rocznie o 24% (!), a rentowność roczna krocząca brutto w III k w2006 r. przekroczyła 8%.
Marek Żeliński, styczeń 2007