Dzisiejsze media obiegła sensacyjna niemal informacja, że tzw. podatek Belki przyniósł budżetowi w 2006 r. prawdopodobnie łącznie aż 4 mld pln. Do tej pory posługiwano się głównie szacunkami. Jeszcze dwa miesiące temu szacowano kwotę z papierów wartościowych na nieco ponad 1 mld, tymczasem wg informacji „Rzeczpospolitej” może być ok. 2,5 mld pln (szacunki ekonomistów). Ciekawy jestem czy kwota się potwierdzi. Nawet jeżeli nie, to i tak pobity będzie rekord 2005 r.
Wpływy z inwestycji finansowych osób fizycznych są opodatkowane od 2002 roku. Do 2004 roku było – w pewnym uproszczeniu – opodatkowane odsetki przy stawce 20%. Od 2004 Państwo sięgnęło dodatkowo po dochody z inwestycji kapitałowych, zaś stawka została obniżona do 19%. Podatek został wprowadzony w bardzo trudnych dla budżetu czasach.
Atmosfera przy wprowadzaniu podatku nie była zbyt miła. Media wyrażały dezaprobatę, a specjaliści straszyli negatywnymi konsekwencjami na tempo rozwoju rynku kapitałowego i skłonność do oszczędzania. Jak często przy takich okazjach bywało było w tym sporo przesady. Biorąc pod uwagę systemy podatkowe krajów UE, było to praktycznie wprowadzenie podatku z kilkuletnim wyprzedzeniem. Co się tyczy wpływu na rynek finansowy, to biorąc pod uwagę że jesteśmy krajem nadrabiającym gospodarcze zaległości, czego konsekwencją jest utrzymywanie stosunkowo wysokiego wzrostu gospodarczego, to niemal skazani jesteśmy na szybszy rozwój rynku finansowego. I tzw. podatek Belki nie był w stanie i nie jest tego procesu zatrzymać. Przewrotnie można nawet powiedzieć, że podatek przyczynił się do większego zainteresowania innymi formami lokowanie pieniędzy niż zwykłe lokaty bankowe. Niemal równocześnie z jego wprowadzeniem radykalnie zaczęła spadać realna stopa procentowa, kończyły się więc czasy łatwego oszczędzania.
PiS w swoim programie z II połowy 2005 r. deklarował zniesienie tego podatku, tłumacząc to niewielkim udziałem wpływów z tego tytułu w dochodach ogółem. Co ciekawe, również wtedy PiS stwierdzał, że planowane wpływy budżetowe (a ok. 85% to podatki) są przeszacowane. Tymczasem, jak się okazało kilkanaście miesięcy później, wpływy budżetowe były niedoszacowane (!). W takiej więc sytuacji rezygnacja z opodatkowania dochodów finansowych nie powinna rodzić problemów. Sprawa jest tym prostsza, że już w czasach kiedy PiS zapisywał rezygnacje z podatku w swoim programie, przedstawiciele UE stwierdzali że Polska może zrezygnować z podatku.
Jaka będzie przyszłość podatku? W ostatnich miesiącach dochodziły wiadomości, że za 2-3 lata może on być zniesiony w całości lub części, chyba że UE wprowadzi wspólne zasady opodatkowania zysków z inwestycji. Im bardziej jednak podawano coraz to wyższe szacunki wpływów, tym bardziej rząd wycofywał się deklaracji rezygnacji z podatku. Celnie ujął kwestie podatku Janusz Jankowiak (ekonomista Polskiej Rady Biznesu) cytowany we wspomnianym na początku artykule – „podatek Belki padł więc ofiarą własnego sukcesu”. Dla rządu sytuacja jest komfortowa. Ludziom jest coraz lepiej i budżetowi jest coraz lepiej.
Przyznam, że osobiście nie przeżywałem specjalnie wprowadzenia tego podatku, gdyż staram się patrzeć na opodatkowanie przez pryzmat opodatkowania ogółem oraz wpływów podatkowych ogółem do budżetu i relacji do PKB. Można mieć jedynie nadzieję, że obecne wpływy pozwolą na większe obniżenie innych obciążeń podatkowych i zbliżonych. Podobne deklaracje odnajdywałem w mediach. Po drugie, no cóż…., obciążani podatkami zawsze bardziej będą ci co „mają” niż ci co „nie mają”. Niemniej nie oznacza to, że akceptuję obecne rozwiązanie w całości. Najbardziej martwi mnie jednak to, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że obecna koalicja może zapomnieć, iż wpływy z obrotu papierami wartościowymi mogą być bardzo zmienne, w naszym przypadku może to być kwota rzędu 1 mld pln. W przypadku gospodarczej dekoniunktury utrata wpływów może być znacznie większa. Takie podejście jest narażaniem budżetu na większe ryzyko w przyszłości.
Na zakończenie pozostawiłem smutną refleksję. Historia podatku od zysków finansowych powinna być zapisana w podręcznikach jako negatywny przykład tego czego z podatkami robić nie wolno, bo to demoralizuje rządzących i skutkuje utratą zaufania obywateli. Wpierw problemy budżetowe zmusiły do wprowadzenia tego podatku. Kolejna ekipa rządowa obiecała przed wyborami że go zniesie, ale zachłyśnięta możliwością zrobienia skoku cywilizacyjnego (inwestycje), dawaniem grupom potrzebującym (lub tym które tak uważają), wiarą w wieczną koniunkturę gospodarczą zbyt łatwo zrezygnowała ze swoich deklaracji sprzed niemal dwóch lat.
Marek Żeliński, maj 2007