Kilka dni temu w programie „Sprawa dla reportera” Elżbiety Jaworowicz przypomniano słynny w ubiegłym roku upadek grupy finansowej WGI. Można powiedzieć że była to jedna z największych afer finansowych z udziałem komercyjnej i prywatnej instytucji finansowej.
Zgodnie z formułą programu po lewej stronie (dla widzów) siedzieli poszkodowani i ich reprezentanci a na przeciw (czyli po prawej) osoby reprezentujące rynek finansowy, syndyk, parlamentarzyści i przedstawiciele instytucji nadzorujących działanie podmiotów na rynku finansowym. Po środku Pani Jaworowicz, pełniąca rolę prowadzącego i arbitra. Strona lewa tradycyjnie nie przebierała w zarzutach pod adresem instytucji, która ich skrzywdziła czyli Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI) oraz Państwa i jego instytucji. Strona prawa, reprezentując poważne instytucje nie mogła w swoich opiniach wychodzić poza fakty ani przedstawiać dowolnych zarzutów. Można było odnieść wrażenie że z jednej strony był ufny i dobry obywatel, a po przeciwnej stronie zimni, obojętni i zasłaniający się prawem „sztywniacy” w garniturach.
Po dokładniejszym przyjrzeniu się sprawie trudno nie dojść do wniosku, że poszkodowania są jednak sami trochę winni. Ponadto warto tą historie przestudiować z kilku innych powodów o czym niżej.
Na początek trochę historii. WGI krótko przed zakończeniem działalności było grupą kilku spółek, niezależną od dużych podmiotów krajowych. Atutem właścicieli i zatrudnianych analityków było mimo młodego wieku, zdobyte doświadczenie na rynku finansowym oraz osiąganie dobrych rezultatów w zarządzaniu. Przewagą była znajomość reguł rządzących rynkiem forexowym. Wg podawanych przez WGI informacji osiągane stopy zwrotu w latach 1999-2004 wahały się w przedziale od 15% do 53%. 53% w 2000 r. to był raczej wyjątek i w kolejnych latach stopa zwrotu obniżała się, by w okresie 2003-2004 osiągnąć 18% i 15%. Były to wyniki interesujące, ale nie najlepsze w porównaniu z tym co można było uzyskać na krajowej giełdzie już od 2003 r. Wyjątkowy wynik z 2000 r. wygląda znacznie skromniej przy szaleńczych wzrostach indeksów giełdowych w tamtym okresie. Ponadto popularność WGI mogła wynikać również z faktu, że niektórzy z klientów uzyskiwali indywidulanie znaczne wyższe stopy zwrotu, co stanowiło świetną reklamę.Podsumowując, WGI potrafiło osiągać w zarządzaniu wyniki ponadprzeciętne, a ponadto oferowało możliwości inwestycyjne, które trudno było znaleźć z innych ofertach. I ta właśnie przewaga stała się z biegiem czasu źródłem problemów.
Nadanie przez KPWiG WGI licencji na prowadzenie domu maklerskiego znacznie podniosło prestiż tej instytucji. Zaznaczam przy tym, że przyznanie prawa do prowadzenia domu maklerskiego oznacza jedynie, że instytucja taka posiada personel i infrastrukturę do prowadzenia takiej działalności oraz, że powinna przestrzegać określonych reguł. Osoby mające wgląd do dokumentów przyznają, że przyznanie statusu domu maklerskiego poważnie uwiarygodniło WGI, co przełożyło się na większe zainteresowanie klientów i wielkość zarządzanych środków. Wcześniej klika instytucji zajmujących się pomnażaniem środków wykorzystując produkty forexowe nie dostało zgody na prowadzenie domu maklerskiego.
Na początku 2006 r. zaczęły się pojawiać w mediach pierwsze informacje o problemach klientów z ustaleniem stanu konta w WGI DM, a później z otrzymaniem wpłaconych pieniędzy. Należy dodać, że już w 2005 r. KPWiG zwracała uwagę WGI DM na niewłaściwą i niebezpieczną strukturę portfela inwestycyjnego. Klienci podpisując umowy na zarządzanie pieniędzmi, akceptowali strukturę portfela inwestycyjnego o dość ryzykownych parametrach. Do 25% środków mogło być inwestowane w operacje walutowe lub instrumenty pochodne, 75-90% w papiery wartościowe z rynku niepublicznego. Jak się potem okazało były to głównie obligacje emitowane przez spółkę z grupy WGI, WGI Consulting. Tak więc DM WGI inwestował w obligacje emitowane przez spółkę z grupy. WGI Consulting uzyskane środki inwestował za granicą z nadzieją na ponadprzeciętne stopy zwrotu, a dokładniej oddawał w zarządzanie Wachovia Securities. Tak skonstruowany mechanizm pozwalał na zbieranie środków od klientów przez licencjonowany Dom Maklerski, ale faktyczne inwestowanie przez inna spółkę. Dodatkowo taka konstrukcja pozwalała na obejście przepisów regulujących zasady inwestowania i dbania o bezpieczeństwo klientów przez WGI DM. W końcu w II kw 2006 r. przeprowadzone kontrole, stanowisko WGI (udawanie że nic się nie dzieje) oraz wobec coraz częstszych sygnałów od klientów WGI DM o problemach ze zwrotem środków, doprowadziły do debrania licencji na działalność maklerską.
Właściciele, spodziewając się zbliżających problemów ogłosili że powołana za granicą WGI Europe Ltd, obejmie udziały WGI DM, przez co tenże stanie się tylko przedstawicielstwem. Najgorsze było to, że spółka wbrew zaleceniom nie chciała wypłacić klientom ich pieniędzy. Oferowano w miejsce tego objęcie obligacje WGI Consulting. Przedstawiciele spółki tłumaczyli, że konieczność wypłacenia gotówki spowoduje 30-40% straty w z powodu likwidacji misternie zbudowanego portfela inwetycyjnego w USA. Środki miały być rzekomo zainwestowane w papiery dłużne amerykańskich korporacji, strategie opcyjnie o odległych terminach zapadalności oraz papiery indeksowane cenami nieruchomości.
Przeprowadzona kontrola potwierdziła wcześniejsze zarzuty KPWiG, że dochodziło do poważnych rozbieżności pomiędzy wyciągami przedstawianymi klientom a raportami dla KPWiG. Na dodatek stan dokumentacji nie pozwalał na ustalenie pełnej listy osób pokrzywdzonych, co dodatkowo opóźniało przeprowadzenie ogłoszonej w czerwcu 2006 upadłości. Wg KPWiG w zgłosiło się 780 poszkodowanych na łączną kwotę 220 mln pln. Poszkodowani mogli stracić od 50 tys. pln (minimalna wpłata) lub nawet po ponad 1 mln pln. Część środków inwestorzy powinni otrzymać po ściągnięciu pieniędzy z USA. Wg rozbieżnych informacji to od 7 mln USD do 32 mln USD. Do tego dochodzą środki już znacznie skromniejsze, lokowane na innych rynkach.
Po tym wprowadzeniu pozwolę sobie na garść refleksji, które aż się cisną a niestety nie wszystkie były przedstawione w programie.
Przede wszystkim inwestorom należy się solidna reprymenda za brak roztropności. Mogłoby się wydawać, że ludzie którzy potrafią zarobić/zgromadzić znaczne pieniądze, powinni dołożyć starań w celu zdobycia elementarnej wiedzy czy porady gdzie inwestować i jakich zasad przestrzegać. W prasie czy internecie od dawna można znaleźć sporo informacji o możliwościach i zasadach lokowania pieniędzy. Nawet przy założeniu, że ktoś nie miał żadnego przygotowania, już z pobieżnych informacji można się dowiedzieć, że pomnażać wolne środki można nie tylko poprzez oddanie w zarządzenie, a jeżeli już to akurat WGI DM należał do stosunkowo małych instytucji. W takim przypadku podstawowe zasady dywersyfikacji wskazywały, by nie lokować tam więcej niż kilka- kilkanaście procent oszczędności. Niestety w programie nie było o tym ani słowa. (wg relacji mediów byli i tacy którzy poświęcili oszczędności całego życia). Być może to prowokowało przedstawicieli poszkodowanych oraz ich doradców do rzucania wręcz absurdalnych zarzutów, które poziomem niewiele odbiegały od zarzutów formułowanych przy innych okazjach czy na stronie internetowej stworzonego stowarzyszenia. Zarzutu skierowane do instytucji nadzoru i ciał ustawodawczych być może w drobnym stopniu są uzasadnione. Niemniej inwestorzy chyba zapomnieli na jakie warunki wyrażali zgodę podpisując umowę z WGI. Po zapoznaniu się ze sprawą WGI, trudno uwierzyć że inwestorzy nie mieli świadomości iż proponowany portfel inwestycyjny jest bardzo ryzykowny. Pomijając już że inwestycje w operacje walutowe i inwestycje w instrumenty pochodne są obarczone ryzykiem, ale zgoda na inwestowanie w papiery spoza rynku tzw. publicznego, oznacza ni mniej ni więcej zgodę na inwestowanie w papiery wartościowe nie spełniające podstawowych standardów informacyjnych. Owszem, mogą to być tzw. Krótkoterminowe Papiery Dłużne, których rynek organizują największe banki, ale i tam zdarzył się przypadek że jedna z polskich stoczni nie wykupiła własnych papierów, bo nie miała na to środków. W przypadku klientów WGI DM oznaczało to zgodę na kupno papierów WGI Consulting. Trudno mi się pozbyć wrażenia, że przynajmniej część klientów szukając okazji do uzyskania maksymalnej stopy zwrotu miała świadomość że wystawia się na ogromne ryzyko i wyraża zgodę na ominięcie zasad działania narzuconych przez KPWiG, bo działalność WGI Consulting czymś takim była. Pominę milczeniem działalność prestiżowego klubu inwestorów stworzonego przez WGI. Jego członkowie mieli okazję do indywidualnych spotkań z przedstawicielami firmy i brali udział w turniejach golfowych z udziałem aktorów, polityków czy innych znanych osób. Krzyczenie dzisiaj dla skupienia na sobie uwagi, że domy maklerskie to niepewne instytucje, że państwo lekceważy problemy bezpieczeństwa rynku finansowego i że za tym wszystkim stoją jacyś politycy jest niepoważne. Poszkodowani potwierdzają jedynie w ten sposób, że wiedza o rynku finansowym i działających na nim instytucji jest im nadal obca.
Prawda jest bardzo banalna. Żadna instytucja zajmująca się inwestowaniem nie jest kurą znoszącą bez przerwy złote jajka. Ponadto WGI DM nie był jakąś wyjątkową instytucją, jeżeli chodzi o zarabianie pieniędzy. Już od 2003 r. inwestując w akcyjne fundusze inwestycyjne można było zarobić pieniądze porównywalne lub większe. WGI tworzyli dość młodzi ludzie, którzy nie zdążyli chyba jeszcze wyrosnąć z wiary w legendy o rzekomo łatwym robieniu pieniędzy na derywatach czy rynku walutowym, a w analizie rynków finansowych nie wyszli poza analizę techniczną. Rozwój wypadków wskazuje, że nawet nie potrafili skorzystać z tego co działo się na polskim rynku.
Docenić za to należy działalność marketingową WGI. Komentarze rynkowe analityków i ekonomistów można było łatwo znaleźć w mediach. Główny ekonomista WIG był zapraszany do TV. To poważnie uwiarygadniało WGI w oczach inwestorów. Moim zdaniem do dzisiaj zresztą media nie dopracowały się metody selekcji komentatorów, którzy jako osoby "z rynku", praktycy tłumaczą Polakom zawiłości świata finansowego i makroekonomicznego.
Podam pewną ciekawostkę: co najmniej jeden z ekonomistów oraz osoba odpowiedzialna za Public Relation w WGI są obecnie pracownikami jednej z bardziej znanych firm doradztwa inwestycyjnego dla osób fizycznych. Być może niektórzy pracownicy WGI byli zupełnie nieświadomi tego co się dzieje, ale osoba od PR niemal do końca istnienia firmy mówiła rzeczy których powinna się dzisiaj bardzo wstydzić. Na uspokojenie powiem, że ta firma doradza ale pobiera jedynie prowizję od doradzania. Środki klientów kierowane są do TFI lub firm asset management.
Obecna w programie przedstawicielka Platformy Obywatelskiej zwróciła uwagę na pewien wstydliwy aspekt sprawy. W radach nadzorczych spółek WGI zasiadali znani z mediów ekonomiści lub przedstawiciele świata biznesu. Z tego grona co najmniej dwie osoby dość chętnie pouczały w mediach polityków co i jak w gospodarce należy robić, no i narzekali na traktowanie firm państwowych jak łupu i formy uzyskania dodatkowego zarobku. Potwierdza to dość smutną prawdę, że również w firmach prywatnych do rad nadzorczych zaprasza się ludzi dla uwiarygodnienia tych firm. Wypowiedzi tychże ludzi po wyjściu na jaw sprawy WGI wskazywały, że na ogół nie mieli pojęcia o tym co się dzieje. Pozostawię to bez komentarza.
W pewnym stopniu zgadzam się z zarzutem stawianym przez poszkodowanych, że media są przeciwko nim, bo niechętnie piszą o WGI. Przy czym sądzę, że poszkodowanym chodziło o nagłośnienie sprawy, co miałoby się przyczynić do jej szybszego i pozytywnego załatwienia. Faktycznie sprawa WGI raczej nie trafiała na pierwsze strony. Poświęcano jej krótkie artykuły na stronach ekonomicznych. A szkoda, bo można było ją wykorzystać jako przestrogę dla innych inwestorów oraz przypomnienie jakie instytucje działają na rynku i gdzie uzyskać o nich informacje. Warto było przypomnieć elementarne zasady inwestowania. Sprawa WGI mogła pełnić taką rolę dla dużych inwestorów indywidualnych jak Bezpieczna Kasa Oszczędności Grobelnego dla małych, tzn. rolę ostrzegawczą.
A wracając do poszkodowanych, zgadzam się że warto poprawić prawo regulujące zasady kontroli, działalność maklerską czy reakcje na nieprawidłowości w przypadku wykrycia już ich symptomów. Przyznawali to również prawnicy, że konstrukcja grupy WGI i zasady inwestowania to częściowo efekt wykorzystania dziur w prawie. W tym przypadku, podobnie jak przy kupnie samochodu czy mieszkania, obywatel dokonując poważnych inwestycji zmierza się z instytucją która ma nad nim przewagę informacyjną. Warto więc pomyśleć o zwiększeniu jego ochrony. Nie mniej prawo nigdy nie zabroni, i nie powinno, ludziom ryzykować na rynkach finansowych jeżeli mają na to ochotę.
Marek Żeliński, styczeń 2007